Przebudowa Państwa (1)

2011-11-25 07:44

Państwo, które zarządza Krajem zwanym POLSKA i Ludnością zwaną NARÓD – w moim przekonaniu, którego chyba umiem bronić, przestaje spełniać swoją rolę. Jego funkcje albo zamierają z bezradności, albo są przechwytywane przez siły pozapaństwowe, i wcale nie są to samorządy czy obywatelskie pospolite ruszenie.

 

Gdyby dziś jakaś Opatrzność zleciła mi redagowanie Raportu o Stanie Państwa, dobrałbym do zespołu ekspertów z następujących dziedzin:

 

1.      Socjologia polityczna: tych zapytałbym, jak wygląda opinia i poparcie Ludności (ew. sprzeciw) dla Państwa, czyli dla centralnych i regionalnych organów polityczno-władczo-administracyjnych, dla służb mundurowych i służb specjalnych, dla sektora państwowego w gospodarce, dla dyplomacji, dla wymiaru sprawiedliwości, dla urzędników, funkcjonariuszy i organów nadzorczych;

2.      Gospodarka: tych zapytałbym, jak sprawuje się budżet centralny, w jakim stanie jest substancja majątkowa i wytwórcza Kraju, jakie są szanse zdynamizowania procesów gospodarczych, jak się ma tzw. bilans siły roboczej, w jakiej kondycji zdrowotnej i motywacyjnej jest Naród, jak realizowane są podstawowe projekty narodowe (oświata, nauka, zatrudnienie, kultura, wypoczynek i rekreacja, gospodarstwa domowe, gospodarka regionalna, kondycja samorządów terytorialnych, nauka i innowacyjność), jakie są perspektywy w rozliczeniach z zagranicą;

3.      Administracja: tych zapytałbym, czy to co nazywamy Systemem jest sprawne pod względem logistyczno-cybernetycznym oraz czemu i komu służy w rzeczywistości;

4.      Kultura i antropologia społeczna: tych znów poprosiłbym o zbadanie i sprawozdanie, w którym miejscu kulturowo-cywilizacyjnym jesteśmy, jaka jest dominanta psycho-mentalna pośród Ludności;

5.      Dyplomacja, polityka międzynarodowa: tych zapytałbym o rzeczywiste miejsce Polski w świecie, w różnych wymiarach, a także o szanse na to, by przesunąć Polskę na politycznej mapie świata na lepsze pozycje (jeśli takie są możliwe, wyobrażalne choćby);

6.      Demografia: od tych oczekiwałbym analizy procesów demograficznych w Polsce i „rzutowanie” ich na najbliższą, kilkunastoletnią przyszłość, a także o to, co jest dla Polski optymalne i czy jest możliwe;

7.      Prawo konstytucyjne: tu zadałbym pytanie o ideał Państwa na obecne czasy i możliwość zakodowania go w Konstytucji;

 

Oczywiście, używam słowa „ekspert” w dosłownym znaczeniu, a nie w znaczeniu „obywatel Piszczyk”, który zanim poda ekspertyzę, postara się wywęszyć, jaka by mi najbardziej odpowiadała.

 

Mam przeczucie, że po kwartale intensywnej pracy „laboratoryjno-studyjnej” oraz badawczej miałbym podstawę do uruchomienia debaty wszystkich chętnych środowisk w Polsce nad tym, co eksperci wymyślili. Mówiąc „środowiska” mam na myśli rozumiejące swoją tożsamość zbiorowości samoidentyfikujące się według rozmaitych kryteriów: urbanistycznych, regionalno-folklorystycznych, wykształceniowych, pokoleniowych, politycznych, ideologicznych, statusu społecznego, profesjonalno-zawodowych, smaku artystycznego, zacięcia hobbystycznego, itd., itp. takich środowisk – jak widać – byłoby co najmniej kilkaset, a ich „profilowych” reprezentacji – kilkadziesiąt. Debata zatem byłaby wielkim igrzyskiem.

 

Zadbałbym, aby była to debata rzetelna, nie powierzchowna, nie obciążona grą polityczną, nie sprowadzająca się do marudzenia albo propagandy sukcesu.

 

Po takiej debacie „moi” eksperci, wzmocnieni asami debaty wielo-środowiskowej, w warunkach rzeczywistego „targowiska koncepcji” mogliby już sformułować ów zlecony mi przez Opatrzność Raport o Stanie Państwa.

 

 

*            *            *

Mam przekonanie, że jednym z ważnych wątków Raportu byłaby analiza rzeczywistej struktury Władzy w Polsce, a w jej konsekwencji sposobu reprodukowania się tego co zamykamy w nazwie Gospodarka.

 

Oczywiście, Konstytucja wyraźnie i dość jednoznacznie nam taką strukturę opisuje i ustanawia, ale jakoś nie ufam tym, którzy w tę strukturę są wpisani.

 

Konstytucja bowiem ani słowem nie napomyka o klikach, koteriach i kamarylach, które wydają się używać oficjalnej, konstytucyjnej struktury Władzy na swój osobliwy sposób, i to chyba wbrew duchowi Konstytucji i Demokracji. Konstytucja też nie zawiera rzeczywistych gwarancji zapobieżenia temu, że Państwo – a tym samym Kraj i Ludność – zostaną owej Konstytucji odebrane i zostaną podporządkowane owym klikom, koteriom i kamarylom.

 

Kliką nazywam przedsiębiorczą zmowę towarzyską (przedsiębiorczy to niekoniecznie biznesowy), najczęściej lokalną albo uczepioną wielkich struktur politycznych i gospodarczych, która ugrywa na wspólnej, publicznej substancji swoje partykularne, niezbyt wzniosłe interesy.

 

Koterią nazywam swoisty „samorząd klik”, który interesy partykularne organizuje w społeczny projekt, z „użyciem” środowisk rozumianych jak powyżej, dąży też – szczerze lub pozorancko – do „przetłumaczenia” tego co partykularne na do co wiązane z pojęciem dobra publicznego.

 

Kamarylą nazywam siłę społeczną, najczęściej „spolaryzowaną” politycznie (np. w postaci partii, ugrupowania, formacji, osobliwego środowiska), która „zarządza” koteriami ogromadzając ich liderów i w szczególny sposób „grając na koteriach”, w celu opanowania prerogatyw państwowych.

 

Języka zawierającego te trzy pojęcia używam od kilkunastu lat i jak dotąd nie zawiódł mnie on: rozmaite tajemnicze sprawy, których nie umie wyjaśnić ani wymiar sprawiedliwości, ani dziennikarstwo śledcze, ani komisje sejmowe – w tym języku dają się stosunkowo łatwo uporządkować.

 

 

*            *            *

Nie jestem kimś, kto ma doświadczenie w zarządzaniu sprawami Państwa, choć z wieloma takimi osobami jestem po imieniu. Dlatego nie śmiem – zanim nie powstanie postulowany przeze mnie Raport – podpowiadać zalecanych kierunków przebudowy Państwa. Co prawda, zgłaszałem rozmaite postulaty szczegółowe (Ordynacja Sołtysowska, Demokracja Powiernicza, itd., itp.), wskazuję na takie patologie jak Zakleszcz Meganeototalitarny, Zatrzask Lokalny, Więcierz Mętny – ale nie odważam się z pozycji „wiem, dam radę” serwować projektu konstytucyjnego.

 

Widzę jednak, że warto zastanowić się nad dwoma-trzema kierunkami zmian zasadniczych, powiedziałbym: rewolucyjnych:

a)     Można pajęczynie klik, koterii i kamaryl oddać oficjalnie władzę, ukonstytuować je, ulegitymizować konstytucyjnie: wtedy do tego, co już i tak mają, dokłada im się odpowiedzialność za to, co robią, a poza tym „cywilizować” ich postępowanie, wyciągając je z cienia, dając narodowi (opinii publicznej) szansę ich jawnego oglądu;

b)     Można nazwać kliki, koterie i kamaryle organizacjami przestępczymi i zwalczać je „do korzeni” – to zaś przyniesie wielkie koszty społeczne i nieodwracalne zmiany kulturowe; porównywalne z Rewolucją Kulturalną w Chinach czy Dyktaturą Proletariatu bliżej;

c)      Można poprzez edukację i „drobne zmiany” konstytucyjne budować-odbudowywać rzeczywistą obywatelskość, samorządność, demokrację, przełamując bezwład pogardy „górnych” wobec „dolnych”, uczłowieczając stosunki społeczne;

 

To na razie tyle…