Się pytają – odpowiadam półgębkiem. Snowden 3.11.657-D

2013-06-25 07:02

 

Pytają się zaś o gry wojenne, na których się kompletnie nie znam. Otóż jakiś facet, w dodatku Amerykanin, zanim czmychnął, ogłosił wszystkim, kto chciał wiedzieć, że państwo o nazwie USA wykorzystuje jeden z licznych systemów inwigilacyjnych do szpiegowania „wytypowanych” ludzi na całym świecie. Pochlebiam sobie, bo na pewno jestem pośród „wytypowanych”: tyle jadu, ile wylałem na United States (czyli na to zbójeckie państwo, bo przecież nie na piękny kraj i przeuroczych jego mieszkańców!), kwalifikuje mnie do tego, bym był w tym „projekcie”. W dodatku statystyki mojego bloga (multiplikowanego na kilka adresów) wskazują wyraźnie, że choć piszę po polsku, to odwiedza mnie przede wszystkim publiczność amerykańska, liczniej niż polska, więc albo cała Polonia z Czikago i Niujorka oraz innych kolonii podziwia moją literaturę zaangażowaną – albo jacyś inni Amerykanie (pochodzenia irlandzkiego, latynoskiego, afrykańskiego?) postanowili nauczyć się naszego pięknego języka w oparciu o moje niezwykle rozbudowane „zdania złożone”. Good luck! Welcome!

No, więc na temat inwigilacji, uprawianej przez amerykańskie służby na szkodę wszystkich i wszystkiego, pisałem już milion razy, ostatnio w notce https://publications.webnode.com/news/proszę-o-wpisanie-mnie-na-listę-tide/ albo w notce https://publications.webnode.com/news/pugwash-popada-w-ruinę/ , ale nie czuję się tak kompetentny, by odpowiadać sensownie na pytania, choćby na mękach. Słowo honoru, że nie znam się na tym wcale, tylko wywodzę logicznie z rozmaitych przesłanek. Wolałbym polecić fachowców, np. K. Karolczaka czy Z. Siemiątkowskiego (tych znam jeszcze z czasów studenckich, więc ręczę za to, że coś pojmują).

A teraz do rzeczy, czyli tyle, ile umiem na zadany temat:

  1. Dość łatwym do obalenia jest założenie, że ten straceniec, niczym twórcy Wikileaks, w szczerym odruchu cnót wrodzonych rozwalił sobie życie w drobny mak, byle tylko zbawić świat (jeśli ma rzetelną wiedzę o inwigilacji, to już wie, że go nie zbawi);
  2. Albo jestem upośledzony, albo rzeczywiście nie sposób rozumieć hazardu, na jaki porwał się Snowden: równie dobrze mógłbym na swoim osiedlu na każdych drzwiach nakleić kartkę ze swoim zdjęciem i z informacją, że „dziś w nocy ukradnę wam rower”. A że – niezależnie od moich starań – rowery i tak giną, to reakcja ludzi jest do przewidzenia, zaś lincz w biały dzień to najłagodniejsza konsekwencja;
  3. Cała ta ucieczka Snowdena i jego zniknięcie w czeluściach Szeriemietiewa – mogą oznaczać wszystko: grę wywiadów, kontrolowany przeciek, nagłą śmierć „bohatera”, odsunięcie uwagi świata od czegoś poważniejszego, itd., itp.);
  4. Człowiek ten chyba rozumie, że wszyscy jego krewni, znajomi, sąsiedzi, kochanki, współpracownicy – są teraz w dwójnasób inwigilowani i nękani, więc albo rzeczywiście poświęcił się sprawie, albo był samotnym nie-kontaktowym frustratem;
  5. Ktokolwiek z nas jest „zwykłym szarakiem” – powinien rozumieć, że świat współczesny przypomina bazar, nad którym czuwa Wielkie OKO i UCHO: wszystko widzą i słyszą, reagują na słowa-klucze oraz na wrzaskliwe kolory, zasysają tony informacji nie do przerobienia – ale trzeba się postarać, albo mieć pecha, by rzeczywiście dostać się do „strefy grillowania”;
  6. Carsko-radzieckie archiwa, te miliardy teczek, w których na wszystkich i na wszystko „coś było” – są wobec tego, co nagromadziły służby USA, niczym podręczna biblioteczka, a cała filozofia sprowadza się do celnego przetworzenia bilionów danych codziennych w coś użytecznego;
  7. Informacja użyteczna w dzisiejszych czasach to wcale nie taka, która precyzyjnie selekcjonuje ludzi i sprawy na wrogów, przyjaciół i „resztę”, tylko taka, która pozwala prowadzić grę i pompować budżet wywiadowni, nawet jeśli sprawy są dęte, a wynikający z nich świat nie ma nic wspólnego z realiami;
  8. Jeśli zatem nasz „berek” czmychnął rzeczywiście w tajemnicy i jest „nawróconym” obrońcą praw człowieka i rozmaitych wolności – to najważniejsze informacje trzyma jako zabezpieczenie swojego losu, co w rzeczywistości i tak nic mu nie da;
  9. Moralizujących i podpuszczających Snowdena w tej sprawie Amerykanów (mówię o dyplomatach i „dyplomatach”) – przywołuję do porządku: kiedy już, może w piątym waszym pokoleniu, będzie wiadomo, że nic nie macie na sumieniu, wtedy udawajcie przed światem, że was zdradzono, niewiniątka, a teraz to sobie nie żartujcie;

Za chiny ludowe nie mogę pojąć polityki Ekwadoru, po którym biega już setka amerykańskich „rambo”, gotowych rozwalać tam wszystko jak w kurniku, a do tego pięćdziesiątka podobnych rycerzy z innych wywiadowni całego świata, poprzebieranych za biznes, dziennikarstwo, turystykę, nie-wiadomo-co, wszyscy po tygodniu już się znają jak łyse konie i bawią się w najlepsze, nawet jeśli tam wcale nie ma Assange’a, nawet jeśli nigdy tam nie dotrze Snowden.