Skoro już mowa o kapitale

2015-06-30 18:29

 

Rzadko, coraz rzadziej zabieram głos w sprawach „czystej” ekonomii, choć uważam się za ekonomistę, i to z tych rozgarniętych, w odróżnieniu od „inżynierów ekonomii” (tu przyciśniesz – tam wyskoczy).

Zresztą, uważam pogląd o istnieniu „czystej” (niepolitycznej) ekonomii uważam za niepoważny, a liberalizm (kierunek myślenia, również ekonomicznego, zakładający istnienie niewidzialnej, równoważącej ręki rynku, konkurencji, swobody) – za utopię, skoro nie dostrzega oczywistych i naturalnych procesów monopolizacyjnych, w wyniku których interesy monopolistów są skuteczniejsze niż „te pozostałe”.

Zabawne – wracając do bieżączki – wydają mi się dysputy polityków różnie wykształconych, którzy mówią: wprowadzasz zmianę do tygla gospodarczego – pokaż źródło sfinansowania jej skutków. O ile dobrze się orientuję – jest to zasada parlamentarna, odnosząca każdą decyzję gospodarczą do rubryk budżetowych.

Od razu użyję słowa „idiotyzm”, aby potem nie zapomnieć.

Wszelki dochód (indywidualny) bierze się z pracy człowieka (własnej lub przewłaszczonej cudzej), tyle że okoliczności „zewnętrzne” powodują, iż czasem bilans praca-dochód jest korzystniejszy, a innym razem – mniej zadowalający. Na przykład w tropikach wystarczy dość łatwo zdobywalne rozeznanie, co jest jadalne, a co trujące – i wyżywienie polega na wyciągnięciu ręki po dobro dawane przez Naturę (trochę upraszczam). A w warunkach arktycznych trzeba się nieźle starać, żeby coś zjeść. Podobnie z mieszkalnictwem, odzieżą, zabawą, rodziną, itd., itp.

Bywają nadzwyczajne zdarzenia losowe, w wyniku których pojawia się nietypowo duży dochód albo nietypowo wielka strata. To są jednak sprawy nadzwyczajne i nauka ekonomii raczej się w to nie bawi, choć rachunek szansy i ryzyka nie jest jej obcy.

Człowiek nie byłby sobą, gdyby nie zbudował formuł, przy pomocy których jego praca staje się bardziej efektywna, a jej owoce dają się „przechować” i „przenosić”. Generalnie ta część starań gospodarczych człowieka nazywa się kreowaniem kapitału, czyli tytułu do dochodu.

Podkreślmy ten aspekt: cokolwiek powiemy o fenomenie kapitału – zawsze ostatecznie za jego esencjalna istotę uznamy tytuł do dochodu.

Był czas, kiedy tytułem do dochodu było Urodzenie (tytuł szlachecki), jest czas, kiedy tytułem do dochodu jest Własność (formalna zdolność do czynności „wobec”), będzie czas (wnikamy weń właśnie), kiedy tytułem do dochodu będzie Kompetencja (stąd coraz więcej dyplomów, certyfikatów, dopuszczeń, wtajemniczeń, powołań w obrocie komercyjnym).

Współczesną nam rzeczywistość, w której żyjemy i jesteśmy zanurzeni, cechują następujące formy kapitału:

1.       Predyspozycja: czyli przyrodzone człowiekowi potencjalne siły wytwórcze tkwiące w nim samym;

2.       Praca (albo: gotowość, dyspozycja): czyli „gołe ręce” wzmocnione konkretnymi umiejętnościami, szukające racjonalnego wykorzystania;

3.       Kapitał techniczny: narzędzia, urządzenia, budynki, grunty mnożnikujące efekty działania „gołych rąk”;

4.       Kapitał technologiczny: rozmaite synergiczne „układanki” kapitału technicznego, wyrażające „patent” (know-how) na konkretny efekt gospodarczy;

5.       Kapitał organizacyjny: działania koordynacyjne i logistyczne oraz optymalizacyjne wpływające na sprawność gospodarczą;

6.       Kapitał finansowy: witaminizujący i zarazem „naoliwiający” pakiet rozwiązań pozwalających na równoważenie nadmiarów i niedostatków tzw. czynników biznesu;

7.       Kapitał polityczny: realna zdolność do decydowania o alokacjach gospodarczych w stosunku do pozostałych postaci kapitału;

 

Każda z tych form-postaci kapitału zawiera coraz większy ładunek intelektualny (wsad naukowy), co jest przyczynkiem do przeistaczania się Własności w Kompetencję. Podkreślmy, że tak jak Własność to instytucja (kluczowa: zwieńczenie rizomii instytucji) jest całą wiązką różnych praw własności, podobnie Kompetencja rozpostarta jest w dość rozległym obszarze między rzeczywistą wiedzą i mądrością a „pustym certyfikatem”.

Najlepiej jest wtedy, kiedy kolejne z wymienionych form kapitału pojawiają się po wyczerpaniu możliwości (efektywności) poprzedniej postaci: np. jeśli praca „gołych rąk” nie da się wykonywać szybciej i intensywniej – pojawiają się (jako dominujące) narzędzia, albo w miejsce kredytów i innych form wsparcia biznesu pojawiają się (jako dominujące) polityczne gry związane z alokacjami. Bywa jednak, że „późniejsze” postacie kapitału są sztucznie (patrz: monopole gospodarcze, polityczne, itp.) forowane jako dominujące, choć „wcześniejsze” postacie nie wyczerpały się jako nośniki dochodu albo nawet nie zadomowiły się w gospodarce. Będę to dalej nazywał nad-kapitałem.

 

*             *             *

Są współcześnie aktywne dwa kierunki wypaczania „normalnej” ścieżki nasycania rzeczywistości nad-kapitałem: koncentracja własności i koncentracja kompetencji. W obu przypadkach chodzi o te elementy „wiązki”, które opierają się na rozwiązaniach „siłowych” (udarnych, odgórnych), nie są głęboko ukorzenione w społecznej kulturze (żyjącej we „wcześniejszych”, nie wyczerpanych jeszcze postaciach kapitału).

W języku potocznym koncentracja własności oznacza majątkową oligarchizację gospodarki, a koncentracja kompetencji oznacza nomenklaturyzację gospodarki: tak czy owak mówimy o monopolizacji. Mamy zatem – w obszarze monopoli gospodarczych i politycznych – rozmaite „stężenie” monopoli, dwie ścieżki koncentracji: własności i kompetencji (odpowiednio: Oligarchia i Nomenklatura).

Więcej: TUTAJ
 

Idźmy dalej: w ekonomii bywa, że 2+2>4 (jeśli działa efekt synergii) albo 2+2<4 (jeśli działa patologia).

Efekt synergii nazywam mnożnikowaniem. Na przykład grupa producentów cegły, którzy osiągają roczny efekt „10”, zrzuca się na administratora produkcji: płaci mu „1”, ale efekt jego pracy to roczny efekt „12”, co oznacza, że ostatecznie producentom się opłacało, bo mają roczny efekt (minus dochód administratora) – „11”.

Ukułem milion lat temu pojęcie Ultragospodarki: to taki obszar, w którym mnożnikuje się efekty poprzez rozwiązania administracyjne (bazodanowe), infrastrukturalne (wspólne ułatwienia dla indywidualnych działań), waloryzacyjne (finanse, bankowość, zabezpieczenia, gwarancje, budżety) i polityczne (optymalizowanie alokacji działań gospodarczych, np. ulokowanie inwestycji tu a nie tam).

I zauważam od lat, że to właśnie w Ultragospodarce zagnieżdża się Państwo (urzędy, organy, służby, przepisy), które zresztą udaje, że to ono jest Ultragospodarką, a tymczasem „dokłada” kosztów mnożnikowania i bywa, że w odczuciu społecznym bez Ultragospodarki (bez Państwa) sprawy gospodarcze miałyby się lepiej niż z jego „pomocą”.

Jeśli w gospodarce zaczyna dominować Oligarchia i Nomenklatura – to jest sygnał, że kreuje się Kapitał Fikcyjny: tytuły do dochodu nie mające pokrycia w rzeczywistej użyteczności, we wkładzie do społecznej puli dobrobytu. Im bardziej złożona forma kapitału – tym łatwiej taki kapitał fikcyjny wygenerować.

 

Państwo (i korzystające z tej swoistej państwowej platformy władzy Oligarchia oraz Nomenklatura) zajmuje się – poprzez Budżety – przyspieszaniem wdrażania nowych postaci kapitału: wydają się bardziej złożone, ale są właściwie fasadowe. Np. bankowość nie zajmuje się prawdziwym kredytowaniem, tylko wpuszczaniem kredytobiorców w windykacje (patrz: sprzedaże kredytowe, inwestycje). Jeśli dług 200 złotych na skutek procesów windykacyjnych staje się długiem 2000,-PLN i większym – to nie ma on żadnego uzasadnienia ekonomicznego, jest pustym tytułem do dochodu. Podobnie jest z tzw. korupcją i kumoterstwem (alokacje nieoptymalne na skutek lobbingu), a nawet infrastrukturą (słynne „tunele przeciwhałasowe” w szczerym polu).

W ten sposób generowany jest wielkich rozmiarów kapitał fikcyjny – który – jeśli dzieje się źle – jest „pierwszy w kolejce” do wypłaty tantiem, a w wyniku tego ci pracujący i ci przedsiębiorcy, którzy rzeczywiście zasilali społeczną pulę dobrobytu – dostaną mniej lub wcale.

I to jest – uwierzcie – podłożem zasady „pokaż, z czego sfinansujesz zmianę w gospodarce.

Moją odpowiedzią jest: skoro dochód pochodzi z pracy („gołej” lub uzbrojonej administracyjnie, technicznie, finansowo, itd.) – to zmianę struktury przepływów i kumulacji dochodów (to jest istota każdej reformy czy korekty) sfinansuje PRZYSZŁA PRACA, np. poprzez public collection (zbiórkę publiczną) zamiast podatku.

I zanim politycy nie dowiodą, że to rozumieją, zanim nie przestaną zajmować się powiększaniem „swoich” Budżetów kosztem całości Gospodarki – będę ich miał za gospodarczych szalbierzy, dokładających swój wyzysk do wyzysku monopolistów.