Przegląd musztry

2012-04-12 07:44

 

Kiedym maszerował w onucach, od czasu do czasu moi dowodziciele uruchamiali takie coś, co się nazywało „przegląd musztry”. Ale nie polegało to na egzaminie z kroków defiladowych i zwrotów w różnych kierunkach czy salutowania, tylko na tym, że się pan dowodzący przyglądał nam wszystkim po kolei, zebranym w hultajskim korytarzowym szyku, z całym „mandżurem” rozbebeszonym. Sprawdzano, czy żołnierz ma w plecaku, szafce i na sobie wszystko, co mu ojczyzna przydzieliła z rozdzielnika, od gaci począwszy, na orzełku czapkowym skończywszy (orzeł był ludowy, bez czapki).

 

Ciekaw jestem, czy wszechpański Premier dokonuje takich przeglądów w swojej armii: wraz z rozmaitymi wiceministrami, dokładając 309 samochodów służbowych, zebrałaby się tego kompania zmechanizowana, w sam raz! Tyle, że bez nadwornego fotopstryka już…

 

Zacznijmy od chorążych i sierżantów.

 

Boni Michał. Ufryzowany politycznie na stratega, choć napoleon z niego żaden. Jak do tej pory uruchomił futurystycznego, nadętego gniota zwanego Raportem Polska 2030 i kilka pomniejszych broszur. W nagrodę dostał zadanie uruchomienia mega-systemu inwigilacji, zwanego dla niepoznaki cyfryzacją. Wywiąże się z niego tak, jak z innych zadań: zadmie w wuwuzele, a potem palnie jakieś duractwo, z którego dzielnie się będzie wygrzebywał miesiącami.

 

Rostowski Vincent. Podskarbi, obarczony najbardziej niewdzięczną rolą, oskubywania wszystkich w taki sposób, by byli oni z tego zadowoleni. W gruncie rzeczy ma on naturę przy-biurkowego skryby, a tu kazali mu odgrywać wrednego nad-księgowego. Zanim się Tusk połapie, że to jest ponad siły tego wrażliwego i poczciwego człeka – człek na razie robi za bestię.

 

Arabski Tomasz. Mieszacz. Moim zdaniem, ciemna figura, ale nie pytajcie o więcej. Zresztą, on taki arabski jak ja hinduski.

 

Pawlak Waldemar. Naczelny strażak ochotniczy oraz szef frakcji, która ma silne zaplecze w samorządzie terytorialnym, czyli obcuje z ludem bezpośrednio, przy stole i przy robocie. W rządzie ma zadanie poszerzać wielo-środowiskowość, bo Tusk dba, by wokół niego mnóstwo było wlepek lewicowych, ludowych, religijnych, liberalnych – nawet jeśli do siebie nie pasują. Jako, że Tusk opanował sztukę trzymania Pawlaka na końcu kolejki, choć sadza go blisko siebie – Pawlak wciąż walczy o status rzeczywistego wicepremiera z osobami, które go wciąż ignorują. Moim zdaniem – to bomba zegarowa w rządzie.

 

A teraz wojsko

 

Bieńkowska Elżbieta. Dawno już pisałem, że to V kolumna tego rządu. Zagnieździli się u niej fachowcy (naprawdę, bez ironii!), którzy średnio raz na kwartał wstawiają na stronę mrr.gov raport, w wydźwięku antyrządowy. W prostych, choć oględnych słowach wskazują na liczne – i wciąż przyrastające, wciąż pęczniejące – niedostatki i niechlujstwa, ale tak to ubierają, że nawet sam Tusk i jego zausznicy nie łapią się w tym, co im pichci się pod samym nosem. Kiedyś, czerpiąc propagandowego tłustego wydawnictwa radzieckiego wydanego na chwałę ustroju, wykazywałem słabości gospodarki radzieckiej i państwa władającego Krajem Rad.  Dziś za pomocą raportów MRR w ten sam sposób pozwalam sobie obsobaczać rządy Tuskowe, za co dziękuję pani Elżbiecie.

 

Gowin Jarosław. Stronnik pana Boga, ale z pozytywną ponoć szajbą. Do dziś, choć kilka miesięcy poszło jak z nut, nie umiem pojąć, na czym polega ta jego deregulacja i czy przypadkiem nie został on po prostu ustawiony w pozycji alter-ego dla nieodżałowanego Palikota z jego „Przyjaznym Państwem” i luzem gadżetowym w kontaktach z mediami.

 

Sawicki Marek. Sprawny zarządca Ministerstwa i jego spraw. Widać, że rozumie, gdzie się znalazł i po co. Robi swoje, nie oglądając się na politykę. Ależ tak, on się na polityce zna, ale polska wieś i prowincja oraz każdy zjadacz chleba powszedniego woli, żeby znał się on na robocie, więc on się na tej robocie chce znać i chyba mu to wychodzi. W każdym razie nie słyszę większych uwag.

 

Cichocki Jacek. Jeden z dwóch, którzy mają konkretne zadania. Ten akurat ma przygotować operację „narodzie, morda w kubeł, schylić karki”, kiedy zaczną się szumy i ruchawki. W miarę młody: już wie o co chodzi, ale jeszcze nie podskoczy.

 

Siemoniak Tomasz. Drugi z dwóch. Zastąpił psychiatrę. Człowiek do specjalnych poruczeń: pozamiatanie w 36 Pułku, pozamiatanie po „gawronach”. Ogólnie zamiatanie kojarzy mu się z likwidacją, ale to chyba nie on wymyśla, tylko dzielnie wykonuje. Jak przez całe swoje krótkie życie.

 

Kosiniak-Kamysz Władysław-Marcin. Człowiek w zastępstwie. Koleżanka Fedak dała popalić i stała się nie do zniesienia. Młody jakoś przełknie wycinanki (raczej nie ludowe?) w systemie społecznego zabezpieczenia przed nędzą.

 

Zdrojewski Bogdan. Dobry na każdym froncie. Może nie ma tej charyzmy, co niektórzy jego poprzednicy (reżyser z jajami Dejmek, bawidamek Dąbrowski, umawiający się z „odeszłymi” Podkański, znawca antyków Krawczuk, satyr i sybaryta Sokorski, albo Motyka obyty z kielnią i wasserwagą bardziej niż z „art” i „bon-ton”) – ale zawsze to jednak ktoś w miarę normalny w tym zwierzyńcu. Profesorem Zinem i tak nie będzie.

 

No, i na koniec maruderzy, choć z buławami

 

Sikorski Radosław. Niepotrzebnie robimy mu nazwisko, wciąż komentując jego niesubordynowane, nadambitne wyskoki. Facet nosi w plecaku „pierwsze skrzypce”, choć między porcelanę bym go nie wpuścił. Wcielenie idei Carla Philippa Gottfrieda von Clausewitz, tej mówiącej, iż wojna jest naturalnym przedłużeniem dyplomacji, albo że pokój to chwila oddechu przed kolejną wojną. Bo on i dyplomatą, i ministrem od wojny był, a kim chce być – czort jeden wie, w każdym razie byle-premierostwo go nie zadowoli na pewno, gotów dla sławy roznieść w pył ten gabinet.

 

Mucha Joanna. Makolągwa z doktoratem i czarnym pasem (typowo wiejski ptak o smukłej sylwetce, ubarwieniem przypomina czeczotkę, ptak miły dla oka, towarzyski, dość ruchliwy i nieco płochliwy, lata szybko torem falistym, emituje szereg melodyjnych i fletowych trelów oraz gwizdów, które przeplecione są wabiącym głosem). Szczęściem dla Państwa (niekoniecznie dla nas), kto inny sprawuje kontrolę nad służbami, które będą nas pałować i poganiać w czasie festiwalu piłki okrągłej.

 

Arłukowicz Bartosz. Pan Doktor Ojboli. Z Regulaminu sprawności zuchowych: „Sprawność Doktora Ojboli ma uwrażliwić zuchy na dbałość o własne zdrowie, zwrócić im uwagę na przestrzeganie higieny osobistej oraz zapoznać z pracą lekarzy” (patrz: „Zuchowe Wieści” nr 3, 1992, albo Doktor Ojboli. W drużynie zuchów, cz. I, Warszawa 1972). Nie uwierzycie, w Ministerstwie funkcjonuje konkurs dokładnie pod tym samym zawołaniem! Pośród zabaw zuchowych Pan Minister udaje, że zna się na zarządzaniu mega-strukturą, pełną bezwzględnych graczy, pełną interesów rozmaitych społeczności i pełną interesów całkiem mętnych. Ale już chyba rozumie, po co go Tusk zabrał na swój pokład.

 

Nowak Sławomir. Arlekino. Kto nie zna tej piosenki, w wykonaniu Pugaczowej? Tam jest taki fajny fragment (tłumaczenie moje): „wychodzą na arenę siłacze, podkowy gną jak kołacze, łańcuchy rwą podźwignięciem ramienia, i klaszcze w dłonie zachwycony cyrk, a na arenę lecą zewsząd kwiaty, dla nich grają tusz i płoną oczy – a mną wypełniają przerwy, bo ja jestem błazen bez twarzy”. Kto takiej lizusowskiej marionetce dał najbardziej wrażliwą fuchę, ten wyobraźnię ma krótkawą.

 

Budzanowski Mikołaj. Aż strach, co on tam szykuje, skoro nic nie słychać o nim. To znaczy, wiadomo, prywatyzacje, ale skoro nikt nie zna szczegółów, to i nikt tego diabła nie oswaja…

 

Korolec Marcin. Cicho. I dobrze mu tak… małoż to problemów ma Patron?

 

Kudrycka Barbara. Za Jaremą: od poniedziałku – aż po poniedziałek z uporem haruje ferajna, a ja wstaję rano, poprawiam przedziałek, poprawiam przedziałek – i fajrant! Nauka, zwłaszcza taka spadająca poniżej 1% w budżecie – więcej nie wymaga.

 

Szumilas Krystyna. Szkoda gadać. Dopóki się nie pojawiała w mediach, to myślałem, że coś szykuje. Teraz wolę nie myśleć.

 

*             *             *

Jeśli się nie mylę w rachunkach, to nie licząc sierżantów i chorążych oraz hinduskiego – 35% tego rządu to ministrowie, a pozostali albo pajacują, albo „końce w wodę”, albo jak ten oberleutnant von Nogaj (ck Dezerterzy)…

 

Bez komentarza.