Publifagi. Funkcje Inwestytury a Pentagram

2016-11-13 09:31

 

Mamy do czynienia – w Polsce to widzimy najwyraźniej, bo z bliska, obcując cieleśnie – z przebudową ustroju społecznego-gospodarczego, którą (paradoksalnie) najłatwiej jest zaobserwować w przestrzeni gier i zabaw politycznych. Przebudowa polega na tym, że poszczególne prerogatywy państwowe są konsekwentnie przenoszone ze scalonych konstytucyjnie urzędów, organów, służb – na „państwa w państwie” (po bliższym zapoznaniu się z problemem – takie PwP widać nie tylko w Polsce). Zatem „normalne” państwo obumiera, a jego miejsce w przestrzeni polityczno-gospodarczej zajmuje rosnąca liczba „państw w państwie”. Naturalne odruchy obywatelskie, demokratyczne, rynkowe, samorządne, autonomicznej przedsiębiorczości – są dla tego procesu przenoszenia władzy niebezpieczne, szkodliwe: aby je stłumić, zglajchszaltować – uruchamia się „publifagi”, robactwo społeczne, gospodarcze, polityczne, które zwalcza owe naturalne odruchy. Cała ta robota jest inicjowana, sterowana i nadzorowana przez Pentagram zza blanków Twierdzy Konstytucyjnej[1].

A więc – do rzeczy

Musimy wczytać się głębiej w pojęcie Pentagramu. I zauważyć, jak wiele ze sobą wspólnego ma on z Państwem Stricte i z Zatrzaskiem Lokalnym[2].

Zacznijmy od najbardziej powszechnego w każdej rzeczywistości publicznej – sitwiarstwa. Sitwą nazywa się szajkę, zgraną grupę, kompanię, związek, zmowę, spółkę łobuzów, dobrą komitywę – wzajemnie popierających się osób dążących do osiągnięcia własnych korzyści wbrew interesowi społecznemu. Jest to pojęcie absolutnie pejoratywne, obciążające wizerunkowo, ustawiające „sitwiarza” pod społecznym pręgierzem, w niektórych postaciach – inkryminowane. Sitwa (jid. szitwes, z hebr. szuttafuth: spółka) to połączenie się dla jakiejś sprawy, zwykle w niezbyt czystych intencjach. Synonimy sitwy to: kamaryla, klika, koteria, kółko wzajemnej adoracji, krewni i znajomi królika, mafia, układ. Słownik slangu w sitwie widzi gremium ludzi bezwartościowych, źle się zachowujących, często biednych. W gwarze złodziejskiej sitwa to spółka. W słowniku warszawskim sitwes oznacza złodziejskiego wspólnika[3].

Jeśli mówimy, że na Pentagram składają się wzajemnie przenikające się, nierozerwalnie powiązane mega-biznes, mega-służby, mega-polityka, mega-gangi i mega-media – to rozumiemy, że chodzi o „entity” (unternehmung), które już osiągnęły sukces magnificencyjny[4] (luminarze, prominenci, „figury”, „grube ryby”, rekiny, notable, VIP-y, bonzowie, magnaci-baronowie, persony), ich chlebem codziennym są trwale obniżone koszty funkcjonowania (fatyga), trwale podwyższone, ponadprzeciętne korzyści z działania, ich udziałem jest potęga-moc znana „poliszynelowi” oraz charyzmatyczne beneficja związane z ich osobliwym tabu, uświęceniem, sakralnością, meta-mitycznością[5]. W Pentagramie nie ma „byle kogo”, kogoś komu można zadać pytanie „kim-żesz ty w ogóle jesteś”.

Laboratorium dla Pentagramu jest Zatrzask Lokalny. W mojej redakcji tego pojęcia (jestem jego autorem) chodzi o powszechną, poliszynelową świadomość, z kim lokalnie, kiedy, „poprzez kogo”, w jaki sposób, za ile i w jakiej formie trzeba załatwiać rozmaite sprawy, gdzie szukać „dojść” i „przełożeń”, gdzie bywać i „składkować”, jaki pakiet „poglądów praktycznych” głosić, z kim się zadawać – aby „się powiodło”, a z drugiej strony komu nie wolno nadepnąć na odcisk, kogo obchodzić z daleka, do jakiej nagonki się przyłączyć, z kim się nie zadawać, za czym broń boże nie optować – by uniknąć kłopotów, przeżyć.

Oczywiście – w Zatrzasku Lokalnym nie ma „wyrośniętych powyżej ołtarza” luminarzy-prominentów: oni co najwyżej mogą swoją obecnością i ważkim słowem „namaszczać” i zaświadczać „imprimatur” lub „niesmak”. Dobry gospodarz – wójt, burmistrz, prezydent miasta – to taki, który umie zmontować nieformalną „radę uzgodnieniową” z lokalnych biznesmenów, dyrektorów filii „warszawskich” biznesów (np. bankowych, medialnych, dystrybucyjnych) i podmiotów infrastruktury krytycznej (wodociągi, prąd, ciepłownictwo), spółdzielni mieszkaniowej, proboszczów, wziętych „tutejszych” społeczników, dyrektorów szkół, placówek medycznych, szefami policji, sądów, ZuS-ów, pośredniaków, do tego „miś” w postaci znanego w kraju artysty czy intelektualisty, mieszkającego w sąsiedztwie. Do tego umie zmontować taką Radę Gminy, Powiatu – która bez wnikania w szczegóły będzie kontrasygnować „przedłożenia” zarządu, w zamian za zlecenia czy dodatkowe apanaże.  I jeszcze umie utrzymać balans pośród „niezadowolonych”: stanowią oni u dobrego gospodarza tak słabą i rozproszoną mniejszość, że uchodzą za dyżurnych malkontentów. Których można krzywdzić, nikt się za nimi nie ujmie.

Zatrzaski Lokalne są nośnikami „przełożeń” między klikami i koteriami. O ile klika to „zwykła” grupa szemranych interesów i geszeftów – o tyle koteria to platforma zarządzania klikami, żyjąca z „politycznej zdolności” zawierania umów wyborczych opłacanych zobowiązaniami wobec „sponsorów kampanii”. Koteria potrafi spowodować, że jakaś grupa obywateli nie ma „zdolności wyborczej”, a jeśli już kogoś wprowadzi do Rady – to nie ma „zdolności koalicyjnej” i robi za „trędowatą”.

Polityczna zdolność koterii tygli się wokół kamaryl. Kamaryle – to sztaby-kierownictwa ugrupowań nastawionych na żerowaniu wyborczym, czasem kryjących się za bezpartyjnością i obywatelskością, sprawujące społeczno-polityczną funkcję „grupy trzymającej władzę”. Niezależnie od wyniku „wyborów-głosowań-losowań” kadencyjnych, zarządzanych przez Państwową Komisję Wyborczą – kamaryle zawsze obejmą jakąś część Nomenklatury. To one są sprawcą niebywałego rozrostu „biurokracji”: przyznanymi powyborczo połaciami publicznego sukna muszą zarządzać (i ich pilnować dla „nas”) konkretni ludzie z konkretnymi upoważnieniami, a wokół nich muszą zainstalować się „podlegli czynownicy” oraz „kiście geszefciarskie”.

Kamaryle swoją realną moc czerpią z „list osobowych”. Jeśli kogoś dziwi, że kilku posłów jest zdolnych dokonać schizmy i założyć ugrupowanie, które od razu w sondażach zdobywa jakieś realne poparcie – to niech zrozumie: istnieje „lista osobowa”, która ma ponadprzeciętną informację na temat podskórnych mechanizmów działania Państwa (urzędów, służb, organów, praw) i umie je wykorzystać dla wykonania zleceń płynących od Pentagramu – a jednocześnie umie ten Pentagram reprodukować, odświeżać, przeredagowywać. „Lista osobowa” to osoby nietykalne politycznie.

Regulamin Sejmu, Ordynacja Wyborcza oraz Konstytucja – to trzy różnej (nieporównywalnej) wagi akty, które ściśle ze sobą „współpracują”, wyłaniając owych kilkanaście osób, które rzeczywiście rządzą Krajem i Ludnością, pozostałych posłów, senatorów, rzeczników, ministrów, „trybunalników”, NIK-owników, GUS-owników – używając dokładnie tak, jak lokalni gospodarze traktują radnych i szefów placówek podległych: używa ich wyłącznie do kontrasygnowania tego, co uzgodnione na „wyżynach”. Zapewne trudno w to uwierzyć, ale ,kiedy spotyka się taki kilkunasto-osobowy konwektykl (on się nigdy nie spotyka, bo to przecież „śmiertelni wrogowie”) – to uzgadniane sa największe wyobrażalne „deale”, po czym na roboczo dokonuje się „gra decyzyjna”: Ziutek, twoja kamaryla zgłosi inicjatywę zmyłkową, moi ją obsobaczą, Franek ją poprawi, ostatecznie stworzymy coś bla-bla, a chodzi o przemycenie tej poprawki, tego urzędziku, tego podateczku, aby Pentagram miał z czego nam dogodzić za rok. Czyli odbywają się geszefty niczym gumienne, ale mające wpływ na kształt budżetów, możliwości gospodarcze, ustrój gospodarczy, wyniki wyborów.

Wynik takich uzgodnień jest zawsze ten sam: pośród wielkich zadęć i napuszeńi powstają zamaszyste dokumenty o treściach wzniosłych i epokowych, a w ogólnym nastroju podniosłości Pentagram dostaje do ręki narzędzie pomnażające jego moce: jakiś zapisik w poprawce do poprawki, jakieś upoważnionko dającego pole do konkretnych mega-geszeftów. Bywają „zapisiki” warte miliardy, za które warto wyłożyć kilkaset milionów w kampanii zwanej wyborczą. Warto też zniesmaczyć każdego „naturszczyka”, który zdobywa popularność obnażając, jak to wszystko działa. Czasem „elektorat” daje sobie wmówić (media), że ten rzecznik krzywdzonych, poniżanych i wyzyskiwanych – to jest najgorsze ścierwo, co to kradnie, kabluje, uprawia sodomię i pomaga chwytać niewinne dzieci z przeznaczeniem na macę, a do tego ma to i owo za uszami, co jest jeszcze bardziej ponure.

 

*             *             *

Gdzieś w symbolicznej przestrzeni między Zatrzaskiem Lokalnym (zwanym eufemistycznie Samorządem Terytorialnym) a Pentagramem (niekiedy nazywanym Układem) – redaguje się ustrój gospodarczy, czyli pole pozostające pod władaniem Ultragospodarki. Na Ultragospodarkę składają się:

1.       Administracja – fraktalny[6] zbiór placówek operujących „bazami danych”, pozwalających „profilować” dowolnego „interesariusza”;

2.       Infrastruktura – fraktalna sieć uniwersalnych instalacji gospodarczych, w założeniu powszechnie dostępnych, ale naprawdę „nomenklaturowanych”;

3.       Walory – rhizomifraktalny[7] tygiel bankowo-kredytowo-funduszowo-budżetowo-ubezpieczeniowo-gwarancyjny, obejmujący też regalia[8];

4.       Polityka – pentagramowy zespół podmiotów decydujących o alokacjach i pływach gospodarczych;

Prageneza Ultragospodarki wywodzi się z „mnożnikowania”: podmiotom gospodarującym opłaca się wydać „po złotówce” na wspólna administrację, by w efekcie dostać korzyść „dwuzłotową”. Tym samym podmiotom opłaca się wydać znów „po złotówce” na infrastrukturę, która ułatwi i przyspieszy zarówno ich odrębne działania gospodarce, jak też funkcjonowanie Administracji. I tak dalej.

Rzecz w tym, że po jakimś poziomie nasycenia poszczególne elementy-szczeble Ultragospodarki wchodzą w rolę alienatorów wobec tych podmiotów, na służbę których zostały powołane: alienacje rozumiem jako wyobcowanie, przeciwstawienie, przemożność i powodowanie. Również Administracja – która sama jest alienatorem dla podmiotów gospodarujących, na których służbę ją stworzono – sama jest poddana alienacji przez Infratsrukturę, Walory i Poltykę. Infrastruktura uzależnia od siebie podmioty gospodarujące i Administrację (owijając je sobie wokół palca) – ale sama jest alienowana przez Walory i Politykę. I tak dalej[9].

Warto zauważyć, że polska Ultragospodarka jest wpisana „kodem kolonialnym” w struktury – a więc i interesy – zarówno Unii Europejskiej[10], jak też NATO[11].

Ostatecznie wracamy do tej rzeczywistości, która kilkunastu osobom „trzymającym władzę” w Państwie – pozwala skutecznie i poza wszelką kontrolą zarządzać wedle własnego widzimisię Krajem i Ludnością[12]. Jedynym zagrożeniem dla takiego ustroju jest on sam. Oparty jest bowiem na pasożytniczym karmieniu się Zatrzasków Lokalnych, klik, koterii i kamaryl oraz Pentagramu – dobrem wspólnym już wytworzonym i możliwościami dalszego tworzenia dobra wspólnego, tkwiącymi w ludzkiej Naturalnej Żywotności Ekonomicznej (NEV) oraz w Przedsiębiorczości (PP).

Kiedy Administracja, Infrastruktura, Walory i Polityka, mające u podstaw mnożnikować NEV i PP, stają się alienatorami, które coraz więcej ciążą Gospodarce (pęczniejąca Nomenklatura, lliczniejące kiście geszefciarskie, coraz większe haracze budżetowe, coraz mniej wspólnego z budżetu, bo Pentagram „na głodzie”) – Państwo ucieka się do jedynego możliwego zabiegu ( i czyni to albo z wyrachowaniem, albo „przyciśnięte” okolicznościami nierównowagi, np. zadłużeniowymi): oddaje swoje prerogatywy (decyzyjność, instancyjność) „państwom w państwie”, wyradzającym się z całości gospodarki „eksklawom”, wybrzuszającym się z samo-komplementarnego organizmu społeczno-gospodarczo-państwowego i związanym z nim jedynie „pępowiną ssącą”.

 

 

FUNKCJE

 

MEGA (odniesiony sukces magnificencji)

 

BIZNES

SŁUŻBY

POLITYKA

GANGI

MEDIA

Punkty czerpalne

przetargi, zlecienia publ.

spółki Skarbu Państwa

donatorzy kampanii

fundusze społeczne

dęte reklamy i patronaty

Instrukcje połowowe

sieci sprzedaży

rozległy szantaż

podatki, akcyzy, itp.

rekiet, rewiry

abonamenty, kodowanie

Budżety resztowe

fundusz korupcyjny

fundusz operacyjny

diety, fundusz reprezentac.

fundusze „wyprane”

projekty specjalne

Monumenty

kryształowe siedziby

kazamaty specjalne

pałace władzy, belwedery

jaskinie lwa, gawry

news-room, super-studio

Struktura lenna

premiowanie, awanse

hierarchia ścisła

nomenklatura, alokacje

protektoraty, rewiry

pod-imperia, redakcje

Kompetencje decyzyjne

patrymonium

gabinet

otoczenie „mocodawcy”

„rodzina”, chrzestni

wydawcy, naczelni

Przepływ sprawozdań

księgowość kreatywna

„teczki”

eventy

liczarnie, pralnie

dywersyfikacja

 

Tabela obrazuje pięć elementów Pentagramu i wzajemne podobieństwa meta-funkcji „państw w państwie” w każdym z tych elementów (mega-biznes, mega-służby, mega-polityka, mega-gangi, mega-media). Państwa w Państwie (PwP) wyłaniają się „z tabelki” w taki sposób, że redagowane są zbiory „rubryk”, które nie muszą być dobierane „pionowo” lub „poziomo”: wystarczy skompletować „fals-kanon logistyczny”[13] dobierając – przykładowo – zacienione pola, postawić na czele zaufaną grupę z wyraźnym liderem – i już PwP gotowe. Pamiętać należy, że wyłanianie się PwP to proces przebudowy ustrojowej, a nie jakaś zadekretowana rzeczywistość, więc wszelkie uproszczenia spełniają tu rolę „dydaktyczną”, a nie opisową.

Jednym słowem: Pentagram zagnieżdża się w Ultragospodarce, powoli wypierając stamtąd zagnieżdżone wcześniej Państwo (to zaś, zagnieżdżając się, niwelowało wszelkie mnożnikowanie gospodarcze, przeistaczając Administrację, Infrastrukturę, Walory i Politykę w „kolektywnych łupieżców”). Kiedy Państwo traci na rzecz Pentagramu kontrolę nad węzłowymi statystykami (wskaźniki, parametry, indeksy, normy, standardy, certyfikaty, słupki, tabele, wykresy) – przekazuje swoje prerogatywy nowemu, wschodzącemu suwerenowi, czyli „państwom w państwie”, które jawnie, a przynajmniej bez skrępowania podporządkowują się Pentagramowi.

 

*             *             *

Taki ustrój jest zabetonowany do granic możliwości i bywa, że owych „kilkunastu” przestaje się poczuwać do „mężostwa stanu”, przestają być dobrymi gospodarzami (na wzór gospodarzy gminy, miasteczka, regionu, jak w opisie Zatrzasku Lokalnego). Taki brak opamiętania rodzi zaburzenia równowagi i generuje ruch „indignados”.

Łatwo jest sobie wyobrazić coś, czego i tak doświadczamy: wyłanianie kandydatów w dowolnych „wyborach” (czyli głosowaniach, losowaniach) odbywa się z minimalnym, podrzędnym udziałem obywateli (elektoratu), co oznacza, że kandydatami zostają w przeważającej większości osoby-ugrupowania gotowe służyć klikom, koteriom, kamarylom – w dodatku sprawdzone w tej roli lub mające solidna rekomendację (stąd łatwość tworzenia nowych, schizmatycznych partii przez grupę znanych postaci publicznych). Niezależnie zatem od wyniku głosowania wyborczego – u władzy na różnych szczeblach pozostają osoby dyspozycyjne wobec Pentagramu, rozumiejące, że pośród „wielkiego zapracowania” ich podstawowym obowiązkiem jest inicjować i wspierać rozmaite „przepisiątka” dające Pentagramowi coraz większą magnificencję.

Proceder ten jest umiędzynarodowiony przez osobliwą „Hanzę” Państw Stricte, dla której Państwa Adekwatne są zaledwie fasadą, sztafażem, „demokratyczną legitymizacją”.

Wszystko to odbywa się w sosie kulturowym, umożliwiającym „fermentacyjne” przejmowanie prerogatyw państwowych przez „państwa w państwie”, pod patronatem Pentagramu.

Trzeba sobie wyobrazić, że dla Pentagramu wszelkie odruchy obywateli-przedsiębiorców[14], mające charakter rynkowy, demokratyczny, rhizomalny – to zagrożenie dla opisanego wyżej, zabetonowanego ustroju. Reakcją na to jest zawsze i w każdym wypadku budowanie „ruchu pro-ustrojowego”, jak w tabeli poniżej:

 

 

FUNKCJE

 

UPRAWY PUBLIFAGÓW (niszczycieli zdrowych odruchów)

 

M-BIZNES

M-SŁUŻBY

M-POLITYKA

M-GANGI

M-MEDIA

Zaciąg osobowy

„skauci”[15]

„stuki”[16]

„hunwejbini”[17]

„czeladnicy”[18]

„stażyści”[19]

Infiltracja

konkursy, turnieje

środowiska kontestacyjne

organizacje pozarządowe

straceńcy

studenteria

Dyscyplina

czarna lista zatrudnień

nękanie niepokornych

anatema

odstrzał niewiernych

odmowa kolaudacji[20]

Projektale

nowoczesne czerpadła i łowiska

walka z terroryzmem, korupcją, itp.

Kampanie sanacyjne, np. tanie państwo

„Słupy”  legalnych biznesów

Nowe iteracje rozgłośni

 

Otóż cała ta aktywność opisana w drugiej tabeli – to uprawa „publifagów”. Poszczególne jej kultury-plantacje – to „państwa w państwie”. Jeszcze raz podkreślmy: najbliższe akapity pisane są z punktu widzenia Pentagramu i „państwa w państwie”, czyli przeciw odruchom demokratycznym, rynkowym, rhizomalnym.

W tabeli powyżej jest zaznaczony pasek, zatytułowany „zaciąg osobowy”. W rzeczywistości chodzi nie tylko o pojedyncze osoby kaptowane na jakiejś zasadzie, ale o całe grupy, może i środowiska.

Ale uporządkujmy.

Fagi – to takie mikroorganizmy, które żywią się bakteriami. Istnieje cała gałąź medycyny, która zajmuje się aplikowaniem fagów dla leczenia niegojących się ran, infekcji wewnętrznych, nawet zatruć. W biznesie medycznym zwyciężyła, co prawda, farmakologia, ale Gdy antybiotyki nie radzą sobie z zakażeniem bakteryjnym, do walki z chorobotwórczymi zarazkami kierowane są fagi.

Pedia: Metodę tę zastosował po raz pierwszy w 1919 roku współodkrywca fagów, franko-kanadyjski lekarz Félix d'Hérelle, do leczenia osób chorych na czerwonkę bakteryjną. Metoda ta przeżywała rozkwit w latach 1920–1940, jednak w czasie II wojny światowej oraz po jej zakończeniu została wyparte przez leczenie oparte na antybiotykach. Równolegle z antybiotykoterapią była stosowana jedynie w Związku Radzieckim.

Od końca XX wieku w krajach zachodniej Europy terapia fagowa zaczyna być coraz częściej uważana za metodę przyszłościową i jedyny sposób leczenia chorób wywoływanych przez bakterie odporne na antybiotyki.Ciekawostka: Obecnie jedyną placówką badającą zastosowanie bakteriofagów na terenie Unii Europejskiej jest Ośrodek Terapii Fagowej przy Instytucie Immunologii i Terapii Doświadczalnej PAN im. Ludwika Hirszfelda we Wrocławiu, który prowadzi swoje badania od chwili założenia w 1952 roku.

Podstawową rolą fagów publicznych, publifagów hodowanych przez „państwa w państwie” przeciw zagrażającym ich wschodzącej dominacji odruchom rynkowo-demokratyczno-obywatelskim, zatem rolą skautów, stuków, hunwejbinów, czeladników i stażystów – jest uruchamianie nagonek, organizowanie linczów, wywieranie presji, zastraszanie, prowokowanie awantur i hejtu, w ostateczności „pokojowe” naciąganie bogu ducha winnych szarych ludzi – byle tylko wizerunkowo spaskudzić i osłabić „niemiłe Pentagramowi” odruchy społeczne[21]. Dominacja Pentagramu w procesie przenoszenia prerogatyw z Państwa na „państwa w państwie” musi być niepodwaqżalna i to tego przyrządzona w sosie „umacniania demokracji, wspierania przedsiębiorczości, poszerzania rynku, budowania postaw obywatelskich”.

Zaciąg osobowy – ćwiczony jest i rozliczany przede wszystkim w stosowaniu Więcierzy Mętnych. Definiuję to pojęcie jako specjalny „preparat” biznesowo-polityczny, zmontowany przez znawców prawa i jego praktycznych zastosowań, na który składają się przepisy, algorytmy, procedury, regulaminy – stanowiące w swej istocie pułapkę dla naiwnych, którzy sądzą – jak kura Lema[22] – że wystarczy „dobrze się prowadzić i nie kombinować”, by przejść bezpiecznie przez życie.

 

*             *             *

Kilka akapitów na temat Więcierzy.

Doprawdy naiwni są wszyscy, którym się zdaje, że jeśli tylko żyć będą cnotliwie, porządnie i gospodarnie – resztę załatwią za nich urzędy i organy oraz służby, bo „oni już tam dobrze wiedzą co i jak”.

Państwo ma to do siebie, że żyje z tego, co odda mu obywatel. Dobrowolnie albo na siłę. Jeśli takie Państwo jest gospodarne jak większość jego obywateli – to i tak ma obyczaj dzielenia nadwyżek najpierw sobie, a potem dopiero wzmacniania obywateli i ich zapobiegliwości.

Jeśli jednak Państwo jest niegospodarne – to nie redukuje swojej łapczywości, tylko głębiej i bardziej stanowczo sięga do obywatelskich kieszeni.

Zatem jeśli – obywatelu – chcesz przemknąć przez życie cicho i cnotliwie – raczej Państwo ci nie pozwoli.

Więcierz zwykły to taka sztuczka Państwa: robisz coś 1000 razy, wciąż tak samo, masz z tego jakiś grosik. A tu za 1001-wszym razem gwizdek policjanta, albo nota z urzędu, albo wizyta śledczego. Złamałeś przepis. Tak, masz rację, wczoraj go nie było, tego przepisu, dziś jest. Prosisz o wybaczenie, nie zauważyłeś. Wybaczamy, ale zapłacić musisz.

Państwo jednak nie jest głupie. Nie może tak robić w nieskończoność, bo go ludzie wyśmieją. Wszak Państwo- to konkretni ludzie, chcą nadal być wybierani i nadal sprawować swoje urzędy i stanowiska. Zatem pozwala, by „krewni i znajomi króliczka” zakładali więcierze mętne.

Więcierz mętny to pułapka, zastawiana przez pożyczkodawców i kredytodawców, przez usługodawców, przez sprzedawców towarów, przez prawników i menedżerów, windykatorów, policjantów – przez każdego, kto wie, jak i gdzie „lody się kręci”.

Pułapka składa się z przepisów, procedur i okoliczności. Zakładana jest w postaci regulaminu usługi, ogólnych zasad sprzedaży, drobnych dopisków na umowach, ale też prymitywnie, np. w postaci zaczajonych w krzakach chłopców-radarowców.

Każdy, kto czegoś chce – ociera się o pułapkę. Większość w nią nie wpada. Ale wystarczy, że wpadnie co dziesiąty. Nie zapłaci raty w terminie, naruszy warunki gwarancji, przekroczy minimalnie jakąś normę. Na to czekali! Wtedy zamiast oczywistej rynkowej ceny za to, co nabył – płaci wiele, wiele więcej. Do tego ma kłopoty i wielkie poczucie niesprawiedliwości. Ktoś wyraźnie go wciągnął w pułapkę!

Wtedy idziemy do Państwa ze skargą: do urzędu, organu, sądu, prokuratury, policji. A tu – jeszcze jedna niespodzianka! Ten co nas oskubuje – już tu był! To my jesteśmy podpadnięci, a nie on! Ale nawet, jeśli nie był – i tak Państwo jest po jego stronie. Bo o to chodzi w więcierzu mętnym! Wszak oni wszyscy – zastawiacze pułapek, rwacze dojutrkowi – idą w sukurs Państwu, które jest na pewno łapczywe, choć nie na pewno gospodarne…

Bankowi, wydrwigroszom, służbom, urzędom, dostawcom abonamentowym – „nie opłaca” się normalny zysk, tantiema, rata, opłata. Dlatego umyślają więcierze mętne, z błogosławieństwem Prawa, i zastawiają je. Życie obywatela u boku zbankrutowanego Państwa – to marsz przez coraz gęstsze pole minowe.

Państwo – w każdym razie, nawet jeśli jest w dobrej gospodarskiej kondycji – ceni niezwykłą przedsiębiorczość rwaczy dojutrkowych[23], a w nosie ma twoje, obywatelu, cnotliwe i zapobiegliwe życie i zapotrzebowanie na święty spokój. Dlatego wyrokiem, postanowieniem, decyzją, wykładnią, pouczeniem – „rozstrzygnie” twoje wątpliwości najczęściej przeciw tobie. Ty mu wszak nie dasz dodatkowej kasy – zaś przedsiębiorczy rwacz dojutrkowy – zapłaci podatek od swojej przedsiębiorczości polegającej na odsysaniu twoich dóbr i dołoży nieco „pod stołem”. Opłaci mu się, Państwu nie zawsze. Stracisz – ty.

A gdybyś nie zrozumiał nadal - zawsze Państwo ma swój gaz pieprzowy, pałkę, środki przymusu bezpośredniego... oraz dyżurnych publifagów umiejących tymi narzędziami operować równie sprawnie, jak więcierzami mętnymi.

A co wtedy, kiedy Państwo jest bankrutem? Kto widział w życiu bankruta lub sam nim był – wie, że nie wolno mu wierzyć w żadne solenne słowo. Interesuje go tylko twoja gotówka albo podpis pod zobowiązaniem, a nawet publiczne oświadczenie, że go obywatel wesprze. Ktoś pamięta, jak Radziwiłł wrobił Kmicica w „rycerskie” zobowiązanie? Potem już tylko mówi: zobowiązałem, się, oczywiście, ale warunkowo, musiałeś źle usłyszeć! Masz wątpliwości? Idź do sądu, do instancji, do samorządu. Masz swoją demokrację, korzystaj z niej!

 

*             *             *

Mamy w Polsce, ale i w Europie, a na pewno również w Ameryce – z trwającą od jakiegoś czasu przemianą paradygmatów kulturowo-cywilizacyjnych.

Za Pedią: Arystoteles rozróżniał cztery rodzaje oligarchii[24]. Wymienił je w swojej „Polityce”:

1.       Pierwszy jej rodzaj występuje, jeśli większa liczba obywateli posiada majątek, lecz mniejszy, nie nazbyt wielki. Kto taki majątek zdobędzie, ma możność brać udział w życiu publicznym, że zaś uczestniczących w nim jest mnóstwo, więc z konieczności nie ludzie, lecz prawa władają.

2.       Jeśli zamożnych ludzi jest mniej niż w poprzednim wypadku, ale większym rozporządzają majątkiem, to powstaje drugi rodzaj oligarchii, bo mając większe środki, większe podnoszą roszczenia. Dlatego sami wybierają spośród innych obywateli ludzi wchodzących do rządu państwa i odpowiednie prawo w tym względzie wydają, ponieważ nie są jeszcze dość silni, by przez prawa rządzić.

3.       Jeśli zaś stan ten spotęguje się przez to, że jest ich jeszcze mniej, a większe mają majątki, powstaje trzeci stopień oligarchii, w której oni to sobie samym nadają urzędy, ale na podstawie prawa postanawiającego, że w razie śmierci któregoś syn obejmuje po nim urząd.

4.       Czwarty, najbardziej zdegenerowany rodzaj oligarchii, występuje wtedy, gdy majątki ich i liczba zwolenników wzrosną nadmiernie, to będzie to panowanie wielmożów, które bliskie jest monarchii, i nie prawa wówczas, lecz ludzie są wszechwładnymi panami.

Od oligarchii, którą uważał za ustrój zdegenerowany, odróżniał jednak Arystoteles arystokrację, dobry ustrój, który oddaje rządy ludziom bezwzględnie najlepszym pod względem moralnym, a nie dobrym tylko pod pewnym względem.

Powyższe uwagi nt. oligarchicznych rządów nie są przytaczane z myślą, że jesteśmy świadkami osobliwego atawizmu politycznego. Natomiast warto Dużymi Literami zaznaczyć: elektorat-publiczność-gawiedź-maluczcy-niezamożni-nieznaczący – są konsekwentnie odsuwani od jakiegokolwiek wpływu na procesy gospodarcze, są „koszarowani” w reżimie kliencko-konsumencko-pracowniczym.

Gospodarka jako fenomen „troi” się: mamy gospodarkę Pentagramu (zagnieżdżonego w Ultragospodarce), gospodarkę przedsiębiorców i obywateli (tyglących się w rynkowo-demokratycznej rzeczywistości podporządkowanej celom Pentagramu), oraz gospodarkę wykluczonych (ze zdegradowanym, zdezintegrowanym morale, nastawionych bezradnie na „dokarmianie za nic”). Rządzą tymi gospodarkami zupełnie odrębne paradygmaty, a spośród tych trzech dominuje gospodarka Pentagramów.

To one uruchamiają takie operacje, jak „dwa majdany” przeciw Janukowyczowi, jak polski KOD, jak impeachment dla Trumpa planowany już teraz, zanim objął urząd.

 

 



[1] Pojęcie Twierdzy Konstytucyjnej wprowadziłem ładnych kilka lat temu, wraz z takimi jak Zatrzask Lokalny czy Pentagram albo Więcierz Mętny. Najkrótsza z możliwych definicja Twierdzy to: konstelacja przepisów, norm, certyfikatów, dopuszczeń, wykładni, standardów, algorytmów, procedur, obyczajów, upoważnień, immunitetów, przywilejów – która tworzy mur pomiędzy Społeczeństwem a Państwem i daje elitom (np. Nomenklaturze, „władzy”) okazję do bezkarnego rażenia Społeczeństwa dowolnymi nieprawościami zza tego muru;

[2] Pentagram, Państwo Stricte i Zatrzask Lokalny – to pojęcia ukute przez niżej podpisanego w ciągu ostatnich kilku lat: w notce są jeszcze inne autorskie pojęcia, którymi zastępuję tradycyjną narrację;

[3] Patrz: Maria Strycharska-Brzezina „Polszczyzna Żydów”, Warszawa – Kraków. Rozprawę habilitacyjną ˜„Południo­wo­kre­so­wa pol­szczyna Żydów" obroniła ona w 1979 r. na Wydziale Filologicznym UJ; 

[4] Motorem działania człowieka (w pojedynkę i w konstelacjach, takich jak rodzina, wspólnota, sąsiedztwo, firma, organizacja, samorząd – jest nie zysk, ale magnificencja, wzrastanie i pęcznienie od „małysza” po status monumentalny;

[5] Te cztery atrybuty magnificencji składają się w mojej koncepcji na Quattro-Homo;

[6] Fraktal – w rozumieniunp.  Benoita Mandelbrota, Constantina Carathéodory'ego i Felixa Hausdorffa;

[7] Pojęcie „rhizoma” (korzeń-pnącze, żywy spontaniczny bezład) wprowadzili doo nauk społecznych  Gilles Deleuze, i Félix Guattari, pojęcie „rhizomifraktalia” jest moje (JH) i oznacza komplementarne przestrzenie, w których mocują się i zarazem uzupełniają fraktale i rhizomie;

[8] Regalia (dosł.: królewszczyzna) – obejmują to, co dziś obejmuje Skarb Państwa, ale też np. prawo bicia monety, ustanawiania prawa lokalnego i branżowego, pobierania podatków, wydawania certyfikatów, itd., itp.;

[9] Więcej: proces jest już obecnie tak bardzo umiędzynarodowiony, że ewentualne korekty w pojedynczym kraju-państwie są przeciw-skuteczne. Dbają o to Państwa Stricte, powiązane międzypaństwowo w sposób absolutnie niewybieralny i poza kontrolą społeczną. Państwo Stricte – przypomnijmy – to kierownictwa resortów siłowych, służb specjalnych, infrastruktury krytycznej, skarbówki, organów kontroli, dyplomacji – mające duży procent „poufności” w swoich działaniach i budżetach, w odróżnieniu od Państwa Adekwatnego: resorty gospodarcze (handel, rolnictwo, przemysł, usługi, budownictwo, kultura, nauka, oświata, socjal);

[10] Unia Europejska, której ustrój, mechanizmy hybrydowego zarządzania budżetami, standardami, normami, certyfikatami, regulowania równowagowego i kryzysowego – zaprojektowane były (Traktaty Rzymskie, a później Nicea, Lizbona, Maastricht) na zaadoptowanym wzorcu teutońskiej Großdeutschland (patrz: kluczowa rola Waltera Hallsteina) – dziś już „zapada się” pod tą koncepcją i „przechodzi” na model „państw w państwie”, poręczniejszy dla Inwestytury;

[11] Inwestytura amerykańska, oparta o elementy Banku Światowego, Międzynarodowego Funduszu Walutowego,

[12] Model nie jest aż tak klarowny. Niech posłuży tu przykład nieoczekiwanej zmiany na stołku Prezesa PSL w roku 2012: pełniący z ramienia PSL rolę Wicepremiera samowolnie (wbrew nowemu szefowi) zrezygnował z funkcji Wicepremiera, Premier tę dymisje przyjął lekceważąc kompetencje nowego szefa PSL (J. Piechocińskiego). Jednak całe ministerstwo (i duża połać Nomenklatury) nadal pozostawało kadrowo „z nadania” W. Pawlaka, co oznaczało, że dowolna instrukcja i polecenie Piechocińskiego było „towarzysko” konsultowane z Pawlakiem, przynajmniej przez jakiś czas. Nie dość, że PSL-owska kamaryla uległa w ten sposób rozstrojeniu, to struktura decyzyjna Państwa (i tak zaciemniona) została jeszcze bardziej „rozczochrana”, aż dopiero cierpliwa praca Pentagramu pozwoliła uporządkować ten bałagan;

[13] Trójkanon logistyczny – przedstawiony przeze mnie (JH) w SGH: powiada on, że sprawny system wyposażony jest w trzy cechy, jednoznaczny cel (by uniknąć programowania wielokryteriowego), mechanizm samonapędzający (by uniknąć marketingowego wmuszania) oraz dominację beneficjenta końcowego (buty produkujemy przede wszystkim dla klienta, a nie dla zysku). Fals-kanon jest odwrotnością Trój-kanonu: cel jest funkcją widzimisię mocodawcy, samonapędzanie zastąpione przez nakazowo-rozdzielcze wmuszanie, beneficjentem dominującym jest PwP;

[14] Bez końca będę podkreślał, że chodzi nie tylko o przedsiębiorczość biznesowo-komercyjną, ale też społecznikowską (charytatywno-filantropijną, obywatelsko-pozarządową), naukową, artystyczną, dziennikarską;

[15] Grupa skautów biznesowych to np. ankieterzy, akwizytorzy, „inwestorzy” w piramidach finansowych i wszelcy inni naganiacze czy łowcy wkładów, talentów itp.;

[16] Stukiem w służbach sekretnych nazywa się pogardzanego donosiciela, współpracownika „za frajer”, skaptowanego z wykorzystaniem jakiejś osobistej słabostki czy niejasnej okoliczności;

[17] Pełne”hunwejbinów”, bezkrytycznie wyznających „wiarę” w idee polityczne, są np. młodzieżówki partyjne;

[18] Czeladnik – to członek-aplikant grupy przestępczej, który jest jeszcze przed „inicjacją”: musi wykonać jeden lub kilka aktów przestępczych ostatecznie kompromitujących go przed wymiarem sprawiedliwości, aby grupa miała na niego „haka”, dopiero wtedy staje się „żołnierzem”;

[19] W mediach stażyści wykonują prace poniżające i zastępcze, usługują „wziętym” dziennikarzom, nawet jeśli mają „pióro” albo „instynkt medialny” lepszy niż niejeden „wzięty”: podobnie jak „czeladnik” musi się wkupić jakimś dziennikarskim świństwem;

[20] Kolaudacja (łac. collaudatio 'pochwała' od collaudare 'wspólnie chwalić')  – to rodzaj cenzury wewnętrznej, komisyjny odbiór filmu, słuchowiska lub widowiska telewizyjnego połączony z dyskusją na temat jego wartości i ideowego oddziaływania. W krajach kontrolowanych przez reżimy autorytarne, totalitarne (np. kraje realnego socjalizmu, kraje pod rządami nazistów itp.) szczególne znaczenie przywiązywano do wymowy politycznej, domagając się niekiedy wprowadzenia zmian do utworu lub zarządzając restrykcje co do jego rozpowszechniania. Kolaudacją nazywane jest także komisyjne sprawdzenie zgodności wykonanych robót budowlanych z planem i kosztorysem;

[21] Ileż to razy słyszy się potępiające szyderstwo telefonicznego czy domokrążnego akwizytora: aha, więc nie zależy panu na losie pańskich bliskich…;

[22] W jednym ze swoich dzieł Stanisław Lem zakpił z kury, która myśli, że opanowała całą filozofię życia, jeśli wie, że do ręki z ziarnem trzeba biec na wyprzódki, a od ręki z kijem – uciekać. Godzi się nawet na podbieranie jajek, kładąc je na ołtarzu dostatniego życia u gospodarza. Kura dopiero przy pieńku, kiedy jej szyja jest przymierzana pod siekierkę – odkrywa, że była hodowana na rosół. Ale to odkrycie na nic się jej już nie przyda;

[23] Przedsiębiorca to człowiek ukorzeniony w środowisku, mający środowiskowe przyzwolenie na swój biznes: na własny rachunek, na własną odpowiedzialność i ryzyko, oczekując sprawiedliwych korzyści, podejmuje się on zaspokojenia jakich potrzeb społecznych, np. żywnościowych, odzieżowych, edukacyjnych, usługowych. Coraz częściej jednak wypiera go Rwacz Dojutrkowy, dbający o to by się nie ukorzenić, by pozostać anonimowym, działający w lisio-wilczej formule „skubnij i zmykaj”, w formule Więcierzy Mętnych, tańszy od przedsiębiorcy (bo nie ukorzeniony), kradnący mu zresztą tytuł „przedsiębiorca”. Rwactwo Dojutrkowe na dobre zadomowiło się nawet w instytucjach podwyższonego społecznego zaufania: bankowość, ubezpieczenia, skarbówka, urzędy, sądy;

[24] Oligarchia (gr. ὀλιγαρχία „panowanie nielicznych”, od wyrazów ὀλίγος oligos „nieliczny” + ἀρχή arche „władza”) – forma rządów, polegająca na sprawowaniu władzy przez niewielką grupę ludzi. Najczęściej ludzie ci wywodzili się z arystokracji lub bogatych rodzin. Najogólniej rzecz ujmując, oligarchia to rządy mogące upodabniać się do dyktatorskich, które cechują się przywłaszczeniem suwerennej roli w państwie przez dość wąską grupę, np. wyodrębnioną ze starszyzny rodowej lub elit majątkowych. Grupa rządząca jest zamknięta i wszystkie najważniejsze stanowiska w państwie oraz realna władza jest sprawowana przez jej członków. Nawet jeśli w obrębie elity władzy toczy się mniej lub bardziej zakulisowa walka o władzę, to oligarchia na zewnątrz występuje zdecydowanie jednolitym frontem, starając się nie dopuścić do władzy innych grup społecznych. Występowała np. w wielu polis starożytnej Grecji, w średniowiecznym państwie egipskich mameluków (oligarchia wojskowa), w Republice Weneckiej (oligarchia kupiecka), w pewnym okresie istnienia Rzeczypospolitej szlacheckiej (oligarchia magnacka) czy w XVIII-wiecznej Wielkiej Brytanii (oligarchia arystokratyczna). Współcześnie w publicystyce mianem rządów oligarchicznych często określa się rządy postkomunistyczne w Rosji (zwłaszcza za czasów Borysa Jelcyna) czy na Ukrainie (szczególnie za prezydentury Łeonida Kuczmy czy Wiktora Janukowycza). Za specyficzny rodzaj oligarchii są też uważane współczesne Chiny, gdzie władza sprawowana jest przez kolejne pokolenie komunistycznej „arystokracji”. Por: Pedia;