Siwiec wraca do nadwiślańskiej piaskownicy…?

2014-05-27 17:18

 

/rozważania rozczochrane/

 

Nie, nie chodzi o biuściastą Natalię, tylko o doświadczonego sztabowca, człowieka antyszambrującego.

Mógłbym powiedzieć, że go znam. Działaliśmy w ruchu studenckim mniej-więcej w tym samym czasie (moja pierwsza pamięć o nim to redaktor naczelny „Studenta”). Ale – mając w ostatnich latach możliwość spotykania się z nim „oko w oko” nie zauważyłem w jego oku nawet śladu „że kojarzy”, jakoś też tak nie jesteśmy na „ty”. Więc może go nie znam.

Jeśli prawdą jest, że ludzie z domu coś wynoszą, to on wyniósł świadomość, że nie wszyscy są wszystkim równi i najlepiej być pośród tych „równiejszych”. Zatem – zabezpieczając sobie minimum – został inżynierem po prestiżowej wtedy uczelni, po czym przystąpił do normalnej działalności, jaką uprawiają „równiejsi”: kariera w organizacji młodzieżowej, kariera zawodowa uławiana przez karierę młodzieżową, pozyskiwanie rozmaitych pozycjonerskich beneficjów, które się nadarzają.

Szansę, jaką było zatrudnienie u boku Prezydenta RP, wykorzystał umiarkowanie. Po prostu w którymś momencie wjechał do Parlamentu Europejskiego na stałe, pełniąc w nim funkcje nietuzinkowe. Jako, że Europa jest krainą abstrakcyjnych idei i realnych biznesów a nie polityki (patrz: TUTAJ), to można przypuszczać, że sprawny sztabowiec z dużymi europejskimi funkcjami został zaangażowany do jakichś zadań pozaparlamentarnych, które zaowocują teraz powołaniem oficjalnym (tu Siwiec jest chyba sprawniejszy w składzie porcelany niż jego niegdysiejszy pryncypał). Źle to brzmi, co powyżej, ale trudno przypuszczać, że tak sprawny i ambitny przedstawiciel średniostarszego pokolenia lewicy szczerze mówił dziś w rozgłośni radiowej, niczym na imieninach, że „rozbił się o skałę, ale właśnie wynurza się z wody, to normalka dla marynarzy”. No, na socjal pewnie nie pójdzie.

„Myślę,  że polskie wyobrażenia o lewicowości niepostrzeżenie koncentruje dziś wokół siebie Marek Siwiec – i to jest najlepsze świadectwo jej upadku”. Tak pisałem 12 kwietnia, TUTAJ. Teraz pora to wyjaśnić.

Nie jest możliwe, żeby człowiek, który przez długie lata miał sztabowy dostęp do najważniejszych spraw nadwiślańskich (ale też środkowoeuropejskich i globalnych) – wymazał je sobie z pamięci. Niewątpliwie ma on orientację w rozmaitych sprawach niepojętych dla szarego bywalca piwbarów. Wnosił je jako wiano do ugrupowania, które właśnie przerżnęło. Nie był tam sam: Robert Kwiatkowski, Andrzej Rozenek, Ryszard Kalisz – są z tej samej parafii. Wymieniam tylko tych „równiejszych”. Nie przypuszczam, że stanowili w Ruchu jakiś sekretny klub, ale nie potrzebowali wiele, by się rozumieć obok Palikota. Kiedyś zresztą rzuciłem myśl, że Palikot, niegdyś członek Trilateral Commission, został zobligowany do zbudowania nad Wisłą alternatywy lewicowej i zanim utracił wsparcie mocodawców, podsyłano mu współpracowników pierwszego, drugiego i trzeciego rzędu, którzy teraz go utopią. Patrz: TUTAJ, albo TUTAJ, może TUTAJ.

Teraz do rzeczy: Twój Ruch to partia Janusza Palikota, a Europa Plus to stowarzyszenie pod wodzą Marka Siwca. Jeśli aktualne jest życzenie „nie wiadomo kogo”, by w Polsce (Europie Środkowej?) powstała lewicowa alternatywa, to można spodziewać się, że będzie ona rozpostarta między formułę KADROWĄ (dziś SLD Millera, a po Millerze…), EUROKADROWĄ (tu jest miejsce na siwcową twarz Twojego Ruchu) i FLIBUSTIERSKĄ (tu najlepiej pasuje nieśmiertelny alterglobalista Ikonowicz, chociaż…). Coś mi jeszcze chodzi po głowie głodne środowisko Stronnictwa Demokratycznego z „twojoruchowcem” Piskorskim…

Mimo, że wszyscy lewicowcy sądzą o sobie, że są najmądrzejsi na świecie – jest to jedyna chyba nawa polityczna (może jeszcze PSL) pozbawiona poważnego ośrodka refleksji, a nawet choćby regularnego pisma codziennego czy tygodniowego organizującego debatę elektoratu. I tu mamy przestrzeń dla dalszych zgadywanek…