Selekcja

2020-06-04 04:42

 

Dociera do mnie coraz wyraźniej, że moje proletariackie wykluczenie, na mocy którego będę dożywotnio zaiwaniał dla kolejnych biurokracji mieniających się jak w kalejdoskopie – to mały Pan Pikuś wobec selekcji, jakiej poddaje się nas wszystkich na skutek Digitalizacji. Wyjaśnię, bo pojęcie nie jest jednoznaczne.

Pod nazwą Digitalizacji – w moim przekonaniu – ukrywa się proces zamiany wszelkich wymiarów życia z naturalnych (doświadczanych rzeczywiście) w syntetyczne (wirtualne). Brutalniej możnimy powiedzieć: zamiast żyć – oglądamy film o życiu, a ów film nawet w trakcie projekcji się zmienia.

Uświadomiłem to sobie jakiś czas temu, może 10-15 lat, i wtedy powiedziałem sobie, że nie będę się ścigał w opanowywaniu rozmaitych gadgetów sieciowo-elektronicznych, takich choćby, jak telefon zwany komórkowym.

Nieżyjący od jakiegoś czasu mój serdeczny kolega, Marcin Garwacki, „zlecił” mi kiedyś opisanie skutków postępu w Internecie. W odpowiedzi przygotowałem „raport”, w którym opisałem fenomen bez nazwy, wtedy niepojęty, dziś – oczywisty. Otóż zauważyłem, że trzy ścieżki tele-medialne, czyli WWW, e-mail i blog – zejdą się w jedno, co oznacza, że każdy chętny będzie miał w ręku podręczny zestaw „broadcast”, który będzie służył (chętnym) do serwowania w wybranej przestrzeni (np. pośród znajomych) swoich własnych przekazów multimedialnych.

Czytelniku: wtedy, kiedy to pisałem, nie istniały Tweety, Instagramy, Vlogi i setki podobnych oczywistości, a telefony opłacało się od minut spędzanych na rozmowie. Dziś można to spotkać  wyłącznie w obszarze „komunikacji na kartę”, a i to mamy (podobno antyterrorystyczny) obowiązek rejestrowania swoich nadajników, a i to wciąż od nowa są one poddawane systemowym „innowacjom”, za którymi trudno nadążyć, chyba że się odruchowo „zgadzamy”. Co chwile różne „sieci” dopominają się o moją „zgodę” na coś, czego nie rozumiem (i nikt nie rozumie), ale jeśli się nie „zgodzę” – to stracę ten aspekt łączności ze światem (ostatnio znów tweet i FB, ale to jest ciągły, wręcz uciążliwi dla WOLNYCH I MYŚLĄCYCH proces.

Zastanawiałem się wtedy (mam ten materiał na którymś z dysków), w jaki sposób tzw. kapitał (władcy naszych przyszłych życiorysów) opanuje nas na orwellowską modłę. Dziś to już nieaktualne: rzeczywistość nasza przenosi się do „chmury tagów” i to oznacza, że kto zdoła poddać manipulacji (inżynierii przekazu technicznego).

Nie, ja nie narzekam na to, że nowoczesność pędzi i wgryza się w moje życie bez mojej woli. Tylko zacząłem wybierać sobie sfery, które jak baran oddam na żer poszukiwaczom wciąż nowych powodów do ABONAMENTU, czyli czyjegoś stałego dochodu w zamian za nigdy nie spełniającą się OBIETNICĘ.

Ktokolwiek zrozumiał powyższe – zastanowi się jak ja, kiedy opanowująca nas pajęczyna zacznie CZŁOWIEKA uwierać tak bardzo, że postanowi się wyrwać. Daremnie jednak.

I o to mi chodzi w tej notce.

https://www.youtube.com/watch?v=oltQv1sJhEo

(a gdy sił już śledziowi brakuje, życie w sieci się normalizuje)