Reprodukcja mnożnikowa

2013-09-13 06:23

 

Jeśli ktokolwiek w roku 1980 wspominał w Polsce o RYNKU – to tylko w takim kontekście, że musi zaistnieć jakiś obiektywny, niezależny od Rządu mechanizm racjonalizujący ceny i dochody, bilansujący skomplikowaną sieć naczyń połączonych w Gospodarce w sposób „automatyczny”, a nie „ręczny-odgórny-partyjny”.

Kiedy – nigdy za wiele o tym łajdaku, który spuścił watahy sępów na Polskę – Balcerowicz w 1989/90 używał słowa RYNEK – to używał go wyłącznie dla zasłony dymnej, stawianej dla ukrycia autorytaryzmu gospodarczego Rządu, wiedzącego wszak lepiej niż Lud, czego ów Lud w ogóle chce. Nikt nie wspominał ani w 1980 roku, ani przy Okrągłym Stole, ani w pakiecie ustaw wprowadzających Transformację – że RYNEK ma wyrzucić miliony ludzi z pracy, z domów, a nawet z kraju, że ma te miliony pozbawić dostępu do oczywistych – wydawało się – osiągnięć cywilizacyjnych tzw. Wolnego Świata, w tym do podmiotowości własnej, integralności ludzkich wspólnot, godności osobistej, samostanowienia pośród żywiołu demokratycznego.

Solidarnościowa idea Samorządnej Rzeczypospolitej, zawarta w uchwale I Krajowego Zjazdu Delegatów (współprzewodniczącym był np. Jerzy Buzek) – dziś uchodzi za słusznie porzuconą utopię.

I tego przywołania brakuje mi dziś, w dudziarskich dniach 11-14 września.

Objaśnienia – poniżej. Najpierw „po ekonomicznemu”.

Niech dochód człowieka, albo jakiejś jego wspólnoty (rodziny, sąsiedztwa, klubu) wynosi 100 jednostek. I niech istnieje jakiś system-ustrój, który powiada: będę wam potrącał część waszego dochodu, ale efektem tego potrącenia będzie to, że w następnej iteracji (w następnym rozdaniu, w następnej rozgrywce) tak wzrośnie wasza efektywność, że w sumie wasz dochód się powiększy, choć u zarania będzie pomniejszony o moje potrącenia.

To, co „mówi do nas” system-ustrój – to Ekonomiczna Obietnica Ustrojowa – EOU. Oto jak to działa (podane wielkości są abstrakcyjne, obrazują mechanizm):

  1. System zabiera nam 5 jednostek, za to organizuje nam ochronę przed zbójami wewnętrznymi i agresorami zagranicznymi, którzy łącznie naraziliby nas (i to nie wiadomo kiedy, z zaskoczenia) na straty rzędu 10 jednostek. W ten sposób nasz dochód został pomniejszony o potrącenie EOU 5 jednostek, ale powiększył się o unikniętą stratę o 10 jednostek. Razem nasz dochód wynosi 105 jednostek;
  2. System zabiera nam 3 jednostki i uwalnia nas od opieki nad rozmaitymi nieudacznikami, chorymi, inwalidami, którą to opiekę chętnie świadczymy, bośmy ludzcy, ale która – rozproszona – kosztowałaby nas 5 jednostek. Zatem nasz dochód – uwzględniwszy potrącenie EOU 3 jednostki i oszczędność 5 jednostek – powiększa się o różnicę (2 jednostki) i teraz wynosi 107 jednostek;
  3. System zabiera nam 10 jednostek dochodu, ale za to wdraża rozmaite instalacje infrastrukturalne: drogi, koleje, łączność, melioracje, elektryczność, wodociągi, kanalizację, porty, lotniska, itd., itp., w wyniku czego doznajemy licznych ułatwień i przyspieszeń, dzięki czemu możemy wytworzyć dochód większy o 25 jednostek. Bilans między potrąceniem EOU a korzyścią jest dodatni i wynosi 15, zatem nasz dochód rośnie do wielkości 122 jednostek;
  4. System potrąca nam 7 jednostek i za to organizuje nam edukację, ochronę zdrowia, wypoczynek, wynalazczość naukową. Wszystko to powoduje, że jesteśmy w stanie wytwarzać o 12 jednostek więcej niż dotychczas, co oznacza dodatni bilans potrąceń EOU i korzyści  5 jednostek: nasz dochód wynosi już 127 jednostek;
  5. Administracja, na którą potrącenia EOU wynoszą 8 jednostek, tak zarządza informacją i bazami danych, że ostatecznie wytwarzamy o 12 jednostek dochodu więcej, co „dokłada” nam do dochodu bilans 4 jednostek, w sumie nasz dochód wynosi 131 jednostek;
  6. Banki, ubezpieczalnie, gwarancje, fundusze i inne „akceleratory płynności” pochłaniają nam EOU w wysokości 9 jednostek, ale generują korzyść 16 jednostek, to zaś powoduje, że nasz dochód wzrasta o różnicę 7 jednostek i wynosi 138 jednostek;
  7. Obszar polityki (rozumiany nie jako system gier partyjnych, ale jako wybory w sprawie alokacji dóbr, procesów, inwestycji, itd., itp. – pochłania nam np. 6 jednostek EOU, a przynosi efekt 11 jednostek, co w bilansie daje korzyść 5 jednostek i powoduje ostateczny wzrost dochodu do sumy 143 jednostek;
  8. I tak dalej. Trzeba uwzględnić koszt funkcjonowania-eksploatacji samego systemu-ustroju, załóżmy, że jest to 10 jednostek od każdego 100-jednostkowego dochodu, co ostatecznie powoduje, iż przy dobrym wykorzystaniu przez EOU potrąconych nam jednostek – nasz DOCHÓD WZROŚNIE mniej-więcej o JEDNĄ TRZECIĄ;

Suma potrąceń EOU (nie muszą się zdarzać jednocześnie) wynosi: 5+3+10+7+8+9+6 = 48 jednostek, warto też uwzględnić koszt funkcjonowania samego systemu-ustroju, na przykład 10 (te koszty historycznie rosną w postępie geometrycznym, czyli metodą wzrostu-wzrostu). Zatem ostateczna wielkość przykładowego potrącenia EOU wynosi 58 jednostek. Owe 58 jednostek w dyspozycji systemu-ustroju – to nic innego jak Budżet, a właściwie tygiel budżetowy (centralny, regionalne, samorządowe, branżowe, itd., itp.).

Jeśli sytuacja ma się tak, jak opisana powyżej w punktach 1-7, to Budżet w rozmiarze 58 jednostek powoduje takie zwiększenie naszej efektywności, że wypracowujemy dodatkowo 10+5+25+12+12+16+11 = 91 jednostek. Podliczmy jeszcze raz: Nadwyżkowe korzyści ze zwiększonej efektywności (91) pomniejszone o EOU (58) dają dodatni wynik 33.

EOU jest gromadzone „siłami” (we wszelkim rozumieniu słowa „siła”) tzw. Ultragospodarki. Natomiast nasza dodatkowa efektywność dochodowa jest generowana poprzez „witaminizowanie” w obszarze Paragospodarki.

Wyobraźmy teraz sobie, że sprawy nie mają się tak różowo: co prawda, EOU jest potrącane tak jak w schemacie, ale „obietnica” się nie spełnia, nie ma takiego witaminizowania, mnożnikowania Gospodarki, które dawałoby efekty, jak te szacowane symbolicznie powyżej. Rozważmy:

  1. Jeśli efekt „witaminizujący” zaledwie zrównoważy potrącenia EOU, to nic się nie zmienia dla Ludności, ale System-Ustrój sobie funkcjonuje w najlepsze;
  2. Jeśli efektywność ustrojowo-systemowa przynosi mniej niż potrącenia – to jest sygnał, że trzeba coś poprawić w Systemie-Ustroju (nie mówimy o deficycie budżetowym, tylko o tym, że ci, co wypracowują dochód, płacą potrącenia, a nie odzyskują tego w efektywności);
  3. Jeśli potrącenia trwają, a efekt zwrotny jest zerowy – to dochód, który pierwotnie wynosił 100, teraz jest na poziomie 42 (bo ubyło 48 EOU = 10 na system-ustrój) – to oznacza brak najmniejszego sensu potrąceń;
  4. Jeśli potrącone z dochodu kwoty idą nie na rozwiązania efektywnościowe, a na sprawy, które „przeszkadzają” osiągać dotychczasowy dochód, są swoistym „podstawianiem nogi” – to nie dość, że wykosztowujemy się na System-Ustrój, to jeszcze on za nasze pieniądze wytwarza rozmaite „przeszkadzajki”. Taki system nie ma żadnej legitymizacji, jest nielegalny;

Teraz wystarczy już tylko pojąć, że potrącenia są od wieków generowane dwoma sposobami: PRZYMUSOWO (podatek dochodowy, cło, opłata skarbowa, akcyza, VAT, ale też koszty korupcyjne) albo SKŁADKOWO (to się nazywa public collection, zbiórka dobrowolna, celowa). Jest oczywiste, że Ludności łatwiej jest skorygować efektywność SKŁADEK niż TAKSY. Bo TAKSĄ nie zarządza Ludność, tylko – przede wszystkim – Państwo. A Państwo ma zwyczaj udawania, że zarządza Paragospodarką (czyli „witaminizowaniem” soczystej treści gospodarczej), gdy tymczasem zagnieżdża się w Ultragospodarce i przechwytuje Budżet, interesując się tylko nim, swoją zabawką, porzuciwszy jakąkolwiek myśl o Kraju i Ludności. Wyczuwamy to intuicyjnie, ale da się udowodnić obszernym materiałem ustawowym i rozporządzeniowym w tej jego części, która mówi o „umacnianiu Państwa” i „równoważeniu Budżetu”.

W Polsce transformacyjno-modernizacyjnej nawet dobrowolne składki Ludności na wybrane przez nią przedsięwzięcia – są obciążone TAKSĄ!

Kiedy Państwo i Budżet zajmują się wzajemnie wyłącznie sobą – stają się bezduszne i aroganckie wobec Kraju i Ludności i prędzej podpalą wszystko wokół, niż zrezygnują z własnej pomyślności.

 

*             *             *

O takim samym mnożnikowaniu możemy mówić, kiedy rozważamy polityczny aspekt życia codziennego (stawianie na swoim, rząd dusz, angażowanie innych w swoje sprawy, pozycjonowanie, gra racjami i interesami) albo życie intelektualno-artystyczne (sukcesy, dyktowanie mody, definiowanie standardów i stylów, wytyczanie kierunków postępu, odkrywanie istoty rzeczywistości, nauczanie).

Odpowiednikiem „potrącenia politycznego” są głosowania zwane wyborczymi, odpowiednikiem „potrącenia intelektualno-artystycznego” są np. tzw. koszty uzyskania dochodu, czyli ulgi dla twórców (dziś wycofywane, co oznacza dobijanie i komercjalizację).

Pisząc o tym wszystkim  wskazuję na nieco uwierający mankament protestu 11-14 września: wdajemy się w słowne bijatyki o szczegółach, szczególikach, szczególątkach, gubimy zaś istotę problemu. Wtedy ONI dość łatwo nas wpędzają w narożnik, z którego możemy wyjść tylko unikiem. I te uniki już dziś, drugiego dnia widać. Nie chcę siać defetyzmu w połowie protestu, przed jego sobotnią kulminacją, ale – przysłuchując się „debatom” w obozowisku pod Sejmem oraz podsłuchując medialne relacje z zakulisowych przetargów rządowo-dudziarskich – słyszę blablanie, marudzenie, wyczuwam coś, o co – zdaje się – nie chodziło.