Przedsiębiorczość a kreatywność
/ściąga dla rządu/
Z gospodarką polską – jej substancją (majątkiem) oraz tzw. produktywnością – jest źle. Można tego nie widzieć, albo udawać niedowidzenie – ale lepiej jest widzieć. Również to, co jest praprzyczyną, leżącą poza oskarżeniami o celowe lub nieodpowiedzialne doprowadzanie do upadku.
Przy okazji poszukiwań szans dla polskiej gospodarki, aby stała się ona rzeczywistym, dynamicznym „samograjem”, a nie tylko „zieloną wyspą” zręcznie utrzymującą wskaźniki na poziomie pozwalającym przechwalać się ministrom – natrafiam na pojęcia dość znane: przedsiębiorczość i kreatywność.
Brzmią te słowa podobnie. Być może nawet się zazębiają znaczeniowo. Ja chcę jednak pokazać ich oddzielność i przeciwstawność względem siebie.
1. Kreatywność utożsamiam z nieodpartą skłonnością do poszukiwania i wynajdowania nowych, a przynajmniej na nowo zredagowanych czynników dynamizmu i postępu;
2. Przedsiębiorczość utożsamiam ze „zmysłem” trafnej oceny szans na sukces oraz zdolnością do jego osiągania poprzez zabiegi mające cechy gry;
Kreatywność jest więc talentem i darem twórczości, a przedsiębiorczość jest darem i talentem menedżerskim. Innowacyjność kreatora to poszukiwanie nowego, innowacyjność przedsiębiorcy natomiast – to poszukiwanie korzyści.
Sięgnę teraz na chwilę głębiej w rozważania koncepcyjne, aby wynurzyć się z gotową tezą.
Techniczni czy pionierscy
Jednym z budulców aktywności gospodarczej (nazywam to naturalną żywotnością ekonomiczną) jest „kod” kulturowo-cywilizacyjny. Wyróżniam cztery takie kody (ryty?): wegetarny, techniczny, pionierski, duchowy. Związane są one z odniesieniami psycho-mentalnymi, ze sposobem widzenia siebie w rzeczywistości, odpowiednio:
a) Wegetarni widzą siebie jako integralny aspekt natury;
b) Techniczni podporządkowują to co naturalne swoim konceptom;
c) Pionierscy mają do natury i otoczenia stosunek eksploatatorski;
d) Duchowi widza siebie jako integralny aspekt Uniwersum;
Cztery ścieżki rozwoju cywilizacyjnego oparte na powyższym rozróżnieniu opisuję od lat w różnych kontekstach. Europa Środkowa, a w jej ramach Polska, ma do czynienia z kodem technicznym (europejskim) oraz pionierskim (rosyjskim i orientalnym).
Jeśli u jakiejś osoby lub grupy-wspólnoty przeważa element techniczny – pojawia się KREATYWNOŚĆ. Jeśli zaś silniej wyraża się element pionierski – widzimy PRZEDSIĘBIORCZOSĆ.
Oczywiście, jak to w sprawach humanistyki czy społecznych, nigdzie nie ma jakiejś czystej, jednorodnej wersji, zawsze oba kody są przemieszane, ale można bez ryzyka błędu wskazać, który element dominuje (zresztą, zmienia się z wiekiem osoby oraz z „historią rynkową” podmiotu gospodarującego). Dobrze opisuje to pojęcie PASJONARNOŚCI wprowadzone do obiegu przez Lwa Gumilowa.
W mojej ocenie dość łatwo można wskazać zarówno ministrów, jak też całe rządy Polski, które na wachlarzu rozpostartym między pionierskością i technicznością były albo bliżej jednej, albo drugiej formuły.
Dysputa naukowa a polityczna
Ponad 30 lat temu wprowadziłem rozróżnienie między dysputą o charakterze naukowym a politycznym.
A. Dysputa naukowa – kiedy nie można znaleźć uzgodnienia – jest przerywana, strony oddalają się do przemyśleń i materiałów źródłowych, po czym wracają, z zamiarem uczciwego uzgodnienia, bo przecież – powiadają – jakaś wspólna prawda istnieje;
B. Dysputa polityczna – kiedy nie można znaleźć uzgodnienia – zmierza do rozwiązania siłowego (np. głosowania), a wynik rozwiązania siłowego jest akceptowany przez strony, z większym lub mniejszym entuzjazmem, do następnego przesilenia;
Zaznaczmy, że w polityce często mamy do czynienia z postepowaniem „naukowym”, kiedy to cierpliwie dochodzi się nie do kompromisu, tylko do racji wspólnej. Bywa też nader często, że w dziedzinach naukowych stosuje się rozwiązania polityczne, z fatalnym skutkiem dla jakości nauki.
KREATYWNOŚĆ kojarzy mi się w tym kontekście z naukową formułą dysputy (niezależnie od poglądu mówiącego, że w sztuce i nauce nie ma demokracji), zaś PRZEDSIĘBIORCZOSĆ kojarzy się z polityczną formułą dysputy (niezależnie od tego, że w tej dziedzinie pojawia się wciąż więcej rozwiązań „demokratyzujących”: standardy, normy, procedury, parytety, minima).
Zarówno rodzaj dysputy społecznej, gospodarczej (a czymże jest tzw. RYNEK, jeśli nie permanentną dysputą poglądów i faktów), jak też wybór cywilizacyjny pomiędzy „technicznością” i „pionierskością” – to elementy dające się niezwykle łatwo przełożyć na prawne narzędzia sterowania gospodarką. I nie wymagają jakichś wielkich nakładów, bo wiążą się z tzw. know-how.
Dobra wiara contra gamblerzy: wyzysk
Gamblerstwo, które zamienia gospodarkę w kasyno, pokazuje swoją najgorszą twarz, kiedy gambler bezkarnie ryzykuje „nie swoje” dobra, wartości czy możliwości. Z taka sytuacją mamy do czynienia w przypadku Państwa i Nomenklatury.
Taki „pożyczkowy” gambling ma fatalny wymiar moralny i społeczny: w przypadku porażki traci tzw. ogół (kurczą się budżety), w przypadku sukcesu korzyści zagarniają gracze. Czyli tzw. podatnik zawsze stoi na pozycji przegranej, dopłaca do „interesu”. A gdyby jednak upomniał się o swoje (co robią dziś na całym północnym świecie tzw. oburzeni) – to napotka tajemnice państwowe, handlowe i służbowe, immunitety, ochronne kordony z przepisów prawa. Może co najwyżej reagować w trybie wyborczym, niezwykle zawodnym choćby dlatego, że nowe ekipy nie gwarantują likwidacji tej oszukańczej, bezczelnej formuły.
Kreatorzy robią swoje najczęściej w dobrej wierze. Można powiedzieć: „oni tak mają”. Bywa, że pamiętają o swoich korzyściach, np. tantiemach, ale równie często bywa, że nie umieją o to zadbać. Przedsiębiorcy natomiast wydają się czyhać na kreatorów i owoce ich pracy. Celuje w tym – na tzw. międzynarodowym rynku – USA, ale na naszym, polskim „rynku” jest to samo, reprodukują się i umacniają monopole przedsiębiorców kosztem kreatorów. Bo taki jest tzw. system, zatem samych przedsiębiorców trudno winić jako wyłącznych sprawców tego bezdyskusyjnego chyba zła.
* * *
Zatem z jednej strony mamy do czynienia z kreatywnością, nowymi technikami, dysputą skierowaną na uzgodnienia, dobre intencje graniczące z naiwnością twórców nowego – a z drugiej strony mamy niemoralną przedsiębiorczość, nastawioną na łupienie kreatorów, na rozwiązania siłowe pozorujące kompromis, wspartą „pożyczkowym gamblingiem”.
Oczywiście, przedsiębiorcy przekonani o swojej nieskalanej uczciwości powiedzą, że jestem albo nawiedzony, albo sam nieuczciwy w tym co mówię. W odpowiedzi zadam dwa pytania: czy rzeczywiście jesteś przedsiębiorcą, czy może jednak kreatorem-twórcą, oskubywanym przez innych, a drugie pytanie, czy na pewno wszystko robisz jak trzeba, czy może jednak uginasz się przed systemem, w którym krystaliczna uczciwość skazałaby cię na przegraną.
Aby odpowiedzi na te pytania były zgodne z powszechnym oczekiwaniem – rząd powinien ów „system” przesunąć w kierunku kreatywności, dysputy formatu naukowego, innowacyjności typu technicznego, wspierania dobrej wiary w obronie przez gamblingiem.
Tyle że ostatnich 20 lat to właśnie rządowy gambling!