Szara strefa polityczna

2010-08-16 05:37

 

Kiedy jakiś geszefciarz „kombinuje” na wynagrodzeniach i fakturach, aby w ten sposób złagodzić sobie ból obowiązkowych odpisów i podatków – zwłaszcza kiedy takich księgowych magików jest więcej – łatwo popadamy w gniew i formułujemy koncepty „szarej strefy”.

 

Kiedy jakiś polityk – a raczej szachraj, doliniarz, mistyfikator-deklamator, blagier, kuglarz – kombinuje w identyczny sposób, a nawet wpisuje sobie w konstytucję niezależność od „rodzonych” wyborców (art. 104, 105, 108 Konstytucji) – wszystko przechodzi gładko.

 

Będę dalej używał „mistyfikator-deklamator”, w skrócie M-D.

 

Jest kilka dobrze rozpoznanych przez opinię publiczną M-D, działających na odrębnych łowiskach, podobnie jak szaro-strefowi geszefciarze są różnego autoramentu i klasy.

 

Front-men – to taki M-D, który czerpie satysfakcję z gwiazdorstwa, ma ciągotki celebryckie, przemawia do ludzi, stroi się w gadgety.

 

Satrapa – to taki M-D, którego satysfakcjonuje bezwzględny posłuch otoczenia, obojętne w jakiej sprawie, jego zdanie jest zawsze „na wierzchu”. To dzierżymorda i bonza, imperator i kacyk w jednym.

 

Gracz – to taki M-D, który w najbliższym otoczeniu, ale też „za horyzontem” ustawicznie dopatruje się wrogów, min podwodnych, podstępów i pułapek – i sam je zastawia przeciw innym.

 

Trybun – to taki M-D, który zawsze znajdzie grupę osób czy społeczność, na której czele chce stanąć, w imieniu której chce się wypowiadać, skąd czerpie powody do szczerych i udawanych wzruszeń.

 

Pasożyt – to taki M-D, który pośród meandrów sprawowania władzy poszukuje łupów (powiadają, że obie ręce ma „ku sobie”, umie zgarniać, nie umie częstować), każde wybory wygrane, każdy awans traktuje jak otwarcie nowej „lodziarni”.

 

Satyr – to taki M-D, dla którego bycie „na świeczniku” to festiwal próżności, okazja do połowów pośród ludzkiej naiwności, dla których władza czy w ogóle świat polityki jest narkotykiem i afrodyzjakiem zarazem.

 

Szara eminencja – to taki M-D, który lubi „z cicha” powodować władcami nominalnymi, czerpie satysfakcję z tego, że będąc niewidocznym – ma większy wpływ na sprawy niż tytularni politycy.

 

I to wszystko - ZAMIAST!

 

Zapewne jest jeszcze kilka nie wymienionych typów-typków. Łączy ich jedno: w polityce robią nie to, po co tam zostali „delegowani”: przypomnijmy, że Polityka to obszar służby społecznej i do tego strefa podwyższonego zaufania, a nie targowisko próżności i „czystej” władzy.

 

Czy to tak trudno ogłosić publicznie, proszę mediów, gdzie i w jaki sposób żerują polityczni doliniarze?

 

 

Kontakty

Publications

Szara strefa polityczna

Nie znaleziono żadnych komentarzy.

Wstaw nowy komentarz