Sprawstwo gospodarcze. Kadry

2015-12-20 08:08

 

Dla niewtajemniczonych: to jest notka o nowoczesnej gwieździe polskiej polityki.

Wyrażam przekonanie, że nawet w najbardziej rozdemokratyzowanej i rozrynkowionej gospodarce, a już na pewno w takiejż polityce, o kadrach decydują „przemożne interesy”, a im wyższy szczebel – tym silniej o kadrach decydują same kadry.

Każdy Hominis[1] (pojedynczy człowiek lub jego konstelacje: rodzina, sąsiedztwo, wspólnota, organizacja, firma, samorząd) nosi w sobie „instynkt” gospodarowania. Polega on na tym, że ludzki „pulpit sterowniczy” (intelektualna[2] i organiczna[3] zdolność przetwarzania danych i bodźców) niejako bezwiednie (podświadomie) korzysta z chmury informacyjnej i „archiwum” doświadczeń, aby w konkretnej sytuacji podjąć decyzję optymalną. Z tej podstawy decyzyjnej Hominis wypreparowuje – w procesie ucywilizowania – część chmury informacyjnej, którą sobie porządkuje, zamyka w standardach, procedurach, normach, algorytmach – i wyobraża sobie, że jest mądrzejszy i sprytniejszy niż kura Lema[4] (patrz: TUTAJ).

Człowiek jako „zwierzę nowszej generacji”, jako „kura Lema 2.0”, przeredagował pojęcie „optymalności”, dodając do niego aspekt „horyzontu czasowego”: coś, co jest opłacalne np. dla średniego horyzontu czasowego, nie musi być opłacalne dla krótkiego czy długiego horyzontu czasowego.

I to właśnie aspekt horyzontu czasowego nałożony na standardy, procedury, normy, algorytmy – jest decydujący w sprawach kadrowych.

Można sobie wyobrazić „szczeble kadrowe”, jako sekwencję minimum kompetencji wymaganego do awansu:

1.       Szczebel prymarny: tu wystarcza ogólnie dobry stan zdrowia i minimalna motywacja do podjęcia obowiązków (istnieje pojęcie „pracownik niewykwalifikowany”, bliskie temu, o co chodzi w tym punkcie);

2.       Szczebel fachowy: tu pojawia się wymóg dysponowania elementarnymi, właściwie odruchowymi umiejętnościami zawodowymi, jakich nabywa się w wyspecjalizowanych szkołach-kursach (kierowca, spawacz, tokarz, grafik komputerowy, suwnicowy, trener);

3.       Szczebel organizacyjny: najistotniejszy wymóg na tym szczeblu to umiejętność „zarządzania ludźmi”, która jest albo przyrodzona, albo podparta pragmatyką konkretnego środowiska gospodarczego (firma, urząd, klub, organizacja, partia);

4.       Szczebel kierowniczy: aby sprawować funkcję kierowniczą, nie wystarczy naturalna zdolność czy instrukcje pragmatyczne: kierownik musi mieć „w małym palcu” cele Hominisa i rozumieć ich subtelne relacje wzajemne w kontekście strategii Hominisa;

5.       Szczebel ekspercki: na tym szczeblu wypracowywane są decyzje właścicielskie[5]: ekspert definiuje cele i planuje ścieżki ich osiągnięcia, ale nie podejmuje samych decyzji i najczęściej nie bierze odpowiedzialności za ich skutki;

6.       Szczebel właścicielski: tu podejmowane są decyzje, przy czym niektóre z nich są sekretne w stosunku do niższych szczebli (bywa, że nawet wobec ekspertów): właściciel odpowiada za skutki podjętych decyzji i za ogólną kondycję Hominisa, co przekłada się na jego dochody;

Na pierwszym z wymienionych szczebli „dobre kadry” to takie, które ograniczają się do roli „kury Lema”: bywa, że kiedy pracownik zbytnio „filozofuje” – jego przydatność jest postrzegana na wyższych szczeblach jako obniżająca się. Horyzont czasowy działania jest tu maksymalnie krótki (od polecenia do polecenia, od gwizdka do gwizdka).

Na szczeblu drugim, fachowym – pracownika zamyka się w coraz liczniejszych i w coraz bardziej sztywnych ramach standardów, procedur, norm, algorytmów. Wszelkie programy wyzwolenia pracownika z tych ram – nie dotyczą akurat tego szczebla. Służy temu „specyfikacja stanowiska pracy”[6], zawierająca instrukcję obsługi, szkolenie BHP, wymagane przeszkolenia i zakres obowiązków.

Na następnych szczeblach – im wyżej, tym bardziej pomocnicza, nieobowiązkowa rola standardów, procedur, norm, algorytmów, za to wzrasta rola „horyzontu czasowego” oraz takiej funkcji życiowej, którą można sformułować jako „orientuj się”. Przy dobrej „orientacji” decydent szczebla organizacyjnego-kierowniczego-eksperckiego-właścicielskiego może sobie pozwolić nawet na „umowne-fakultatywne” (czyli niezbyt dosłowne) potraktowanie standardów, procedur, norm, algorytmów, ale ryzyko takiego potraktowania bierze na siebie[7].

Kompetencje

Dla poszczególnych szczebli kadrowych „ucywilizowano” kompetencje, czyli minimalne kwalifikacje i skojarzone z nimi uprawnienia. Poza sytuacjami absolutnie przesileniowymi – obszar kwalifikacji jest w dowolnym Hominisie formalizowany aż do granic absurdu. Początkiem tej formalizacji jest przypisanie samego Hominisu do jakiegoś punktu na „mapie gospodarczej”, czego przykładem jest PKD[8] i pośrednio REGON[9]. Drugim krokiem tej formalizacji jest pakiet regulacji dotyczący poszczególnych profesji (mowa tu o każdej specjalizacji zawodowej[10], a nie tylko o profesji akademickiej[11]). W konsekwencji sam system edukacji (oświaty podstawowej, maturalnej i kształcenia akademickiego) został odhumanizowany, skupiony na „zaliczeniach”. Ja sam – czując się ekonomistą – dostrzegam proces „spsienia” edukacji adeptów ekonomii, którzy odrywani są od myślenia, że ekonomia to jest nauka społeczna i stają się „inżynierami ekonomii” (tu pstrykniesz – tam wyskoczy efekt z odpowiednim prawdopodobieństwem).

W tym kontekście warto przyjrzeć się dwóm „najwyższym” szczeblom kadrowym (ekspercki i właścicielski). Otóż docierają na ten szczebel[12] ludzie spełniający określone kryteria formalne (np. świadectwa, dyplomy, certyfikaty) oraz pomyślnie pokonujący filtr kompetencyjny (tzw. doświadczenie zawodowe pojmowane formalnie oraz rekomendacje)[13].

Nie oznacza to, że „in corpore” jest to zbiorowość ludzi mających psycho-mentalną skłonność do decydowania i do tego przestrzegający zasad deontologii[14], utylitarności[15] i charytoniki[16]. Wręcz przeciwnie: zauważalna jest tu rosnąca skłonność (tendencja) do tego, by własna nie-skłonność decydencką skrywać za formaliami (standardy, procedury, normy, algorytmy), a w tzw. sferze uspołecznionej (nie-prywatnej) oznacza to, że warstwa ekspertów i top-menedżerów kreuje sobie „wirtualnego właściciela”: na piedestale decyzyjnym ustawia formalia (uważając przy tym, by rzeczywista kontrola nad sprawami Hominisa nie wymknęła się im z rąk), które są najbardziej efektywnym „dupochronem”. Warto tu przytoczyć w całości notkę „Dupochron”[17] blogerki „krewetka”:

Dupochron to pomysł na tyle dobry, że doczekał się zdefiniowania w Wikipedii, niestety tylko angielskiej. CYA czyli Cover Your Arse . Z grubsza sprowadza się to do kruczka prawnego tak, aby w razie złapania za rękę można było się tłumaczyć, że to cudza ręka. Na polskich stronach rządowych znajdują się co najmniej dwa dupochrony. Pierwszy to klauzula na stronie powrotnika Centrum Zielona Linia, która głosi co następuje - kopiuję, aby nie "zginęło", a co bardziej interesujące fragmenty wytłuszczam:

Nota prawna
    * Wszystkie treści i materiały zamieszczane na Portalu www.zielonalinia.gov.pl, opracowywane przez grupę redakcyjną, mają jedynie charakter informacyjny. Redakcja portalu dokłada wszelkich starań, aby informacje w nim zawarte były rzetelne i wiarygodne. Nie stanowią one jednak wiążącej interpretacji przepisów prawnych.
    * Redakcja portalu nie ponosi odpowiedzialności za ewentualne błędy ani konsekwencje zastosowania informacji zawartych w tym serwisie, bądź udzielonych przez portal odpowiedzi w formie wiadomości elektronicznej. Wszelkie ryzyko związane z wykorzystywaniem i używaniem przedmiotowych informacji ponoszą Użytkownicy.

Drugi dupochron, to klauzula na stronie Internetowego Systemu Aktów Prawnych

Baza Internetowy System Aktów Prawnych zawiera - aktualizowane na bieżąco - opisy bibliograficzne i teksty aktów prawnych opublikowanych w Dzienniku Ustaw oraz Monitorze Polskim. [...] Elektroniczna wersja tych wydawnictw ukazująca się na stronie sejmowej może być dla naszych użytkowników jedynie materiałem informacyjnym i pomocniczym.

/koniec cytatu/

 

*             *             *

W tym miejscu z czystym sumieniem możemy wrócić do użytego na wstępie pojęcia „chmury informacyjnej”, któremu przypisałem (w przypisach) dwa inne pojęcia: inteligencji oraz organiczności (pre-inteligencji).

Otóż ucywilizowanie życia społecznego-publicznego jest naznaczone ustawicznym wmuszaniem w poszczególne szczeble kadrowe wyższe niż prymarny, aby podstawową formułą działania na tych szczeblach była przysłowiowa „kura Lema”. Zauważmy, że jeśli ta formuła nie jest powszechna – to mamy do czynienia z dużą ilością Hominisów działających w trybie „orientuj się”, co oznacza – przewrotnie – jakąś rynkowość i jakąś demokratyczność, a na pewno zróżnicowanie, pluralizm. Natomiast kiedy dominuje „kura Lema” – to jednostki i grupy działające w trybie „orientuj się” okazują się nieliczne, co oznacza dla nich biopolityczny[18] raj.

Owe jednostki i grupy staja się przez to „wybitne” i rzeczywiście sprawcze. Ale przede wszystkim „zabezpieczają” sobie taki stan spraw społecznych-publicznych (politycznych), by „cała reszta” miała systemowo-ustrojowy zakaz biopolityczny, by MUSIAŁA funkcjonować w reżimie standardów, procedur, norm, algorytmów. By jej „narzuconym bożkiem” była wielokrotnie już tu wspominana „chmura informacyjna”, jakże wiele mająca z obecną w internecie „chmurą tagów”.

W notce „Kliknij się w obrazek” (TUTAJ)  napisałem o magicznej roli „ikonki”, w którą „się klika” i albo dostaje się użyteczne objaśnienie-instrukcję (niezwykle rzadko), albo galeryjkę kolejnych ikon (i tak w kilku iteracjach):

No i co? Klikasz w obrazek – a tu zamiast objaśnienia – cała galeria kolejnych obrazków. Tyle że u nas do każdego z nich podchodzi się jak do ikony: z nabożeństwem i z gotowością, by dać się pokrajać za wszystkie symbole, które się z ikoną wiążą. Zatem bierzesz głębszy oddech i wybierasz którąś z ikon – i znów galeria, zamiast objaśnienie. Po piątym, a może szesnastym razie pojawi się rzeczywiste objaśnienie, być może nawet dyskusyjne – a może się nie pojawi. Więc lepiej trzymać się symbolicznego „podkładu” ikon, to przynajmniej wynagrodzi naszą „łańcuchowość” jakąś strawą. Żyć, panie, trzeba. To może nawet któregoś dnia wezmą nas zamiast zużytego ujadaczo-merdacza i będziemy klikać za podwyższone stawki.

Aż prosi się o kolejne cytaty z Lema „Bomby Megabitowej”[19]:

Internet nadal „nic nie rozumie”, żadnego odkrycia, choćby od niego zależał los świata, ale nadanego w egzotycznym języku, nie odróżni od nieco mniej ważnej wieści, że u ciotki w placku z jabłkami zrobił się w piekarniku zakalec.

/albo/

Internet to sieć, która nic nie rozumie, jeno informacje przesyła i strony ze sobą łączy, zaś wzrastająca na całym świecie ilość „ekspertów”, którzy chcąc się „wykazać”, produkują mało albo nic niewarte wyniki swoich przemyśleń jako „nowe hipotezy naukowe”, jest tym samym, czym piasek i muł, który z wielkich zbiorników wodnych kieruje się ku turbinom i gdyby nie specjalne urządzenia filtrujące, wnet by wszystkie turbiny „zatkało”. Lecz Internet nie może odróżnić informacyjnego ziarna, którego w nim jest mało, od informacyjnych plew.

Lem nie podsumował swoich refleksji tym, do czego ja sam czuję się zobowiązany: ani gospodarka, ani życie publiczne nie jest „samoistne”, rynkowe, demokratyczne. Występują w nim dwojakiego rodzaju mechanizmy „porządkujące”, które są niczym innym, jak monopolizowaniem przestrzeni gospodarczej-społecznej-publicznej. Pierwszym mechanizmem jest Nomenklatura, oparta na „doborze” wedle certyfikatów, udokumentowanego doświadczenia i osławionych rekomendacji (powszechna nawet tam, gdzie została wyklęta), drugim mechanizmem jest wyradzanie się formacji „orientuj się” poza i ponad „całość” zaklętą w reżimie standardów, procedur, norm i algorytmów.

 



[1] Wprowadziłem od jakiegoś czasu to pojęcie w przeświadczeniu, że ani słowo Człowiek (podkreślające humanizm, fenomen), ani słowo Ludzkość (obarczone „wielkim kwantyfikatorem”), ani pojęcie „podmiot gospodarujący” (bardzo formalne w brzmieniu) nie oddają znaczenia człowieka funkcjonującego w rozmaitych konstelacjach;

[2] Inteligencja u organizmów żywych to trzy aspekty: detekcja sygnałów informacyjnych i bodźców, ich selekcja wedle osobistej lub narzuconej procedurami istotności, zdolność decyzyjnego wykorzystania wyselekcjonowanego „raportu”;

[3] Organiczność to pre-inteligencja, ewolucyjna zdolność prawidłowego (korzystnego dla organizmu) reagowania na bodźce, bez ich selekcjonowania i przetwarzania: pre-inteligencja nie operuje informacjami, tylko wyłącznie bodźcami;

[4] Stanisław Lem (zasłyszałem) szydził z ludzkich osiągnięć ustrojowych przytaczając przykład kury: ma się owa kura za odkrywcę wszystkich mądrości świata, jeśli pojmie, że od ręki trzymającej kij trzeba uciekać czem prędzej, a do ręki sypiącej ziarno opłaca się podbiec. I ta kura sprzedaje swoją mądrość innym kurom, bo to wszystko się przecież sprawdza. Aż do chwili, kiedy hodowca zapragnie rosołu i na drugie danie udek, skrzydełek, piersi. Ale tego już kury nie wiedzą, bo te, które tego doświadczyły – akurat już nie żyją i nie podzielą się ta wiedzą z żyjącymi. Morał: poznawaj reguły rządzące światem, ale staraj się świat budować po swojemu, podmiotowo;

[5] Słowem „właścicielski” określam tu taki stosunek do Hominisa,

[7] W nauce zarządzania znane jest pojęcie „dupochronu”, może mało eleganckie, ale oddające sedno: niedostatek „orientacji” osłania się otuliną standardów, procedur, norm, algorytmów, a wtedy oddala się od siebie odpowiedzialność za dowolne niepowodzenie Hominisa;

[8] Rozporządzenie Rady Ministrów z dnia 24.12.2007 r. w sprawie Polskiej Klasyfikacji Działalności (publikacja: Dz. U. z 2007 r. nr 251, poz. 1885 oraz z 2009 r. nr 59, poz. 489). Na podstawie art. 40 ust. 2 ustawy z dnia 29 czerwca 1995 r. o statystyce publicznej (Dz. U. nr 88, poz. 439, z późn. zm.) zarządza się, co następuje: § 1. Wprowadza się do stosowania w statystyce, ewidencji i dokumentacji oraz rachunkowości, a także w urzędowych rejestrach i systemach informacyjnych administracji publicznej Polską Klasyfikację Działalności (PKD), zwaną dalej "PKD 2007", stanowiącą załącznik do rozporządzenia;

[9] REGON (akronim od Rejestr Gospodarki Narodowej) – Krajowy Rejestr Urzędowy Podmiotów Gospodarki Narodowej – rejestr prowadzony przez Prezesa Głównego Urzędu Statystycznego. Pod pojęciem REGON-u rozumiany jest także numer identyfikacyjny REGON, czyli dziewięciocyfrowy numer podmiotu gospodarki narodowej w powyższym rejestrze. Rejestr REGON jest bieżąco aktualizowanym zbiorem informacji o podmiotach gospodarki narodowej prowadzonym w systemie informatycznym w postaci centralnej bazy danych oraz terenowych baz danych posadowionych w 16 urzędach statystycznych (por.: Pedia);

[10] W Polsce klasyfikacje zawodów opracowane były w ramach Społecznej Klasyfikacji Zawodów w latach 70. XX wieku i 20 lat później w ramach Polskiej Socjologicznej Klasyfikacji Zawodów. Odmienna klasyfikacja zawodów istnieje w Międzynarodowej Klasyfikacji Zawodów i opracowanej na jej podstawie Klasyfikacji Zawodów i Specjalności. Zawód może dzielić się na specjalności (Por.: Pedia);

[11] Przez profesję w socjologii i antropologii rozumie się te zawody, które wymagają długotrwałego przygotowania, zazwyczaj poprzez konieczność odbycia studiów wyższych, a także często stażu zawodowego. Dla profesji charakterystyczne jest zrzeszanie się w stowarzyszenia zawodowe, tworzenie własnych kodeksów etycznych, a także ograniczanie dostępu do wykonywania zawodu wobec osób nie należących do organizacji (uwaga, nomenklatura – JH). Pojęcie tradycyjnie odnosiło się do księży, lekarzy, nauczycieli i prawników, współcześnie do profesji zaliczyć można także m.in. pielęgniarki, architektów, księgowych czy pracowników socjalnych. W naukach społecznych przez wiele lat dominował pogląd wywodzący się z paradygmatu funkcjonalistycznego , że profesje powstają, by zaspokajać określone potrzeby zbiorowości, gwarantować wysoki standard usług. Stąd profesjonalizm określa wysoki standard wykonania danej czynności. Współcześnie często jednak przyjmuje się, za interpretatywistami że profesjonalizacja to proces, w którym określone grupy społeczne i zawodowe zdobywają kontrolę nad procesem pracy, a co za tym idzie że jest to proces pozyskiwania władzy społecznej (znów: nomenklatura – JH). Już w średniowieczu poszczególne zawody i profesje starały się ograniczać dostęp do wykonywania pracy - stąd słowo partacz, pierwotnie oznaczające rzemieślnika niezrzeszonego w cechu, obecnie określające niefachowego bądź niedbałego wykonawcę (Por.: Pedia);

[12] W słowie „docierają” ukryta jest sugestia, że „idą od szczebla „najniższego”. Otóż nie, na szczeblach „najwyższych” można pojawić się przeskakując szczeble „niższe”, na skutek dobrego zarządzania własnymi certyfikatami, udokumentowanym doświadczeniem i – przede wszystkim – rekomendacjami;

[13] Zauważmy, że certyfikaty, udokumentowane doświadczenie i rekomendacje są w rzeczywistości mechanizmami nomenklaturowymi, które nawet w tych przestrzeniach, gdzie powszechne są konkursy i przetargi, pozwalają skutecznie i bez utraty kontroli nad procesami dobierać sobie kadry kierownicze i towarzyszące im „kiście” biznesowo-pozarządowe;

[14] Deontologia – to synonim profesjonalizmu, zbiór „etycznych” i oznaczających profesjonalizm kodów i kodeksów zawodowo-środowiskowych, najogólniej dyktujących normy zachowań przyzwoitych i standardy podwyższania kwalifikacji (doskonalenia się);

[15] Utylitarność – to społecznie pojmowana racja oparta na przydatności (potrzebności, niezbędności) działań i zachowań w obszarze nie tylko gospodarczym;

[16] Charytonika – to humanistyczne-humanitarne podejście do zró1)nicowania kompetencji i sytuacji życiowych, podpowiadające „lepszym”, by wspierali tych, którzy gorzej odnajdują się w rzeczywistości (ogólnie) lub środowisku, sytuacji (konkretnie);

[18] Biopolityka – w moim koncepcie jest to formuła i zarazem sztuka (art) kreowania, reprodukowania i reprezentowania własnej podmiotowości na tle społecznym-publicznym. Pedia ujmuje to następująco: Biopolityka (z gr. bios = życie + politike (techne) = (sztuka) rządzenia państwem) – pod tym pojęciem kryje się specyficzna relacja nauk politycznych, prawnych, ekonomicznych i filozoficznych w stosunku do obecnych problemów społecznych związanych z ochroną zdrowia, ludzkiego życia i jego środowiska. Z biopolityką wiążą się oczekiwania związane z uporządkowaniem spornych kwestii bioetyki w obrębie polityki i systemu prawnego państwa. Jako pierwszy słowa biopolityka użył szwedzki politolog Rudolf Kjellen w swojej koncepcji organistycznej przedstawiającej państwo jako żywy organizm. Lecz ojcem pojęcia w obecnym rozumieniu był francuski myśliciel Michel Foucault, który poprzez pojęcie biopolityki rozumiał formę sprawowania władzy nad grupami społecznymi i sposobem życia jednostki. Na jego koncepcji biopolityki, opierali się pozostali myśliciele m.in.: Georgio Agamben, Antonio Negri, Michael Hardt, Rosi Braidotti;

[19] „Bomba megabitowa” – wybór esejów Stanisława Lema drukowanych w polskiej edycji czasopisma „PC Magazine”, opublikowany nakładem Wydawnictwa Literackiego w 1999 roku. Zbiór ten jest bezpośrednią kontynuacją tomu „Tajemnica chińskiego pokoju”;