Telewizyjny wywiad wszechczasów

2013-07-22 09:14

 

Internet gęstnieje od komentarzy i nawiązań do rozmowy, jaką Piotr Marciniak prowadził z Grzegorzem Kołodko w dniu 19 lipca 2013. Nota bene, zastanawiam się, czy to przypadek, czy to tylko grafik – a może jednak instynkt wydawcy programu, że do tej rozmowy delegowano akurat Marciniaka, będącego uosobieniem taktu, a nie gęsi depczące wszelkie zasady dziennikarstwa czy nie umiejących ukryć swoich poglądów Kamila, Grzegorza.

Wywiad: https://faktypofaktach.tvn24.pl/kolodko-gdyby-to-byla-zielona-wyspa-to-by-tutaj-palmy-rosly,340987.html (pierwszych 15,5 minut). Wybrane inne wywiady Profesora można sobie przeglądać tu: https://www.tiger.edu.pl/kolodko/wywiady.htm .

Grzegorz Kołodko jest jednym z tych, którzy od lat konsekwentnie wożą się po polskim establishmencie jak po burej suce (słownik języka polskiego: «osoby, instytucje lub grupy społeczne mające władzę i autorytet»), bez oglądania się na opcje polityczne, choć sam „biega w dwóch lewych butach”. Dawał temu wyraz od początku (patrz: https://tiger.edu.pl/kolodko/ksiazki/Kolodko-DwaLataWPolityce.pdf ). Znam, obserwuję i uczę się od człowieka od lat (mimo, że poznaliśmy się dawno temu na wieczorze kawalerskim młodego uczonego SGPiS, a potem widywaliśmy się w różnych miejscach, w tym w górach i na lotniskach – Profesor raczej mnie nie rozpoznaje, do czego podchodzę wielkodusznie). Zaświadczam, że jest to jeden z nielicznych Profesorów, który od swojego magisterium po dziś mówi mniej-więcej to samo, tylko wciąż dojrzalej. A pochodzi ze słynnej „szkoły Pohorillego”, gdzie – zanim wolno było mieć własne zdanie – trzeba było znać „od-do” dorobek i poglądy ekonomicznej „tablicy mendelejewa”. Przez sito Maksymiliana nie przeszedł ktoś nie przygotowany zawodowo, co widać po życiorysach jego uczniów. (Uwaga komentatorzy: mówię o Pohorillem-dydaktyku, a nie o Pohorillem-PRL-owcu, zaś notka jest o złotych myślach G. Kołodki, błagam o nie zaśmiecanie przestrzeni uwagami żydo-komunożerczymi).

W moim przekonaniu najsłabszą stroną Grzegorza Kołodki jest temat znany pod hasłem Globalizacja. Ale „Wędrujący świat” – znakomity publicystycznie i jeszcze lepszy edytorsko, a do tego kilka innych pozycji (np. Polska z globalizacją w tle, Świat na wyciągniecie myśli, Dokąd zmierza świat) wskazują na to, że Profesor umie się uczyć i robi to starannie. Porządkuje sobie pojęcia, zdarzenia, procesy, zjawiska. Dokłada do tego – profesorskim prawem – własne koncepty. Jak rzadko który – może też pochwalić się pozytywnym bilansem urzędowania w rolach rządowych (znów komentatorów proszę o powstrzymanie się od uwag typu „korzystał z owoców rozwiązań poprzedników”).

Ma Kołodko dwa wzajemnie znoszące się dary. Pierwszy to taki, że wciąż od nowa trzyma się „naiwnej”, graniczącej z przyzwoitością wiary w to, że w Rządzie i w życiu publicznym człowiekowi powinno chodzić o dobro powszechne: wiara ta we współczesnym świecie jest wciąż wystawiana na ciężkie próby, ale Grzegorzowi K. akurat „wciąż się chce”. Drugim darem jest chorobliwa (to właściwe słowo) chęć wytłumaczenia każdemu z osobna i wszystkim naraz, o co chodzi w jego profesji, czym jest Gospodarka: prowadzi to do wrażenia, że jest on giga-egocentrykiem. Może i nim jest…?

Ekonomista – taki żart branżowy – to człowiek, który JUTRO uczenie i z przekonaniem wytłumaczy, dlaczego jego WCZORAJSZE koncepcje DZIŚ wzięły w łeb.

Kołodko zaś klaruje językiem „ludowym”, nie-hermetycznym, otwartym na racje rozmówcy, zakładając, że ma do czynienia z rozmówcą rozumnym, z audytorium pojętnym. Jest wiarygodny przede wszystkim dlatego, że uderza celnie, a na każdy wskazywany niedostatek natychmiast wskazuje kilka możliwych rozwiązań naprawczo-poprawczych. Czasem może dyskusyjnych, czasem może abstrahujących od tygla interesów i geszeftów, przez to nierealnych.

A jednocześnie potrafi – ja akurat nie – powstrzymać się od używania słów „właściwych” do opisania oczywistych błędów (zwłaszcza tych zamierzonych), jakie popełniają politycy. Jest – jakby to tu rzec – ELEGANCKO DOSADNY.

W ciągu 15-minutowego wywiadu Profesor zdołał – nie wywołując skandalu – dokonać kilku ważnych spostrzeżeń:

  1. Rząd i Korporacja Władzy mają głęboko w nosie obywateli-wyborców, za to mają jak najbardziej w wielkim poważaniu swoje partykularne interesy niezgodne z jakąkolwiek Racją pisaną Dużymi Literami;
  2. Niekompetencja, a niekiedy zła wola, amatorski i zarazem łupieski stosunek do Kraju i Ludności – to podstawowe cechy Rządu i Korporacji Władzy;
  3. Zadęcie propagandowe, oparte na koncepcie Zielonej Wyspy – ma cienkie i niepewne podstawy, a do tego nacechowane jest nadmierną eksploatacją wizerunkową;
  4. Kryzys, który teraz się ujawnia, jest w zdecydowanej części zasługą polskich rządów i trwa od lat, skutecznie stymulowany celowymi posunięciami nie mającymi nic wspólnego z gospodarnością;
  5. Międzynarodowa pozycja Polski i polskich polityków jest dużo poniżej tego, co możliwe, a na pewno poniżej tego, co o sobie głoszą Ludzie Władzy;
  6. Posunięcia Rządu i Korporacji Władzy zmierzają wprost do odsunięcia od siebie winy za cokolwiek złego, natomiast rzeczywistych rozwiązań powstrzymujących objawy i przyczyny kryzysu – brak;
  7. Gospodarka i Polityka stały się w Polsce sztuką dla sztuki, pozbawioną celów społecznych, pomijającą Człowieka jako „cel wiążący” wszelkich działań;

Średnio zatem co 2 minuty – mimo swojej skłonności do dłużyzn – Profesor punktował bolączki Polski i Polaków, a jednocześnie – co sam zauważył „w doliczonym czasie” – obaj panowie z należytym dla siebie szacunkiem prowadzili rozmowę jak dziennikarz z politykującym uczonym, z właściwym wyważeniem ról.

I słusznie dał do zrozumienia Marciniakowi, nie poniżając go, że skoro jakiś czas temu wręczył mu książkę, a teraz rozmawiają o tym samym – wypadałoby zapoznać się przed tym ponownym spotkaniem z treścią tej książki.

I choć ludzie zarzucają internet komentarzami – brać dziennikarska nie podjęła wątków z tej rozmowy, chyba ze względu na zbytnia elegancję krytyki uprawianej przez Profesora: nie napluł, nie obraził, nie epatował – jego „żurnalistyczna wartość” jest dla tej braci zerowa. Szkoda…

W moim przekonaniu warto użyć dla tej rozmowy słowa „wywiad wszechczasów”, choćby dla podkreślenia tego, jak bardzo „w górę” różnili się obaj rozmówcy od „typowego-normalnego” dziennikarza i takiegoż polityka, zaludniających czas antenowy i kolumny prasowe.

Nie jestem – zdaje się – ślepo wpatrzony w ekonomistę Grzegorza Kołodkę, ale trudno mi znaleźć innego, równie kompetentnego, który z taką konsekwencją trafia w sedno z krytyką mając zarazem na każdą bolączkę dobre rozwiązanie konstruktywne, i to niejedno. Choć znam i śledzę poglądy takich tuzów jak Ryszard Bugaj czy Krzysztof Rybiński albo Marek Belka, choć śledzę pilnie całą profesurę z „mojego gniazda rodowego”, czyli SGPiS (dziś SGH).