Regulatory contra szalbierstwa i szwindle. Żenada

2012-10-22 08:17

 

Odkładam swoje przemądre rozważania o sprawach wielkich i ważnych (jakoś nikogo nie interesują), by zająć się tym, co najważniejsze, zgodnie z ludowym zawołaniem, iż diabeł tkwi w szczegółach.

Oto słyszę, że ustawowo ureguluje się „bolesny” problem bankowy, polegający na tym, że pieniądze, które w tej chwili wysyłam z mojego konta do kolegi, będą u niego dopiero za kilka godzin, może nawet dopiero jutro, a to ze względu na opóźniający transakcję „system” księgowania.

W praktyce oznacza to, że jeśli 1000 osób przesyła średnio po 1000 złotych – to MILION złotych przez kilka godzin jest NICZYJ. A że jest to sytuacja permanentna – w związku z tym ów MILION jest w dyspozycji NIKOGO cały czas. A może nie MILION, tylko MILIARD?

W pięknym kraju Izrael mieszka młody człowiek o nazwisku Andrzej Gąsiorowski, ścigany wciąż przez polski wymiar sprawiedliwości. Jego wspólnik, Bogusław Bagsik, był mniej ostrożny, w związku z tym, po ekstradycji ze Szwajcarii, odsiedział parę lat wyroku i robi biznesy czekając na wynik swojej interwencji w Strassburgu. Obaj panowie (lekarz i muzyk) zasłynęli jako wykonawcy, może nawet autorzy mechanizmu pasożytującego na słabości banków, polegającej na tym, iż wspomniane wyżej „księgowanie” trwało nie kilka godzin, ale aż kilka dni.

Ich „numer” wyglądał następująco: wpłacali do jakiegoś banku dużą kwotę, np. MILION, zakładając w nim konto, lokatę, itp. Dopilnowywali, by „od zaraz” ich pieniądze były zaksięgowane. Następnie, po chwili, może „jutro”, brali z tego banku czek na tę kwotę i zanosili go do następnego banku. Powtarzali tę operację kilka, potem kilkanaście razy dziennie, nawet z użyciem śmigłowca. W każdym banku pilnowali, by ich wpłaty były księgowane natychmiast, ale pobierane czeki były księgowane z typowym dla banków kilkudniowym opóźnieniem, a do tego informacja międzybankowa w tym czasie była na etapie wolniejszym niż słynna konna poczta mongolska . W ten sposób ta sama kwota przez kilka dni „pracowała” dla nich w kilku bankach jednocześnie (doliczono się 620 czeków wielokrotnie oprocentowanych). Mieli więc nie kilka, a kilkadziesiąt, kilkaset i więcej procent prowizji w skali rocznej. Łącznie „oskubali” system bankowy na KILKASET MILIONÓW.

Opisany szwindel nie mógł odbywać się bez udziału ludzi ulokowanych w węzłowych punktach bankowości, a nawet administracji państwowej i służb sekretnych (skazano za pomocnictwo m. in. ówczesnego szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego). Dodajmy, że był to czas różnych innych afer zagnieżdżonych w finansach: prywatyzacji za bezcen „rodzynków” gospodarczych, program NFI, FOZZ, wykreowanie imperium medialnego w Toruniu (np. nierozliczona zbiórka na ratowanie Stoczni Gdańskiej), zabawy znane pod nazwiskami Jamroży-Wieczerzak, operacje oparte na machinacjach z likwidowanym rublem transferowym, tzw. Trójkąt Buchacza (oto powód, dla którego kilka ładnych lat potem Ćwiąkalski stracił stołek ministerialny), wyłudzenia WSI-WAT, niezwykłe kariery „giełdowe”, afera „kantorowa” w dniu deregulacji obrotu walutami. Na tym tle Rywina żałosna próba „skręcenia” paru groszy na mediach okazała się jedynie detektorem świadomości kręgów rządowych i kręgów biznesowych, zaś Grobelnego BKO – to geszeft niemal bazarowy. Niektóre z nich nie są do dziś zakwalifikowane jako akcje przestępcze, a lista osób skazanych wskazuje na to, że zastosowano „myk” w postaci „kozła ofiarnego”. I trwa to do dziś: słychać o „rolnikach”, którzy wnioskowali o dopłaty unijne za krakowskie Błonia i lotnisko Balice, do fazy „chyba wiemy o co chodzi” doszła sprawa AmberGold-OLT. Całkiem „prywatna” afera bukmachersko-piłkarska znana pod kryptonimem FRYZJER – to też „mały pan Pikuś”, podobnie jak jawne przekręty związane z branżą budowlaną w związku z Euro-mistrzostwami, ale pokazuje, że niemal każdy, kto ma jakieś pieniądze „na zbyciu” – chciałby je mnożyć nie oglądając się na podstawowe normy i standardy.

Dodam na własną odpowiedzialność, że w polskim obszarze bankowo-ubezpieczeniowo-gwarancyjno-funduszowo-budżetowo-detaliczno-skarbowym powszechne są tzw. Więcierze Mętne, czyli pułapki prawno-proceduralne, w wyniku których, poprzez preparowanie długów i należności, poprzez sieć egzekucyjną-windykacyjną, drenuje się zarówno wielkie „kolektory” finansowe jak i ludzkie „zaskórniaki”. To jest cały bandycki sektor działający pod ochroną wymiaru sprawiedliwości. Może któregoś dnia Budżet Europejski zapyta, kto w rzeczywistości otrzymuje dotacje?

Wróćmy do dzisiejszej informacji medialnej na temat kilkugodzinnego opóźnienia księgowań przelewów bankowych. Nie mając żadnego tzw. dowodu (nie mam zamiaru zresztą wchodzić w to szczegółowo) mam pewność, że taką sprawę załatwia się kilkoma wierszami sieciowego programu komputerowego, więc skoro dla załatania tej dziurki w systemie uruchamia się proces ustawodawczy – mamy do czynienia z kolejnym szalbierstwem zorganizowanym na większą skalę, ale też z przesileniami między koteriami i kamarylami korzystającymi dotąd z tych „luk”.

Nie wiem skąd, ale mam przeczucie, że rozwiązania naszych ojczyźnianych problemów z demokracją, samorządnością, zadłużeniem rosnącym lawinowo – szukać należy również w złożonej sieci powiązań polityczno-biznesowo-specjalno-medialnych.