Służba i profesja

2014-05-21 07:59

 

Podobno teksty, które piszę, mają tę wadę, że trzeba przez nie „brnąć”, a nie da się ich skonsumować bez trudu i z polotem. Dlatego tym razem już w tytule wykładam, o co chodzi: mniej-więcej 30% ludzkich zajęć mieści się współcześnie w kategorii SŁUŻBA I ZARAZEM PROFESJA.

Kolejarz, pocztowiec, bankowiec, policjant, drogowiec, budowlaniec, handlowiec, żołnierz, duchowny, strażak, sędzia, artysta, przedsiębiorca, sportowiec, nauczyciel, urzędnik, dziennikarz, naukowiec, lekarz, polityk – i tak dalej, i temu podobnie.

  1. Jako profesjonalista taki ktoś winien przede wszystkim znać „na odwyrtkę” skutki  każdego swojego ewentualnego zaniedbania, zaniechania, pomyłki, a cokolwiek robi – powinien stosować najwyższe dostępne standardy techniczne, organizacyjne: klientowi powinno się wydawać, że wszystko robi się „od ręki” i specjalnie dla niego;
  2. Jako człowiek służby taki ktoś powinien nawet w chwili pojawienia się zagrożenia dla siebie (życia, majątku, stanowiska pracy, dobrego imienia) starać się działać przede wszystkim na rzecz tych, którzy na niego liczą z racji jego powołania: mowa jest zatem o najwyższych standardach moralnych, związanych z tzw. zaufaniem publicznym;

W profesji liczy się fachowość w opanowaniu arkanów, w służbie liczy się dobro tego, wobec kogo się zobowiązaliśmy. Nie liczy się moje dobro, wygoda, interes, środowisko, a podopieczny nie jest nigdy wrogiem.

Dziennikarz, który nie szanuje rozmówcy albo bohaterów swojej audycji i odbiorców przekazu, który kłamie, który niemal jawnie reprezentuje czyjeś interesy biznesowe lub polityczne – nie jest godzien tej nazwy dla swojego zajęcia. Przedsiębiorca, który zamiast zaspokajać społeczne potrzeby nabija swoją kabzę kosztem kontrahentów i klientów – to rwacz dojutrkowy. Polityk, rozgrywający sekretne interesy kosztem Kraju i Ludności – to zwykły gnojek. Urzędnik, który podkreśla w rozmowie i działaniu z interesantem, kto tu rządzi, a sprawy załatwia „po uważaniu” – winien odbyć staż w charakterze pomietła. Policjant, który stosuje bandyckie i złodziejskie praktyki wobec „powierzonych sobie” podopiecznych – powinien obejrzeć sobie przez kilka tygodni celę od środka. Żołnierz, którego interesują tylko sukcesy i zwycięstwa oraz odznaczenia i żołd, a rejteruje kiedy jest trudno i domaga się kombatanckiego szacunku – to żołdak, zwłaszcza jeśli zwyciężając dopuszcza się eksterminacji, rabunków i gwałtów oraz rujnuje pokonanego. Bankowiec, którego bardziej niż los oszczędności mu powierzonych interesują sposoby zbicia własnego zysku na powierzonych środkach – to marny geszefciarz godzien kantoru w zaułku, a nie tytułu bankowca. Budowlaniec, który buduje wbrew wymaganiu najwyższej staranności, a zaniedbuje konserwację i pielęgnację oraz remonty – to złodziej i sabotażysta. Handlowiec, który dla zysku bezczelnie „przekręca” kupujących, byle uzyskać płatność albo zobowiązanie, i nie chce zrealizować to, co zostało opłacone – to jest zwykły rabuś. Polityk, którego interesuje wyłącznie budżet, ta jego część, którą może swobodnie dysponować dla swoich uciech bez kontroli społecznej – to zbój przydrożny, jeśli zważyć, że budżet powstaje z datków pobieranych przymusowo. Artysta, który dla mamony podejmuje się zajęć zgoła nie artystycznych, klepie różne fuchy taśmowo, a dla sławy nurza się w skandalu – najprawdopodobniej w tych chwilach, kiedy rzeczywiście „tworzy” – nie jest w dobrej formie, więc okrada widownię. Sportowiec, który stosuje doping, dokonuje napaści na konkurentów podczas zawodów i poza nimi, stara się o sławę sposobami innymi niż sportowa rywalizacja – to chuligan i marny cwaniaczek, niegodzien żadnych laurów. Naukowiec, który dla grantu i tantiem oraz nagród poświęca dbałość o rzetelność – to wyrobnik. Nauczyciel, który zapomina, że edukacja jest nierozerwalnie związana z dydaktyką – niech ograniczy się do nauczania własnego potomstwa. Duchowny, który powołanie myli z władzą gromadzenia i sądzenia – to szalbierz zwykły, a nie kapłan.

W każdej z tych profesji mamy też do czynienia z tak zwanym „sektorem społecznym”: to amatorzy, którzy pragną naśladować mistrzów, a jednocześnie wesprzeć ich w misji na rzecz społeczeństwa. Gromadzą się w harcerstwie, na portalach społecznościowych, w formułach misyjnych, w spółdzielniach pracy i stowarzyszeniach, w mikrogrupach wzajemniczych i gromadniczych, w amatorskich rozgrywkach sportowych, w kółkach artystycznych, naukowych, w osiedlowych milicjach.

Niestety: najbardziej prominentni „luminarze” wymienionych służb-profesji – to współcześnie w Polsce osoby niemal zawsze sprzeniewierzające się zarówno służbie, jak i profesji. I zanim amator zorientuje się, że jego idol i wzorzec to ktoś nie godzien naśladowania – sam poczyni wiele paskudztwa.

Możemy tworzyć co dzień od nowa rozmaite PTTK, OHP, PCK, ZHP, BS, NGO, TPD, MONAR-y, TKKF, WOŚP, LOK, TWIG, BCC, GS, Lewiatany, młodzieżówki ideowe: kiedy na ich „ołtarzach” stoją osobnicy niegodni, a tak zwany system-ustrój tępi odruchy szlachetne i premiuje zbójectwo, kiedy podium staje się ważniejsze od rywalizacji uczciwej, kiedy order i tytuł oraz tantiema przeważają nad wszystkim innym – cała robota na nic. Czym skorupka…