Szanse

2012-10-25 08:12

 

Miliarder brytyjski, należący do tych, którym wszystko samo wychodzi, zaoferował młodym, ambitnym i wyposażonym w „ikrę”, że ich zasili sumą równoważną trzyletniej średniej pensji w Polsce (półrocznej w GB), jeśli mu pokażą, że mają pomysł na dobry biznes.

Otrzyma zatem wkrótce korespondencję (śpieszcie się, juniorzy, czas do końca stycznia), w której na niepowodzenie będą skazane inicjatywy najbardziej pożyteczne, a to dlatego, że będą skromne: sklepik osiedlowy, portal pośrednictwa handlowego, zakup ciężarówki. Z niezrozumiałych względów odpadną też biznesy rentowne do nieprzytomności, związane z pornografią i narkotykami i piramidami finansowymi.

Należę do tych, czyje pomysły na biznes niemal wszystkie są już wdrożone, ale pod inną nazwą i nazwiskiem. Nie żartuję: np. kilkanaście lat temu prezentowałem poważnym ludziom projekt TVD (telewizja na żądanie), w którym przewidywałem możliwość oglądania programów telewizyjnych bez konieczności ich nagrywania, na które się spóźniliśmy albo nie mogliśmy z innych powodów chłonąć ich „na żywo”. Mam na to papiery. Dziś jest to „nowinka” branży telekomunikacyjnej. Mogę wymienić nazwiska osób, które mają kopię tamtego projektu, kilkadziesiąt stron zawierających logistykę i rozwiązania techniczne (dostępne wtedy). Więcej: projektowi towarzyszył „sposób na abonament”, odwieczny problem mediów publicznych.

Raz wziąłem udział w konkursie ogłoszonym przez duży bank europejski: rozwiązanie tam przeze mnie zaproponowane jest już wdrożone, ale nie mam szans upomnieć się o tantiemy. Podobnie jak o rozwiązanie nieopacznie przedstawione dawno temu wiceprezesowi Polkomtelu.

Lornetka turystyczna, która patrzącemu „wczytuje” nazwę obiektu, na który patrzy – też już jest w użyciu, ale w cywilnej wersji jest słaba.

Nie piszę tego z powodu frustracji jawnym drenażem, jaki się dokonuje na każdym kroku. Nadal mam w komputerze „tajną broń” w postaci CITO. Nie wiecie o co chodzi? Ja wiem, nie powiem. W międzyczasie poznałem prawo regulujące dziedzinę „giełdy pomysłów biznesowych” i rozumiem, że taka jest rola kapitału, by eksploatował naiwne głowy. Ale czuję potrzebę, by uświadomić konkursowiczom: projekty biznesowe wielkiej skali są domeną, w której brylują wielkie kapitały i strzegą swego monopolu. Za każdą cenę. Projekty drobne wymagają „inżynierii środowiskowo-finansowej” w większym stopniu niż pomysłowości i przedsiębiorczości (inaczej: trzeba mieć „chody”). Zaś za sumę 100 tys. PLN proponowaną przez rzeczonego miliardera – to poważni ludzie robią studium wykonalności przedsięwzięć na średnią skalę. Jako, że oferta skierowana jest do ludzi młodych – zakładam, że ofiarodawca niewiele ryzykuje: przede wszystkim zyska wstępną orientację co do myślenia biznesowego w dzisiejszej Polsce, a jeśli się uda – przećwiczy jeden z projektów, z którym będzie się po amatorsku borykał zwycięzca rywalizacji.

Jako, że miliarder uruchomił w Polsce biznes tele-informatyczny, a do tego zbił kokosy w branży producentów muzycznych – podpowiadam, że największym powodzeniem będą się cieszyły rozwiązania bazodanowe (np. biblioteka tzw. sampli). Jak macie zmysł biznesowy – to równolegle złożycie ten sam projekt w jakimś funduszu europejskim (w jakiejś placówce wojewódzkiej).

W ogóle lubię, kiedy od czasu do czasu trafia się jakiś doping dający upust ludzkiej pomysłowości…