Skąd przyjdzie wyzwolenie

2014-10-11 18:32

 

Podstawą tego, co napiszę poniżej, jest konstatacja, iż świat, w którym tu-teraz żyjemy – jest nie do wytrzymania. Jest to świat wyzysku, hipokryzji, zniewolenia, upadku moralnego, poszerzającego się niedostatku, pleniących się wykluczeń, obleśniejących patologii ogarniających każdy przejaw życia – a wszystko to w ekstremalnie przerośniętej postaci.

Oczywiście, dyżurni propagatorzy sukcesu oraz płatni opowiadacze bajek w wielu krajach – wbrew coraz bardziej dojmującym oczywistościom – podtrzymują mity o demokracji, postępie, dobrobycie, sprawiedliwości, pokoju, równości, krzepie. Może trochę im żal nazwisk i tytułów, których dorobili się na tej robocie, i teraz trudno im przestać udawać autorytety…?

Nie da się też powiedzieć, że sami sobie ten świat zgotowaliśmy (głosując tak a nie inaczej, poddając się presji, oddając się pożądliwościom): znakomita część budżetów (zbudowanych na przymusowo odbieranej części dochodów) przeznaczona jest na manipulowanie opinią publiczną i przenoszenie uwagi ludności na sprawy „miłe”.

Świat, jaki sami sobie preparujemy i oferujemy jako przysmak, opakowany w fałszywe pazłotka – nie jest ani przyjemny, ani efektywny, ani nawet ciekawy: w tym sensie jest nieludzki i jako taki zostanie przez Ludzkość odrzucony, zaś pleśniejący śmietnik plugawości, jaki po nim zostanie – będzie powoli i konsekwentnie „rewitalizowany”.

Ktokolwiek śledzi moje wywody, ten wie, co sądzę o najbliższych stuleciach:

  1. „Biała Północ” – przede wszystkim Rosja, Europa i Ameryka – ustąpią miejsca w globalnej przestrzeni cywilizacyjnej nowym „hegemonom”, które wyjdą z korzeni hinduskich i latynoskich (Indie, Ameryka Łacińska): słowo „hegemon” jest w cudzysłowie nieprzypadkowo, bowiem następuje czas innych racji niż siła polityczna;
  2. Monopolizacja, od tysiąca lat oparta w Europie na koncentracji i komercjalizacji i jako taka propagowana w świecie – przekroczy próg wytrzymałości społecznej, to zaś spowoduje spontaniczne (choć mające „pokrycie” teoretyczne) rozproszenie wszystkich „koncentratów” (gospodarczych, politycznych, artystycznych, naukowych) na wzór „kurzawki pylastej”;
  3. Substancją nasączającą „kurzawkę” będzie produkt „fermentacji” takich idei, jakie są niesione lub już posiane przez projekty z różnych kultur i kontynentów, stojące w opozycji do koncentracji i komercjalizacji: Komunarność, Satyāgraha- ahiṃsā, Teología de la Liberación, New Left, Hizmet – i podobne;
  4. Żywioł zrodzony z korzeni hinduskich oferuje światu przedsiębiorczość nieskłonną do monopolizacji, żywioł zrodzony z korzeni latynoamerykańskich oferuje światu „instynkt egalitarny”: nie występują dziś one w „czystej, wyekstrahowanej” postaci, ale są obecne i przewodzą myśleniu społecznemu w Indiach i Ameryce Łacińskiej;
  5. Fenomen, esencjalnie obrazujący społeczną „kurzawkę pylastą”, od wieków opisywany jako Multitude, przede wszystkim przez Niccolò di Bernardo dei Machiavelli’ego, Benedykta (Barucha) de Spinozę, a ostatnio przez Antonio Negri’ego z Michaelem Hardtem – wyzwoli się z procesu saceryzacji (Giorgio Agamben) i uruchomi pełnię ludzkiej biopolityki;

O tych rzeczach piszę i głoszę od kilkunastu lat, więc jeśli się mylę, nietrudno będzie mnie przyłapać, choćby na takich notkach jak „Bufet” (TUTAJ), „From Arctic Circle till Tropic of Cancer” (TUTAJ), „Multitude a demokracja” (TUTAJ), „O bogactwie obywatelskim” (TUTAJ), „Między dysydencją a biopolityką” (TUTAJ), „Too big to fall” (TUTAJ), itd., itp.

Koronnym dla mnie argumentem na rzecz poglądu, że świat się zmienia – jest to, że fenomen Państwa, niezależnie od miejsca na Ziemi i od ustroju-systemu – wyczerpał już możliwości efektywnego zarządzania Krajem i Ludnością. W takich chwilach pojawiają się cywilizacyjne (cywilizacja – to ciąg-grono kultur spojonych jednym paradygmatem, zespolonych Tradycją) inicjatywy odnowicielskie. Taką inicjatywą była Komercjalizacja, kiedy zdechła romańska Garnizonia. Taką inicjatywą było chrześcijaństwo, wyrosłe na kisnącej powoli formacji bliskowschodniej (Egipt, Lewant). Taką inicjatywą był dwu-spazm czyngisydów i potem timurydów , który narobił fermentu nie tylko na Wielkim Stepie, ale też w Chinach, Persji, Arabii, nieco w Indiach. Taką inicjatywą była kultura Swahili w Afryce Wschodniej, w czasach dalece przedkolonialnych.

Dziś mamy czasy globalne: kontynentalizacja w pełni, świat podzielony jest na kilkanaście w miarę zespolonych regionów, pozostało kilka zaledwie „ziem niczyich”. Ja stawiam na żywioł hinduski i latynoski, bo żywioł chiński, ochoczo korzystając z komercjalnych doświadczeń cywilizacyjnych „Północy”, wchłonął ową komercjalną „ebolę” i nie wyzbędzie się jej jakimś „kichnięciem”.

Przesłaniem konstruktywnym przemian jest-będzie niewątpliwie przedsiębiorczość biznesowa, społecznikowska, obywatelska, twórcza (naukowa, artystyczna). Tej więcej jest w żywiole hinduskim, który oparł się przemożnej sile brytyjskiej tradycji budującej „commonwealth”.  Ale pretekstu do obalenia „starego porządku” dostarczy siła roszczeń, rewindykacji, najbardziej żywa w Ameryce Północnej i Australii (patrz: „Cywilizacyjne paserstwo”, TUTAJ), a jej reprezentantem najlepszym jest Latinum, które – jak nikt inny na Ziemi – „nie lęka się” Jankesów. To dlatego przyszłą „hegemonię” cywilizacyjną opieram na dwubiegunowości hindusko-latynoskiej, przy czym to, co dziś jawi nam się jako Państwo (Indie, Brazylia) – będzie miało postać, której dziś nie sposób odgadnąć, chyba że pójdziemy śladem „warstwowego modelu gospodarki” (mój referat na konferencję w Czerkasach kilka lat temu: zajawki choćby TUTAJ).

To wszystko jeszcze raz w dwóch słowach: zapadający się w topiel świat współczesny odrodzi się jako świat rozliczony z wielowiekowego paserstwa cywilizacyjnego, uniesiony obywatelskim duchem Multitude, pozbawiony „instynktu komercyjno-koncentracyjnego” generującego Monopole, płodny „instynktem egalitarnym”. Od ponad stulecia dojrzewają kolejne ideologie tej przemiany – ale jaka będzie ideologiczna „redakcja nadchodzącego przesilenia – nie sposób przewidzieć.