Rynek szkodzi
Kiedy rozważam między rynkiem a planem – to od lat mam skojarzenia z opozycją między wychowaniem „zwykłym” a wychowaniem „bezstresowym”.
Dziecko wszelkiego gatunku nie zna ani norm społecznych, ani skutków swojego działania, ani tzw. praw przyrody i Kosmosu. Pozbawienie go impulsów wychowawczych – to wielka dlań krzywda. I jedynie „poziom” wychowawców może coś nawykręcać, ale i ludzkość, i inne gatunki jakoś sobie radzą w sprawie wychowania bez „rynkowości”.
Podobnie tzw. liberalizm (gospodarczy) jest utopią, bo zakłada, że przedsiębiorcy i inne „masywy rynkowe” są zdolne powstrzymać się od monopolistycznego zagarniania pod siebie rozmaitych wartości, dóbr i możliwości. Więc – jak się żartuje – niewidzialna ręka rynku kradnie.
I powstaje taki mega-neo-totalitarny „system” zarządzania gospodarczego, jakiego doświadczamy.
Rozwinę to potem, bo myślę o konkretnej sprawie.