Ter…

2016-03-23 18:00

 

Naprawdę miałem ochotę – zamiast mądrować w tumulcie egzaltacji i „fachowości” – przytoczyć listę ok. setki swoich notek na moim blogu TUTAJ, w których od lat serwuję następujący zestaw poglądów:

1.       Terroryzm u swego zarania był „trzecim wyborem”: kiedy nie pomaga zwykła reakcja na niesprawiedliwość (skarga, petycja, obwieszczenie, manifestacja, kontrola), kiedy nie wystarczają miękkie formy protestu (kara, strajk, sabotaż, bierny opór) – wtedy pojawiają się akty „bezmyślnej” przemocy, rozpaczliwie „publikujące temat”, bez nadziei na jego „zaoranie”;

2.       Terroryzm coraz bardziej „się organizuje” aż do stanu, kiedy rzeczywistych pokrzywdzonych czy strażników sprawiedliwości-ładu zastąpią zawodowi bojownicy, dla których terroryzm jest sposobem na życie;

3.       Terroryzm ma charakter „oddolny” (bezsilni pokrzywdzeni) i „odgórny” (sfrustrowani strażnicy ładu): te dwa oblicza przesadnie stanowczej niezgody na stan spraw tylko w małej części są ze sobą powiązane stosunkiem akcja-reakcja;

4.       Leczenie objawowe terroryzmu zawsze przynosi skutki odwrotne do deklarowanych: kiedy w reakcji na terroryzm oddolny narzuca się społeczeństwu jarzmo ograniczeń i opresji – przez oka tej sieci terroryści się przemkną, a kiedy terrorystyczne państwo doznaje sankcji lub ostracyzmu – cierpi ludność;

5.       Obecnie Terroryzm (celowo użyto teraz Dużej Litery) staje się jedną z trzech formuł ustrojowych bliskiej przyszłości, obok Alterglobalizmu i Wolontaryzmu (te dwie pozostałe też mają twarze „odgórną” i „oddolną”);

6.       Terroryzm „oddolny” coraz jawniej przyjmuje postać Państwa Równoległego: ISIS, Al. Quaida czy Dżihad to wzmocnione echo mafii włoskiej czy choćby polskiego Państwa Podziemnego;

7.       Najpoważniejszym terrorystą „odgórnym” (bezmyślna opresja bez zważania na koszty, stosowana wobec własnych obywateli i wobec „państw obcych”) – jest USA;

Nie wiem, czy mnie dr. Krzysztof Karolczak za to powiesi (może mi się upiecze, znamy się kilkadziesiąt lat, pozdrawiam), ale donoszę, że on jako specjalista naukowo zajmujący się terroryzmem (np. „Encyklopedia Terroryzmu”) kilkakrotnie mnie już upominał, że w wielu miejscach powyższe poglądy prezentował naukowo (a ja zapewniam, że nie „ściągałem” od niego, samo mi wpadło do głowy).

Zamiast okradać Krzysztofa z jego słusznych racji – zacytuję , a raczej sparafrazuję niezawodnego Kisiela: Waszyngton, Kreml, Paryż, Tokyo i parę innych państw chętnie sięgających po metody terrorystyczne, ale też siejących opresję – dzielnie zmaga się z problemami, które same sobie stwarzają.

W tej parafrazie nie ma ani mojej mściwej satysfakcji (bo i z czego?), ani braku empatii wobec ludzkich tragedii losowych: po prostu próbuję przekazać myśl, że jak się kogoś wciąż i wciąż potrąca, to można doczekać się nagłego ciosu w pysk…

W tym tonie napisałem kiedyś – bez zamówienia – całkiem fajny artykuł do GW, w dniu zamachu wrześniowego na WTC. Redakcja odrzuciła wtedy tekst z obrzydzeniem. Ale mam go, może kiedyś się przyda…