Rola lenistwa w umałpieniu człowieka

2012-04-29 07:06

 

Kto w poprzedniej epoce zdawał jakikolwiek egzamin z nauk społecznych, powinien się zorientować, że powyższy tytuł jest lustrzanym odbiciem tytułu epokowej pracy pewnego fabrykanta-filozofa-sponsora.

 

14 marca 2011 napisałem TUTAJ takie oto słowa: „Gdyby Engels uważniej wczytywał się w to, co Marks pisze o fenomenie pracy, szczególnie w czasach im aktualnych, pojąłby szybko to, co wie początkujący czytelnik Katechizmu: że praca jest dla człowieka złem koniecznym, krańcową uciążliwością, wysiłkiem podejmowanym w pocie czoła, aby przetrwać w nieprzyjaznych ziemskich warunkach. Co innego zabawa”.

 

Człowiek ma ten fenomenalny wymiar, że gotów jest zapracować się do upada dla idei „nic-nie-robienia”. Wszystko co żyje, od pierwotniaka po człekokształtne, szanuje Stwórcę w ten sposób, że akceptuje siebie w takiej postaci, jaką Opatrzność dla niego umyśliła. Tylko człowiekowi nigdy dość, sam sobie nie podoba się na tyle, że wciąż zmienia siebie i wszystko dookoła. Przez chwilę narcystycznie się sobą upaja – i znów niezadowolony. Dlatego wykoncypował sobie człowiek, że pracuje „tylko do zakrętu”, ale za to tak ostro, że potem mu wszystkiego wystarczy na długą prostą. Na swoje nieszczęście, pokonując docelowy zakręt, człowiek już widzi z daleka następny, więc szybko podkręca tempo z tym samym postanowieniem: do zakrętu, a potem dłuuuuugi łykend”. Z naciskiem na „łyk”.

 

„Zwierzę wykorzystuje tylko otaczającą przyrodę i wywołuje w niej zmiany po prostu przez swoją obecność – pisał Engels – człowiek natomiast zmieniając przyrodę zmusza ją do służenia jego celom, opanowuje ją. I to jest ostatnia doniosła różnica między człowiekiem a innymi zwierzętami, i znowu praca jest czynnikiem, który powoduje tę różnicę. Ale nie pochlebiajmy sobie zbytnio z powodu naszych ludzkich zwycięstw nad przyrodą. Za każde z nich mści się ona na nas. Każde zwycięstwo daje wprawdzie w pierwszej kolejności rezultaty, na które liczyliśmy, ale w drugiej i trzeciej przynosi inne, nieprzewidziane następstwa, które nader często przekreślają znaczenie pierwszych”.

 

Najsmaczniejszą zemstą Natury i Opatrzności na Człowieku jest to, że od czasu do czasu dają mu (Człowiekowi) pofolgować swojemu lenistwu. Masz tu pilota w jedną rękę, piwo w drugą, słuchawki na uszy, żeby cię świat nie niepokoił – i używaj!

 

Wtedy człowiek małpieje w błyskawicznym tempie. Zapomina o wszystkim, co jeszcze przed chwilą wywieszał na sztandarach, co przysięgał żonie, sąsiadce i szefowi, co postanawiał z druhami serdecznymi. Ma serdecznie w nosie rozmaite życiowe zaklęcia o postępie, o nagrodach za trud, o pogłębianiu, ulepszaniu, umacnianiu i o podobnych zapłonach energii.

 

Na to tylko czekają sprzedawcy czegokolwiek: brawo, powiadają, wybrałeś to co najlepsze, wszak człowiek ma odpoczywać, a nie trudzić się, my zaś mamy wszystko, co ci umili twój zasłużony wypoczynek od czegokolwiek.

 

Łasy zaś człek na wszystko, daje się wpuścić – i odtąd staje się cyrkową małpą, na usługach każdego, kto „zagospodarował” jego lenistwo, jego pragnienie nic-nie-robienia. Okazuje się, że lenistwo jest kosztowniejsze od byle jakiej pracy. Wciąga, ogłupia, obezwładnia, niewoli.

 

Pracowici zaś zaganiają tych leniwszych w stada – i doją. Chcesz jeść? – popracuj dla mnie. Chcesz popatrzeć na TV? – popracuj dla mnie. chcesz użyć? – popracuj dla mnie. Pracowici zatem mogą sobie pozwolić z czasem na to, by swój ciężki trud przeznaczyć wyłącznie na „zagospodarowanie” innych, tych leniwych. I umałpiać ich intensywnie, zamienić w towar, dający się porządkować, metkować, kupować, sprzedawać, wybrakowywać.

 

Poza tym – wypoczywamy. Wiadomo!