Rozmiar Graniczny

2010-10-28 05:26

 

Mówimy o uspołecznieniu Gospodarki, o którym pomykając wspominam w poprzedniej notce, „O dwóch takich… nieszczęściach” (patrz: tutaj).

 

Uspołecznienia staram się nie mylić z kolektywizacją, chociaż… Za to na pewno nie pomylę go z upaństwowieniem, bowiem moje zaufanie do Państwa, a szczególnie do RP, jest nader ograniczone. Moim przesłaniem w tej sprawie jest Samorządność.

 

We wspomnianej poprzedniej notce wspominam, że Gospodarkę (jakkolwiek ją rozumieć) spotykają dwa podstawowe nieszczęścia, związane z przekroczeniem przez podmiot Rozmiaru Granicznego: pierwsze nieszczęście polega na tym, że kiedy podmiot się rozrasta, mniej go już interesuje zaspokajanie potrzeb społecznych, dla których wszak powstał, bardziej zaś operacje finansowe, zysk, gra, tantiemy – drugie zaś nieszczęście polega na tym, że rosnący majątek powoduje u jego właściciela/dysponenta natrętną skłonność do tego, by pasożytować na Gospodarce, nic nie dawać, brać jak najwięcej z tego tytułu, że coś się w ogóle ma.

 

Oba te nieszczęścia – jak przebiśniegi – czają się nawet poniżej Rozmiaru Granicznego, ale zaczynają dominować, rozkwitają w pełni, „przejmują kontrolę” nad Człowiekiem i jego działalnością dopiero powyżej Rozmiaru Granicznego. Skracając i upraszczając: wielka firma i wielki majątek stają się dla Gospodarki ciężarem i pasożytem, zaś mały rozmiar w oczywisty sposób wyzwala tę zdrową przedsiębiorczość, a przynajmniej pobudza do wciąż od nowa zasilania Gospodarki owocami pracy własnej.

 

Po przekroczeniu Rozmiaru Granicznego podmioty zaczynają w Gospodarce zagnieżdżać rozmaite instytucje, rozwiązania, mechanizmy nie-gospodarcze, monopolistyczne, można je nazwać „równoległymi do Gospodarki”. To one zakłócają tak ukochaną przez liberałów rynkowość. Liberałowie nie czytują klasyków lewicy, ale też nie czytują we właściwej kolejności i proporcji swojego Mistrza Adama Smitha (Teoria uczuć moralnych plus załącznik w postaci O bogactwie narodów): tam też jest mowa o Rynku jako miejscu wiecznie równych szans, miejscu bilansowania wkładu i korzyści, miejscu gdzie praca własna jest podstawowym źródłem dochodu.

 

Rynek, a wraz z nim swoboda przedsiębiorczości, zdrowa konkurencja, inicjatywa, innowacyjność, służebność gospodarki wobec człowieka – jest bożyszczem nie tylko liberałów, ale też lewicowców, tyle że liberałowie „dają przyzwolenie” na monopolizację, a potem każą Państwu przywracać rynkowość i ratować wolną konkurencję, zaś lewicowcy od razu ustanawiają Państwo super-monopolistą, a centralnego planistę powołują jako Naczelnego Prokurenta w gospodarce, który szybko okazuje się Nad-Władcą i Sobiepanem tejże.

 

A potem wszyscy, od lewa do prawa, dziwią się rozrostowi administracji i patologiom biurokratycznym, dziwią się istnieniu podmiotów oligarchicznych (państwowych i prywatnych), dziwią się nieracjonalnościom w obszarze infrastruktury, dziwią się dziurom budżetowym i bańkom spekulacyjnym, dziwią się dziwnym związkom polityki i biznesu, na koniec dziwią się kryzysom wszelakim.

 

Pozostaje zadać chytre pytanie: no, to powiedz kolego, konkretnie, jaki Rozmiar Graniczny należałoby uznać za próg pasożytnictwa? Moja odpowiedź brzmi: nie wiem, ale samorządne społeczności lokalne wiedzą. Polska jest aż nadto „dobrym” przykładem na to, że zlokalizowane w gminach przedsiębiorstwa-giganty płacą im taniuśki podatek, który dla tych gmin jest manną z nieba, a w rzeczywistości jest ów podatek narzędziem zdominowania owej gminy: za ten taniuśki podatek to ów mamut dorzuci jeszcze na szkołę i ekologię, i tak mu się opłaci, bo pozostałe gminy nie dostaną nic. Wszak gigant kombinuje: im mniej zapłacę, tym większy mój zysk. Bo gigant jest powyżej Rozmiaru Granicznego!

 

A gdyby tak spowodować, że ów gigant płaci podatek nie przyporządkowany swojemu „adresowi”, tylko związany z wielkością sprzedaży w każdej gminie? Wyjaśniam: produkuję 1 mln sztuk Czegośtam, w jakichś proporcjach sztuki te sprzedaję w 100 gminach, czyli średnio 10 tysięcy w jednej gminie, ale konkretnie w jednej gminie 1000 sztuk Czegośtam, a w innej 20 tysięcy sztuk Czegośtam. Każda z gmin pobiera podatek od sprzedaży proporcjonalnie do ilości sprzedanych sztuk, niezależnie od tego, gdzie usadowiona jest fabryka Czegośtam. Podatek ustalony przez siebie, przez samorząd!

 

Oczywiście, natychmiast pojawiłyby się „sztuczki omijające” (np. sprzedaż internetowa), ale to już rzecz drugorzędna, dająca się kontrolować.

 

Efekt jest taki, że skoro w konkretnej gminie znalazło się 1000 kupców Czegośtam, to oni (ci kupcy) w praktyce zasilają budżet gminy, swojej gminy! A dziś jest tak, że kupcy zasilają budżet gminy-siedziby producenta Czegośtam, i to w minimalnym stopniu, bo owa gmina, nie posiadając się ze szczęścia, obniżyła radykalnie producentowi „podatek za adres”. Zyskuje producent, traci samorząd dający „adres” (myśli że zyskuje), a nic z tego nie mają samorządy, na terenie których sprzedawca Czegośtam robi rzeczywisty zysk!

 

Co to ma do Rozmiaru Granicznego? Ano, okazałoby się szybko, że producent Czegośtam łatwo skalkulowałby, że opłaca mu się nie jeden „adres” w przyklękającej z wrażenia gminie, tylko kilka-kilkadziesiąt „adresów” w różnych gminach, czy choćby powiatach. A wtedy gmina-gospodarz, dająca „adres”, zauważyłaby nie tylko, że firma zatrudnia miejscową ludność, ale też rozmaite negatywne strony takiego przedsięwzięcia, i wyznaczyłaby odpowiednią cenę za to, nie będąc ogłupioną taniuśkim podatkiem.

 

Rozmiar Graniczny zaś kapitału (tantiemy za to, że coś mam na własność) regulowanoby w podobny sposób: płacę podatek od majątku tam, gdzie ów majątek jest fizycznie, a jeśli to są pieniądze i papiery wartościowe zlokalizowane w instytucji finansowej – to według proporcji (zasięgu) tej instytucji na terenie rozmaitych gmin.

 

 

*             *             *

Kategoria Rozmiaru Granicznego wydaje się nieco złożona, zwłaszcza dla tych Czytelników, którzy oczekiwali, że ustalę „tabele opłat” wskazujące, ile należy się za jaką wielkość przedsiębiorstwa lub zasobów majątkowych. Tyle, że wtedy zachowałbym się jak Nad-Dyrektor, jak Centralny Planista, jak Biurokrata po prostu, i dałbym przesłanki do rozmaitych patologii, np. do lobbingu „pod stołem” na rzecz zmniejszenia czy zwiększenia ustawowego Rozmiaru Granicznego!

 

Niech to będzie domeną samorządów, bo to ludność płaci producentom i właścicielom kapitału ich zyski i ich tantiemy, to ona, ludność ponosi ciężar ich żądzy zysku i ich próżniactwa.

 

Zresztą, narzekanie w dobie wybujałej Tele-informatyki i kreatywności systemowej, że coś jest zbyt złożone – to przejaw nieuctwa albo nieudolności, a może i złej woli?

 

No, i przypomnę: przeciw próżniactwu, przeciw monopolom, przeciw grze spekulacyjnej toczonej kosztem rzeczywistych społecznych potrzeb – wytaczam nie tylko Ugodę Społeczną (tutaj), ale też rozważania o relacjach między środowiskiem (lokalnym) a podmiotem gospodarującym (patrz: tutaj, albo tutaj).

 

 

Kontakty

Publications

Rozmiar Graniczny

Nie znaleziono żadnych komentarzy.

Wstaw nowy komentarz