Samoubezwłasnowolnienie a powiernictwo

2015-10-01 09:36

 

Istnieje i ma się dobrze formuła załatwiania różnych spraw polegająca na tym, że zamiast poświęcać po „amatorsku” własny czas, energię, ryzyko – lepiej oddać kolejne sprawy w ręce wyspecjalizowane: lekarzom, sędziom, menedżerom, urzędnikom, policjantom, trenerom, politykom, nauczycielom, ekspertom, bankowcom-ubezpieczycielom.

To jest praktyka dobra, efektywna ekonomicznie: każdemu łatwiej jest zarobić w „swojej specjalności” na to, żeby inne sprawy załatwiali za niego specjaliści.

Powstaje jednak zrazu niezauważalny stosunek społeczny niekorzystny dla „zlecającego”: każdy specjalista z wyżyn swojej ponadprzeciętnej wiedzy i takichż umiejętności, poprzez „zlecenie” wyposażany jest we władzę, ale i w możliwość-okazję do manipulacji „zleceniodawcą”: lekarz może wmawiać zdrowemu chorobę, a nawet ko „uziemić” (choroby psychiczne), sędzia, adwokat czy prokurator może „zagłuszać” sprawy oczywiste żargonem prawniczym niekoniecznie na korzyść zlecającego czy choćby bezstronnie, policjant podczas interwencji niekoniecznie może dążyć do ostatecznego „dobra na wierzchu”, menedżerowie mogą sobie owijać wokół palca zarówno właścicieli firm, jak też kontrahentów i nabywców, urzędnik zamiast optymalizować racje może je wręcz „wyprowadzać z równowagi”, trener może doprowadzić do jakichś form niesprawności, polityk może działać dla innych racji niż deklarowane (stanowiące podstawę jego wyboru, nominacji), nauczyciel może nauczać bzdur lub ogłupiać, ekspert może świat rzeczywisty przedstawiać w wypaczony sposób, bankier-ubezpieczyciel może „oskubywać” zleceniodawcę, zamiast mnożyć jego potencjał.

Zwłaszcza, jeśli ich pozycja jest podparta przez Państwo, uznające ich uprzywilejowaną pozycję, pierwszeństwa rozmaite, prerogatywy różne.

Instytucja powiernictwa – znana w dość koślawej formie w sprawach zarządzania majątkiem – w rzeczywistości jest – jak widać – powszechna. I tą instytucję warto doskonalić w interesie „zlecających”.

Na razie sygnalizuję tylko temat…