Przedawnienie – narzędzie w rękach mścicieli

2011-07-11 08:01

 

 

Nie znam powodów, dla których do prawodawstwa wprowadzono instytucję przedawnienia. Zapewne chodziło o względy humanitarne: nieludzkim jest ściganie kogoś za czyny popełnione tak dawno, że tylko kartoteki o nich pamiętają. Człowiek długo ścigany jest praktycznie społecznym banitą w obszarze, gdzie dopuścił się przestępstwa, albo – też tak się zdarza – owo przestępstwo „stało się” nieumyślnie.

 

Wiele barbarzyńskich krajów, w tym np. USA – nie zna instytucji przedawnienia, przez co od czasu do czasu mamy do czynienia z widowiskami. Zwłaszcza że z drugiej strony rozmaici celebryci unikają kary za całkiem świeże i całkiem oczywiste przestępstwa.

 

Polska instytucja przedawnienia w sprawach majątkowych ma dwie twarze: jedna dotyczy długów, druga zasiedzenia. Ta druga jest prosta: jeśli ktoś zajmuje jakąś posiadłość czy majątek bez reakcji rzeczywistego właściciela – to może przez tzw. zasiedzenie objąć ją prawami właścicielskimi. Bywa, że właściciel skrycie czeka na to, że naiwny „przyszły właściciel” wykona remonty i inwestycje – po czym w ostatniej chwili upomina się o swoje, przejmując cudzy dorobek życia.

 

Z długami jest jeszcze śmieszniej: przedawnienie jest przywilejem, a nie bezwzględnym prawem dłużnika. Stąd powszechną praktyką jest:

1.       dożywotnie ściganie dłużnika (mimo że istnieje przedawnienie), choćby w ten sposób, że na kilka chwil przed upływem przedawnienia wierzyciel wykonuje formalną czynność w celu odzyskania długu, przerywa bieg przedawnienia – i uspokaja się, jeśli dłużnik jest niewypłacalny. I tak w koło, aż dłużnik wreszcie „odkuje się” (dłużnikiem najczęściej zostają bankruci albo nieszczęśliwcy, choć bywa, że i cwaniacy);

2.       zaskakiwanie dłużnika poprzez „drobne naruszenia procedury”, aby nawet kiedy może, nie skorzystał z przywileju przedawnienia, podpisał cokolwiek, co przerwie bieg przedawnienia – i dalej w taniec;

3.       wmuszanie cudzego długu w kogoś, kto miał nieszczęście być formalnie związany z dłużnikiem, poprzez pokrewieństwo lub podpis albo wspólne gdzieś zasiadanie: znów chodzi o błąd człowieka, który „przyzna” się do nie swojego długu;

 

Dodajmy, że takimi zabawami zajmują się najczęściej nie realni wierzyciele, tylko komornicy i windykatorzy: oni są mistrzami świata w zastawianiu pułapek na winnych i niewinnych (patrz: „Więcierz Mętny” - TUTAJ), oni też podobne mistrzostwo osiągają w preparowaniu długów, wmawianiu ich tam, gdzie ich nie ma, ogłupianiu ofiar, dających się wpuścić jak dzieci. Skargi na ich działanie – nie skutkują. Państwo jest po stronie łowców, nawet jeśli preparują długi. Patrz: „Mętów rwactwo dojutrkowe” - TUTAJ.

 

Całkiem inna sprawa jest w obszarze kryminalnym. Czyli tam, gdzie człowiek popełnia czyn ścigany kodeksami karnymi.

 

Kara równoważna i bezpośrednia (grzywna, więzienie, ścięcie głowy) – przynosi skutki „sprawiedliwościowe i wychowawcze”, jeśli dopada złoczyńcę natychmiast, „za świeżej pamięci”. Potem staje się już tylko zemstą albo polem niezdrowej misji, tak samo jak ściganie dłużnika dożywotnio i preparowanie mu długu po wielekroć większego od długu pierwotnego.

 

Ale pozostaje jeszcze sprawa zadośćuczynienia. Nie da się przywrócić życia, nie da się odtworzyć czegoś, co ma wartość historyczną lub osobistą, ale zadośćuczynienie nawet w takich wypadkach ma sens, jeśli tylko nie oznacza niewolnictwa przestępcy w stosunku do ofiary.

 

Tymczasem w większości krajów ważniejsze stało się, by „dopaść” przestępcę nawet po latach, kiedy bywa, że sam zrozumiał co uczynił i zmienił swoje życie, natomiast sprawa zadośćuczynienia traktowana jest po macoszemu (nie mówię o przepisach, tylko o praktykach). Najczęściej normuje się to w ten sposób, że ustala się finansowy wymiar zadośćuczynienia, który natychmiast staje się długiem – PATRZ WYŻEJ.

 

Redaktor Stefan B. zarzuci mi, że piszę „z głowy” (czyli konfabuluję), albo że uogólniam jakieś jednostkowe doświadczenia. Odpowiadam: widzę temat przedawnienia i patologii wokół tej instytucji jako poważny problem, z którym Państwo nie umie sobie poradzić, ale nie pozwala też na to Ludziom, np. Samorządom.

 

Odpowiadam:

A.      Firm i innych podmiotów zajmujących się preparowaniem długów i windykacją rozrosło się tyle, że stał się to wręcz sektor polskiej gospodarki: czyżbyśmy złośliwie aż tak się zadłużali zakładając, że nie będziemy oddawać?

B.      Najsłynniejszy w Polsce lincz nie był aktem bandyckiej napaści, tylko – wielce przesadnym, choć zrozumiałym – aktem rozpaczliwej niewiary w zdolność Państwa do załatwienia prostej sprawy nękania wioski przez „patologię”;

 

Widzę, że instytucja przedawnienia jest jedną z co najmniej kilkunastu, wokół których postępuje barbarzyństwo, cywilizacyjny atawizm: Państwa biorą te instytucje na siebie, po czym dopuszczają, by przeżarły je patologie. Rzeczpospolita Polska w tym przoduje, bo ona w ogóle chorobliwie lubi przodować, choćby w niesławie.

 

 

Kontakty

Publications

Przedawnienie – narzędzie w rękach mścicieli

Nie znaleziono żadnych komentarzy.

Wstaw nowy komentarz