Przynależność a uwikłanie

2018-04-23 06:10

 

Będzie zatem „referat” na temat wymieszania tego co nas uswojszczyźnia z tym co nas niewoli. Czyli o opcjach-wyborach politycznych. Uwaga, będę używał słów trudniejszych niż gazetowe czy telewizyjne.

Każdy buduje swoją tożsamość dwutorowo: poprzez samonazwanie oraz poprzez przynależność. Samonazywając się jestem mężczyzną, ojcem, wrażliwcem. Przynależąc jestem harcerzem, wyznawcą, uczestnikiem. Najczęściej trudno jest te dwie ścieżki utożsamiania rozplątać, ale warto pamiętać, że są.

Kiedy zapytają w mojej obecności o mężczyzn – zgłoszę się odruchowo: wszak to moja cecha niezbywalna. Kiedy zapytają o harcerzy – zgłoszę się nie odruchowo, tylko z wyboru. O swojej męskości (panie, proszę się nie dąsać) zdecydowano poza mną, o mojej harcerskości ja sam decyduję i mogę tę decyzję zmieniać. Mężczyzną jestem ot tak, po prostu, harcerzem – z wyboru.

Dziś notka będzie wyjątkowo krótka, bo i sedno oczywiste: otóż nader często to co jest w rzeczywistości kwestią naszego wyboru – traktujemy jednak jakby było nam przypisane z zewnątrz, zdecydowane za nas, wrodzone.

Wtedy mówimy o uwikłaniu: mamy wszelkie dane, pełne prawo wybrać – a poddajemy się obcym zafiksowaniom i „czynimy jak ONI każą”.

Człowiek uwikłany – to człowiek zwyczajnie zniewolony. Czy taki ma być elektorat polski AD 2018?