Sekciarstwo czy lobbing – druga rzecz o Zandbergu

2019-11-29 08:11

 

Zdarzył mi się tekst. Nic dziwnego, przecie jestem blogerem. Tekst odebrano skrajnie różnie. Pochlebiam sobie, że to świadczy o jego jakości. Mogę się mylić w tej ocenie, ale, jak zwykło mówić moje towarzystwo – „będę się dopytywał”.

Pisząc tekst poprzedni – sprzed dwóch-trzech dni – miałem na uwadze, że:

  1. Adrian Zandberg co najmniej dwukrotnie „rozwalił” projekt lewicowy (próba wrogiego przejęcia PPS, osobność w poprzednich głosowaniach parlamentarnych);
  2. Naturą Zandberga jest „moje jest mojsze”, ale ma tyle wyobraźni, że nie jest apodyktyczny, tylko gra „brata-łatę”, i jest w tym dobry, działa za pomocą technik podprogowych;
  3. Adrian dysponuje silnie działającą wersją feromonu politycznego, co oznacza, że przeciętno-naiwni zapominają, kim jest i co wyprawia, bo on „przecież taki sympatyczny”;

To właśnie z tego trzeciego powodu nawet rozeznani i bystrzy ludzie mieli mi za złe, że „jedyny poważny rywal Dudy, a ty mu nogę podstawiasz…?”

No, to czuję potrzebę „pogłębienia”. Fakt, że ktoś jest fajny i mądry, nie jest wystarczającym powodem do tego, by mu odpuścić niewiarygodność i szkodnictwo. A te dwa oskarżenia są mojego autorstwa i stanę o nie w szranki, jeśli trzeba będzie. Bo – jakem „złóg PRL-u” (tak o nas, dorosłych, wyraża się Adrian) – mam takie sytuacje w małym palcu.

 

*             *             *

Sekciarstwo – wg Słownika Języka Polskiego – to «zasklepianie się w obrębie wąskiej grupy, zwykle politycznej lub ideologicznej». Moja własna definicja nieco się różni: sekciarstwo to świadome działanie grupowe w interesie tej grupy, kosztem interesu-dobra ogólnego (powszechnego), co rzutuje na zmniejszenie efektywności działań publicznych.

Lobbing – wedle tego samego Słownika – to «wywieranie wpływu na organy władzy państwowej w interesie określonych grup politycznych, gospodarczych lub społecznych». Moja własna definicja również tu nieco się różni: lobbing to skupianie uwagi ogólnej na sprawach prywatno-grupowych, naruszające równowagę obiektywną, proporcje sprawiedliwe.

Na dobrą sprawę różnica między sekciarstwem a lobbingiem jest „niewielka”, w punktacji 1-10 sekciarz daje 7 sobie i swojej drużynie a 3 daje swoim tematom-programom, zaś lobbysta w tej samej punktacji daje swoim sprawom 7 a sobie-drużynie przyznaje 3 jako wykonawcom projektu społecznego.

Chcę w ten sposób powiedzieć, że zarówno sekciarze, jak też lobbyści robią to samo, działają tak samo – tylko inaczej rozkładają akcenty: sekciarzom zależy na własnym-grupowym interesie, lobbystom zależy na sprawie, o która walczą.

 

*             *             *

Skoro uruchamiamy „fokus” na program albo konkurencyjny „fokus” na kadry – to zawsze dbamy o jak najlepszą opinię o tym, co robimy. Nikt przecież nie mówi, że „dbam o własną karierę i czniam wszystko, co nie mieści się na czubku mojego nosa”, każdy sekciarz i lobbysta głosi woje interesy jako najszlachetniejszą z misji, a siebie pośród tej misji ogłasza jako najfajniejszego misjonarza. Na tym wszak polega polityka, czyli sztuka ugrywania siebie i tego co swoje – w tyglu publicznym.

Polityka polska czasów Transformacji i czasów „następnych” (Modernizacji…?) – równie dawno jak ostatecznie porzuciła Naród, Społeczeństwo, Lud, Masy Oddolne. Publicznośc swojego spektaklu przeistoczyła w „ciemny lud”. Liczą się – dla polityków-graczy – wyłącznie kamaryle, które czasem wywodzą się – kadrowo i/lub ideowo z „zakonów politycznych” (takich jak PC, Ordynacka, Pampersi, ZChN, KOR), a niekiedy nie mają takich korzeni i wyrosły do statusu kamaryli jako crème de la crème jakiegoś ruchu spontanicznego.

Otóż zakon Młodych Socjalistów ukształtował się z pokoleniowej idei „naprawy naprawianego”, która sprowadzała się do konkluzji politycznej: Solidarność w swoim projekcie naprawy Rzeczpospolitej poszła w najgorszy a możliwych wariantów Transformacji, wariant dziewiętnastowiecznego „pierwszy milion trzeba ukraść” i neoliberalnego „nieważne ludzkie sprawy, ważna dynamika gospodarcza”.

Tenże zakon powiedział też: solidarnościowy „etos” zaczął zabawę od lobbystycznego 7:3 na rzecz Samorządnej Rzeczpospolitej, a skończył na 3:7, czyli na sekciarskiej wszechwładzy „etosowców”, zakotwiczonej kadrowo (np. KOR) i ideowo (np. GW).

Więc Młodzi Socjaliści też zaczęli od 7:3 na rzecz utrzymania-przywrócenia podmiotowości politycznej środowisk pod wspólnym zawołaniem „ludzie pracy”, ale dość szybko przeszli na pozycje „to my najlepiej wiemy, jak skorygować Transformację” i poszli w sekciarską walkę o przejęcie wehikułów „rządu dusz proletariackich” (np. PPS). Odmówili prawa do lewicowości zarówno „złogom PRL” (czyli Kwaśniewskim, Millerom, Oleksym), jak też konkurentom działającym w trybie „podskakiewiczowskim” (flibustierskim), takim jak Nowa Lewica, Sierpień’80, itd. Po niepowodzeniu z wrogim przejęciem PPS – dojrzeli do tego, by wdrukować w polską rzeczywistość całkiem nową markę i owocem tego dojrzewania jest sekciarskie pod każdym względem Razem.

To oznaczało powolną, ale konsekwentną re-orientację z ideowości na pragmatyzm, z gry o idee na grę o wpływy. Połowa tej drogi jest już za nimi: mają sojuszników pośród nieprzyjaciół, w czym przerośli wszystkie transformacyjne „siły ideowe”, finansują i promują ich fundusze i redakcje zgoła nie-lewicowe. Teraz pozostaje już tylko przejęcie „prawa do reprezentowania lewicy”. O to się toczy gra w parlamentarnej kadencji 2019-2023.

Niestety, kosa Zandberga trafiła na kamień Czarzastego. Oba te pragmatyzmy mają niewiele wspólnego (poza fasadą marketingową) z potrzebami proletariatu (dziś powiadamy: wykluczonych), oba też dystansują się niemal jawnie od dyżurnych tematów gender, ekologii, feminizmu, nawet pacyfizmu. Nie przejmują się też ani demokracją, ani samorządnością, ani sektorem spółdzielczym (znów podkreślmy: poza fasadą bez wsparcia realnego programu). Liczy się zajęcie poczesnego miejsca na lewej flance wyobrażeń społecznych.

Projekt Wiosenny był od początku koniunkturalny i obliczony na wsparcie europejskie. Podejrzewałem nawet (pisałem), że Biedroń jest „sprawdzany” jako kandydat na wschodnio-europejskiego Macrona, ale nie uzyskał nawet dziesiątej tego, co uzyskał wcześniej Palikot, równie nieokreślony ideowo i programowo, równie ekscentryczny. I z tego punktu widzenia zapowiedziałem „jesień Wiosny”, co okazało się wróżbą nietrudną. Przytulenie się Wiosny do „złogów PRL” stało się nieuchronnie, ale dopiero wykrwawienie się wojsk Czarzastego i Zandberga w koniecznej (z heglowsko-logistycznego punktu widzenia), pragmatycznej walce o rząd dusz proletariackich (wykluczonych) da „wyborcom” chwilę na opamiętanie.

 

*             *             *

Ostrzegałem – żywioł inteligencji proletariackiej przed SLD, zwłaszcza pod wodzą Millera czy Czarzastego – ostrzegałem głośno  na skalę dla mnie możliwą – przed łatwizną, przed oddawaniem się „opiece” przywódców lewicy. Z tym samym zapałem ostrzegam przed feromonem politycznym Zanberga, który – powtórzmy za powyższym – jeszcze działa i przebija pozostałe „lewicowe” – ale szybko z wietrzeje, właśnie na skutek „osobności”, sekciarstwa, na skutek powolnego, niezbyt zauważanego przez „publiczność” przechodzenia z proporcji 7:3 dla idei – do proporcji 7:3 dla pragmatyzmu, cynicznej i zimnej emocjonalnie gry o „tron”. Cała ta łże-lewica porzuci proletariat (to słowo musi wrócić do języka lewicy, tak jak wróciła nędza, beznadzieja, ubóstwo i przestępczość rozpaczliwa, z głodu) – kiedy tylko uzyska dostęp do apanaży (vide: dzieje Kanclerza).

To nie jest pusta filipika. Zandberg jest szkodnikiem w owczej skórze, co już dwukrotnie boleśnie udowodnił. Jest przemiłym szkodnikiem, więc głuszy tym wszystkich, z którymi ma do czynienia, tak jak głuszył Miller czy Czarzasty oraz im podobni. I rzecz nie w tym, czy mu zaszkodzę, tylko w tym, że on ze swoim projektem 7:3 dla pragmatyzmu tłamsi inne, uczciwsze społecznie projekty. Nie daje im pożyć, uprawia swoistą owsiakowiznę: to JA i MOJE jest najważniejsze.

Zatem – czas zapowiedzieć – trzebaby zająć się edukacją masową. Może Wszechnica Proletariacka? Kuźnia świadomych wykluczonych…? Do świadomości przez spółdzielczość…? Odejść od zapadni, czyhających na „ciemny lud”. Zanim wykrwawią się cynicy-pragmatycy – trzeba się zbroić przynajmniej w świadomość…