pyka, pyka, Pyka…
Najpierw strajkowano – od 1 lipca – przeciw podwyżkom cen. Mielec, Poznań, Tarnobrzeg. KOR pisze: nie dajcie się sprowokować do awantur. Po prostu strajkujcie.
Świdnik – i zaczyna się Lubelski Lipiec ’80 (150 zakładów stoi). Kolejarze przyspawali lokomotywę do torów, Wicepremier M. Jagielski w te pędy podpisuje porozumienie. Macie kasę i do roboty!
Po 2-ch tygodniach, 7 sierpnia, w Gdańsku zwalniają z roboty Annę Walentynowicz. Po tygodniu za „zwykłą suwnicową” staje w strajku Stocznia, a potem Wybrzeże. Zaś Wałęsa staje się twarzą protestu. Dyrektor załatwia „lechowe” sprawy – i Lech ogłasza koniec strajku. Wtedy odezwało się Wybrzeże: co wy robicie, teraz nas po kolei rozniosą w puch.
Tak powstał MKS, tak powstała Solidarność (nazwę zaproponował K. Modzelewski).
Przewodniczący rządowych związków zawodowych Jan Szydlak określił strajk jako przejaw działań wrogich sił.
Delegowany do strajkujących w Gdańsku Wicepremier Tadeusz Pyka zagrał familiarnie: świadkowie mówią, że nie przebierając w słowach „bratał” się z robotnikami używając języka knajackiego, spod budki piwnej, tak sobie wyobrażając owo braterstwo, taki mając w sobie wizerunek robotnika. No, chamidło nieokrzesane, a nie członek Politbiura!
Pod naciskiem załóg, 20 sierpnia, równo 30 lat temu, delegacje rozmawiające z T. Pyką zerwały rozmowy i weszły w skład MKS. A ów arogancko-totumfacki stał się jednym z pierwszych w Polsce, którzy stracili ważną posadę rządową na skutek głosów „opinii publicznej”.
Część tych słów, które napisałem powyżej, ściągnąłem z oficjalnej strony Platformy. Znaczy, w PO jest jakaś wiedza o tym, że poniżające lekceważenie „siły roboczej” oraz „personelu” może się źle skończyć, może skutkować „odwołaniem”.
A jednak nie mogę się oprzeć wrażeniu, że „myślenie społeczne” w tym ugrupowaniu wcale nie idzie w kierunku wrażliwości na sprawy ludzkie, tylko opiera się na przekonaniu, iż „skoro jesteś w trudnej sytuacji, to szukaj przyczyn w sobie, nie inwestowałeś w siebie, nie myślałeś o przyszłości, nie myślałeś pozytywnie, nie dość byłeś asertywny”, itd., itp.
Platforma wychodzi z założenia, że jeśli ktoś jeszcze nie odniósł sukcesu, sukcesiku czy choćby sukcesiątka – to jest fajtłapa, nieudacznik albo pechowiec. Sam sobie winien. I nawet, jeśli okazuje się, że takich jest miliony – nie zmienia to platformianego sposobu widzenia świata i spraw społecznych.
Partia władzy jest partią Pyków. Wpatrzonych w siebie władców świata, wiecznych konsumentów powszedniego chleba z kawiorem do szampana, zmuszonych od czasu do czasu spoufalić się z masami od czarnej, zwykłej roboty. Bo z tymi, co robotę stracili, a wraz z nią mieszkania i szanse na normalne życie – to już w ogóle nie gadają. Ich po prostu na naszej zielonej wyspie nie ma.
Może zatem warto zmienić na inny ten nasz ustrój szczęśliwości?
Tamtejszego Pykę i dzisiejszych ludzi władzy-sukcesu łączy jedno: odórzenie. To nie błąd ortograficzny. Pogarda dla przegranych roznosi się od Pyków odorem, odórza, odurnia. Aż do odwołania.