Szufladorium

2012-11-20 07:27

 

 

Coraz bardziej mam wrażenie, że ktoś nas za rączkę prowadzi w świat nieznany i tajemniczy, gdzie światło dociera tylko przez nieliczne świetliki.

O polityce mowa.

Wchodzimy do szufladorium, a tam wszystko stoi na głowie: największe szuflady są na samej górze, tuż przed naszymi oczami. Którąkolwiek ogromniastą szufladę otworzysz – znajdujesz w niej niezliczone obiecanki, bez ładu i składu upchnięte, a pośród nich rozmaite kukły, manekiny, mupety, pacynki, kukiełki, szmacianki, maskotki, lalki, przytulanki, marionetki, jawajki (poruszane od góry nitkami i drucikami), misie, matrioszki. Z badań archeologicznych wynika, że należą do najstarszych znanych ludzkości zabawek, zabawiano się nimi w najstarszych cywilizacjach całego globu.

Tyle że teraz to one bawią się nami. Są lalki z miasta, są ze wsi, są z parafii, są z zielonego gaju. Wyskakują z tych szuflad, a każda z naręczem obiecanek, rozrzucanych każdemu, co kto zechce.

Poniżej są szuflady średniej wielkości, w których poukładane są rozmaite sprawy do załatwienia. Tu mamy więcej porządku, mamy też – zamiast tej menażerii z wielkich szuflad – rozmaite tiktakające mechanizmy, zegary, mierniki, wskaźniki, kalendarze, urządzenia. Jak to wszystko się uruchomi – to jest tyle roboty, że nikomu już się o polityce myśleć nie chce, z czego korzystają „wielkoszufladowcy” z obiecankami, „dosiadając” się do wspólnego stołu chyłkiem.

Na samym dole, w maleńkich szufladeczkach, są poupychane ludzkie sprawy. Tych spraw każdy ma wiele, a miejsca w szufladeczkach niewiele, więc gniotą się tam one wraz z obiecankami, które upuszczają wielkoszufladowcy, kiedy wkręcają się do średnich szuflad, by dam pobuszować i połasować. Ludzkim sprawom i upadłym obiecankom ciasno tam, więc smutnieją i cierpią razem, nie widząc szans na szczęście i spełnienie, a choćby na małe szczęściątko i spełniątko.

Tego jednak nie widzimy tak dobrze: snopy światła skierowane są tylko na wyskakujących wielkoszufladowców i confetti obiecankowe, z którym oni pojawiają się w centrum uwagi. Rzucają przez to jeszcze większy cień na półmrok spraw do załatwienia i na to, co najbardziej ludzkie.

Więc nie wiadomo, gdzie są te wszystkie Kingsajzy. Bo te, co widać – to nie. a te, co ich nie widać – nie wiadomo, bo nie widać.

Co robić, co robić…

(głos nie wiadomo skąd): ODWRÓCIĆ, UNORMALNIĆ, DUŻE SZUFLADY NA SPÓD, A LUDZKIE SPRAWY NA ŚWIATŁO WYDOBYĆ…

Ale kto to mówi? Czy to nie jest namawianie do nieporządku?