Stracona okazja, by pomilczeć (Ils ont raté une bonne occasion des'asseoir tranquillement)

2018-05-05 09:12

 

Chiny najwyraźniej – w oczach USA – wchodzą w paradę planom zdominowania Azji przez tę „biało-domową” kuźnię demokracji i wolności. A przecież miało być tak, że po rozklekotaniu ZSRR takie wielkoludowe prowincje jak Brazylia, Indie, Chiny – przycupną i zajmą się handlem czym kto tam ma. A tu niespodzianka, Chiny proponują światu „spółdzielnię” globalną w sprawie bezprecedensowych inwestycji, które – podobnie jak Mur – będą widoczne z Kosmosu.

Kiedy zatem dociera do niektórych informacja pisana drobnym drukiem, że zdaniem amerykańskiego sądu Iran jest winien zamachom na WTC i ma wysupłać „drobne” na odszkodowania – to zastanawiam się, czy nasza rodzima transakcja rakietowa z Ameryką nie jest przypadkiem współfinansowaniem tej prowokacji.

Iran to chyba ostatni kraj Azji Centralnej, który nie dokonał (jawnie) „ostatecznego wyboru” w sprawie Nowego Jedwabnego Szlaku, więc Amerykanie – w swoim stylu – ostrzegają: to my jesteśmy globalnym komornikiem, nie ważcie się na „ucieczkę” pod skrzydła „żółtych”.

USA idą jak zwykle po całości: każdemu, kogo niebawem złupią, obiecują „pomoc” w sprawach pilnie podbramkowych. Czyż nie tak zadziałały pod koniec Pierwszej Wojny (dawały broń każdemu, ostatecznie stanęły po stronie Ententy), potem wobec Niemiec (poprzez Brytanię stały się głównym zarządcą reparacji), potem przy okazji II Wojny (wzięły Europę-Niemcy pod swoją kuratelę), potem w czasach upadku ZSRR? (puściły Europę przodem ku Europie Środkowej, aby ją w dogodnym momencie przejąć). Jawna lichwa prowadzona pod przykrywką doraźnej interwencji pomocniczej.

Co ma amerykański sąd do reparacji post-terrorystycznych, zwłaszcza wobec Iranu? Ano, W 2016 roku, Senat przyjął ustawę JASTA, która pozwala mieszkańcom Stanów Zjednoczonych składać pozwy przeciwko Arabii Saudyjskiej. Resztę pozostawiono prawniczym mistrzom odwracania kota ogonem.

 

*             *             *

Na wszelki wypadek przypomnę swój pogląd na sprawę Nowego Jedwabnego Szlaku (wariant lądowy), oparty na goo-tłumaczeniach źródeł chińskich.

Otóż Chinom marzy się szeroki na około 1000 km pas inwestycyjny Orient-Europa, na którym powstanie 50-250 „dolin krzemowych” (nazywam je karawan-serajami), czyli ośrodków technologii przyszłości, wielkości np. Rzeszowa, które zostaną nanizane na wiązkę dróg, kolei, światłowodów i innych elementów infrastruktury.

Podobne marzenia są zamyślane dla Afryki i Ameryki Południowej, ale początkiem ma być The Belt and Road Initiative (mapka: https://en.wikipedia.org/wiki/One_Belt_One_Road_Initiative#/media/File:One-belt-one-road.svg ), dla którego już uruchomiono specjalny fundusz zwany bankiem (Asian Infrastructure Investment Bank: podpowiadam analizę składu zarządu: https://en.wikipedia.org/wiki/Asian_Infrastructure_Investment_Bank ).

W tym samym czasie USA – wkręcając w to rozmaitych lokajów (patrz: „kontrakt” na Patrioty z Polską) – przygotowują ostateczną rozgrywkę o charakterze militarnym, w którą angażują środki porównywalne z AIIB. Intencja amerykańska jest czytelna i żadne zaklęcia o demokracjach i wolnościach tego nie zamydlą.

 

*             *             *

Coraz częściej jesteśmy obserwatorami rozmaitych ruchów geopolitycznych, które przeciętnemu zjadaczowi chleba i ziemniaka wydają się przygotowaniami do wojny. Tymczasem wojna już trwa w najlepsze (jej polem jest przede wszystkim teleinformatyka), a stroszenie amerykańskich piór jest niczym innym, jak odwrócenie kota ogonem, czyli przedstawienie agresywnych i pożądliwych Amerykanów jako ofiary agresji ekspansywnych Chin czy Rosji. Kiedy USA znajdą pośród „niemożliwego” powody, by o niecne intencje oskarżyć Indie czy Brazylię – sprawa się sama rozjaśni, na razie jednak amerykańska ściema działa na pół świata skutecznie.

Jest jasne, że – jak każda polityka oparta na łupiestwie i zbrojeniach – amerykańska zabawa prowadzi do bankructwa. Ale Ameryka to nie właściciel szwalni, jej bankructwo odczuje Glob dotkliwie, chyba że – tak jak przypuszczam – Chiny mają już gotowy „black-out”, który rozmaite gadgety militarne USA (w tym miriadę satelitów) uczyni bezużytecznym złomem, pozbawionym bateryjek.

No, ale wytłumacz to – kto potrafi – szeregowemu Amerykaninowi (który przecież jest na tym kontynencie „słoikiem”), skoro on ma pewność, że żyje w raju, a wszyscy inni na ten raj nastają. Prawda, panie Jerzy ze wsi Pallatine?