Tarcia między Panem, Wójtem a Plebsikiem

2012-10-06 07:13

 

Pan jest krwi błękitnej (ostatnio), najlepszej kaszubskiej próby, wymawia też charakterystyczne „R”: jego dyliżans co i rusz podąża do Europejskich zajazdów, gdzie Pan z równymi sobie (tak mu się zdaje) dyskutuje o ważnych sprawach tego świata. Pan ma swoich ordynansów, a jego wygląd, pańskie maniery i apanaże zjednują mu zazdrośników-sympatyków. Bywało, że Pan miewał krew żółtą jak chorągwie rzymsko-katolickie,  i czerwoną, jak robotnicze sztandary.

Wójt jest jednaki, czy to gospodarzy w Pacynie, czy wije gniazdko na boku z „koleżanką” w Żyrardowie. Chodzi krok-w-krok za Panem, ale baczy na Lud, który ma ten narów, że od czasu do czasu podnosi głowy znad swojej roboty i zaczyna szemrać, psioczyć, a już broń boże mądrować! Wtedy Wójt – pytając Pana albo i nie – daje Ludowi jasność, o co w tym wszystkim chodzi. Przekłada mądrości plebejskie na pańskie, racje pańskie zaś wykłada po plebejsku. Jak kto woli.

Plebsik natomiast nosi wciąż buławę marszałkowską w tornistrze. Nosi ją w pole, nosi idąc w sprawach do Wójta, nosi nawet rozmawiając od święta z Panem. Nazwisko tylko Plebsik ma wciąż inne, bo raz się Wałęsa, to znów kryje się w Krzakach, to się przy robocie staje Śniady, a bywa, że nie wiedzieć czemu dmie w Dudy. Plebsik butny jest i skory do bitki. Miesza z błotem Pana i Wójta, po równo, ale też bywa, że do rany go przyłóż, pomoże trzymać latyfundium i zagrody w ładzie.

Spogląda na nich z wyżyn swej parafii Dobrodziej, przybierający w różnych czasach stroje Duszpasterza, Kaznodziei, Klechy, Ojczulka, a nawet Dyrektora. Łaje całą trójkę, kiedy ma dość wiecznych podjazdów, ale kiedy trzeba – wesprze dobrym słowem, po kazaniu nakazuje głosować, czasem wzywa do ruchawek, czasem każe stulić uszy, czasem nawołuje do zgody. W jednym jest wciąż stały: strzyże równo zarówno owieczki, jak też czerpie z pańskiej kiesy, a i Wójta ogołoci.

Właśnie mamy w naszym gumnie nastroje niepewne: Plebsik wierzga, Pan udaje, że nic się nie dzieje, Wójt próbuje po dobroci z wszystkimi. Na to wszystko kładzie swoje racje Ojczulek Dyrektor i powiada, że jeśli nie dostanie dobrego nagłośnienia w parafii, to wraz z Plebsikiem urządzą piekło Panu, może go nawet zamienią na innego, Plebsik zaś śpiewa pieśni boże, wymachuje kosturami i dalej dąć w trąby, jak to Duda.

Oj, będzie się w gumnie działo!