T jak „tydzień”

2016-02-26 07:59

 

Uwierzę Delfinowi, że ma dobre intencje, jeśli kara tygodnia więzienia (nie zatrzymania-aresztu, tylko więzienia) będzie adresowana do wszystkich, którzy „zasłużyli” na kilka dni refleksji w odosobnieniu nad tym, co czynią. Do wszystkich, podkreślam.

Cytuję za Onetem: ZZ szykuje kolejne zmiany. Minister Sprawiedliwości chce, by katalog kar pozbawienia wolności był bardziej elastyczny. Jej najniższy wymiar wynosiłby zaledwie tydzień - informuje "Dziennik Gazety Prawnej". Taka niska kara miałaby odstraszać początkujących przestępców.

Chyba po raz pierwszy od czasów czupurnej młodości wstępuje we mnie nadzieja, że czegoś nauczę polityków, będących u władzy (ci przegrani zawsze łatwiej się poddają naukom). Oto moja nauka.

 

*             *             *

Polska boryka się z dwoma postaciami „kurzawki zapadlinowej”” polityczną i gospodarczą.

Zapadlinowa kurzawka gospodarcza (domiar gospodarczy) – to „lejek” (zapadlina) wciągający rozmaite elementy dostatku i stabilizacji ekonomicznej, wsysający swoje otoczenie w niepewność i niemal naocznie odsysający temu otoczeniu elementy dorobku-dostatku. Lejek się poszerza, z czasem lawinowo, zamieniając się w ekonomiczną „czarną dziurę”. Przykład fotoradarów: pierwotną intencją montowania fotoradarów było zabezpieczenie jakiegoś zapalnego punktu drogowego przed wypadkami drogowymi, które w tym miejscu wykazywały statystyczną anomalię. Intencja słuszna, jak najbardziej. Ale z czasem zaczęto patrzeć na fotoradar jak na zwyczajną inwestycję budżetową: ustawiano znaki drogowe pionowe i malowano znaki drogowe poziome, znajdując po temu bzdurny pretekst, po czym ustawiano radar pstrykający bogu ducha winnych kierowców, którzy przecież mają intuicję i w 99% wiedzą, gdzie należy uważać (a kto nie wie, to i na autostradzie spowoduje zagrożenie). Nie mówię już o „lotnych” fotoradarach, ustawianych w przysłowiowych krzaczorach. Ostatecznie pierwotny zamysł fotoradarowy zdechł, a w to miejsce instytucje budżetowe wprowadziły „plan mandatów”, nieraz znaczący dla wielkości całego budżetu. Patologia – oczywista. Przemysł fotoradarowy – to właśnie przykład zapadliny, która z małego lejka wysysającego kierowców stała się lawinowo rosnącą czarną dziurą łupiącą tysiące niewinnych kierowców po kieszeni.

Zapadlinowa kurzawka polityczna (domiar polityczny) również polega na potężniejącej patologii, wygenerowanej z małego „lejka”, któremu „zmieniono paradygmat”. Weźmy na przykład specjalne uprawnienia dla wymiaru sprawiedliwości (inspekcje np. pracy, kontrole np. zusowskie, skarbowe, pożarowe, służby np. celne, graniczne, straże, policja, komornicy, prokuratury, sądy), na które składają się: reinterpretacja zasady domniemania niewinności, podwyższona wiarygodność funkcjonariusza (w sytuacjach „słowo przeciw słowu”), immunitet lub szczególna ochrona funkcjonariusza na służbie, itd., itp. Intencja takiego rozwiązania – słuszna, nie bierze jednak pod uwagę, że do tych instytucji wnikają też „normalni” ludzie, mający zwykłe ludzkie słabości, a może i przestępczy temperament. Swoje robi też „dobór nomenklaturowy” (towarzysz mierny, ale wierny). W konsekwencji wymiar sprawiedliwości się „amerykanizuje”, zanurza się w pragmatyce opresyjnej, bo oddala się od tych racji, które mówią o ładzie publicznym i sprawiedliwości społecznej, a nakierowuje się na „wyniki” (a czasem wprost na „biznesy”). Aby polepszyć statystyki ściągalności podatków, mandatowe, osadzeniowe, oskarżeniowe, itd., itp. – przedstawiciele wymienionych zawodów dokonują coraz częściej bezkarnych napaści na obywateli: spisują ich bez powodu, dokonują niepotrzebnych zatrzymań (wydobywczych) i nielegalnych przeszukań, stosują techniki operacyjne, które „normalnie” są naruszeniami praw człowieka i obywatela, rekwirują czyjeś dobra „na rympał”, preparują dokumenty „ex post”,  inwigilują bezpodstawnie, nachodzą psując opinię. A tych, co upominają się o swoje prawa – jawnie represjonują. Realizują „swoje własne” zadania, a zgłoszenia obywateli traktują wedle tego, jak łatwo jest je zmienić w „wynik” (sprawy trudne odsyłają na Berdyczów). Urządzają sobie konferencje prasowe na swoją chwałę, siejąc infamię i anatemę. Kiedy na koniec powinie im się noga – uruchamiają solidarność środowiskową i bardzo rzadko dochodzi do ukarania funkcjonariusza-urzędnika. Ostatecznie to wszystko doczekało się ludowej ksywki „państwo w państwie”.

Polska rzeczywistość weszła na jeszcze większy poziom patologii: świat polityczny przemieszał się ze światem gospodarczym i bardzo chętnie mu „służy uprzejmie” generując nowe przepisy, które są niczym innym, jak uruchamianiem kolejnych „lejków kurzawkowo-zapadlinowych”: niby łatają prującą się sprawiedliwość i ład, a w rzeczywistości dają pole do popisu tym, którzy z dobrych i słusznych intencji potrafią wydobyć „amerykanizm” (duży może więcej, władza ma zawsze rację).

Powstają coraz liczniejsze lejki, których działania się nakładają i wzrasta „interferencja patologii”.

 

*             *             *

Wyborczy armageddon’2016 – to nie jest wynik omamienia publiczności przez PiS i Kukiza, tylko naturalna reakcja obronna przed „kurzawką ekonomiczną”, która zadawała kłam służebnym, fasadowym statystykom, wciągała w czeluść wykluczeń ekonomicznych nawet tych, którzy mogą i chcą pracować, nawet tych, którzy są zdolnymi i przyzwoitymi przedsiębiorcami. Od formacji zwycięskiej oczekuje się patentu na odwrócenie tej kurzawki, przywrócenie godności i szans ludziom pracy i ludziom biznesu oraz porządnym menedżerom.

Formacja, która przegrała rok 2016, propagandowo eksploatuje od lat skłonność formacji autoryzowanych przez PiS do generowania polityczno-ustrojowych „lejków kurzawkowych”, zapadlin politycznych. Jest to spostrzeżenie słuszne. Tyle że tak zwany elektorat – przypomnijmy raz jeszcze – nie „przerzucił wajchy” PO-PiS, tylko odrzucił (symbolicznie) lawinowy proces „kurzawki gospodarczej”, swoistego „domiaru”. A to czyni różnicę.

Nowe władze – mam nadzieję – rozumieją to właśnie, a jeśli jeszcze nie – to niech szybko przeczytają niniejszą notkę. Bo „elektorat” nie wyrwał buławy transformatorom dla zabawy, nie dla zabawy też oddał ją „drugiemu”. Oczekuje, że „strup” gospodarczy zostanie oderwany, że rany zostaną zabliźnione i gospodarstwa domowe oraz przedsiębiorczość przyzwoita – odżyją. Ale też jest drugie, poważnieje wyzwanie dla nowej władzy: powstrzymać „kurzawkę polityczną”, państwo w państwie, bezkarne napaści funkcjonariuszy na obywateli. Tu nie chodzi o sztandary ideowe, czyli wojowanie z konkurencyjnymi partiami politycznymi i „nie takimi” ideami: chodzi o powstrzymanie arogancji i pogardy urzędników i funkcjonariuszy wobec obywateli, co na skutek mnożenia „lejków zapadlinowych” i interferencji „lawiny kurzawkowej” – zwykłych obywateli czyni potencjalnymi przestępcami, mającymi status „notowanych” albo „karanych” (przy czym te „kary” to mandaty i drobne grzywny za wmówione wykroczenia).

 

*             *             *

Kiedy więc Delfin sygnalizuje, że wprowadzi nową, niespotykaną dotąd karę „tygodnia” (zapewne w jakimś trybie podobnym do sądów 24-godzinnych) – to ja samozwańczo doradzam: tydzień refleksji za murem dla urzędnika i funkcjonariusza, który represjonuje obywatela i przedsiębiorcę – to jest dobre rozwiązanie. Ale jeśli intencją ZZ „po amerykańsku” poszerzyć krąg obywateli wciągniętych w wir „karalności” – to niech od razu szykuje sobie taczkę, bo i tak mu ją podstawią.

Policjant, inspektor, strażnik, komornik, urzędnik, sędzia, prokurator – który grzeszy nadmierną skłonnością do kopania obywatela w łydkę, a dopiero potem preparuje dowody na to, że to było niezbędne – zasługuje na tydzień przemyśleń, bez konsekwencji zawodowych. Ale obywatele, którzy pod działaniem coraz bardziej opresyjnego „państwa w państwie” będą osadzani na tydzień pod byle jakim pretekstem – rozniosą PiS na widłach. I niechcący przywrócą do władzy stare „kurzawki” reprezentowane przez nowe twarze.

Po co to komu?