Timurologia

2013-07-21 11:26

 

Każdy zna z dzieciństwa takie opowieści jak Ferenca Molnára  „Chłopcy z Placu Broni” (A Pál utcai fiúk) czy Arkadego Gajdara  „Timur i jego drużyna” (Тимур и его команда). Dołóżmy do tego harcersko-telewizyjną akcję „Niewidzialna ręka” – program telewizyjny, emitowany w Telewizji Polskiej w latach 70-tych ubiegłego wieku w ramach >Ekranu z bratkiem< oraz >Teleranka<, autorstwa Macieja Zimińskiego.

Takich programów, książek, akcji, przedsięwzięć, trącających formułą o krańcowy dydaktyzm – było i jest setki na świecie. Odwołują się one do rzeczywistych potrzeb i rzeczywistych znaczeń:

  1. Istnieją osoby, grupy i środowiska z jakichś powodów zagrożone wykluczeniem, istnieją też „enklawy” będące w rzeczywistości „fabrykami wykluczenia”, a działają tu nie tylko subiektywne czynniki;
  2. W otchłań-czeluść wykluczeń (oblivion of exclusion, abeyance) wpadają zarówno ludzie o skłonnościach aspołecznych i mało odporni na patologie-dewiacje, jak też tzw. „porządni” ludzie;
  3. Pośród wszystkich ludzi jest zawsze i wszędzie określony „procent” osobników o takiej psycho-mentalności, która pozwala im zbawiennie oddziaływać na osoby i grupy wykluczone, przywracać im „słuszny kierunek”;

Najczęstszymi powodami wykluczeń są: patologie „higieniczne” (uzależnienia od substancji toksycznych), patologie mentalne (skłonności aspołeczne, np. kleptomania, agresywność), patologie społeczne (złodziejstwo, prostytucja, gangsterstwo), patologie gospodarcze (bezdomność, bezrobocie, bieda), niemałe znaczenie ma inwalidztwo lub „odmienność” albo „obcość”. Są one wszystkie ze sobą powiązane i przemieszane, a kiedy w społeczeństwie dominuje „fetysz przeciętności” i „kult kariery” – nawet „najmniejsze” wykluczenie w jednej sprawie pociąga za sobą lawinę „kamyczków wykluczeniowych”.

Problem WYKLUCZENIA nie jest problemem „rynkowym”, nie eliminuje się sam z siebie. Wymaga zauważenia (najlepiej uprzedniego, zanim zajdą zmiany o charakterze nieodwracalnym) i „dobrej politycznej woli” ogółu społeczeństwa, które w ten sposób sprawdza siebie pod kątem człowieczeństwa i sprawności polityczno-społecznej.

Najbardziej powszechnym polem neutralizacji wykluczeń jest Rodzina, Społeczność Sąsiedzka oraz towarzyskie Grupy Samopomocy (np. wspólnoty religijne). Dla porządku dodajmy, że te same pola bywają obojętne dla wykluczeń, a niekiedy są ich źródłami. Wynika to przede wszystkim z „nieprofesjonalizmu” panującemu w tych przestrzeniach społecznych. Ale pokrewieństwo, instynkt stadny czy inne czynniki częściej „każą” tu opiekować się inwalidami, chorymi, przegranymi, uzależnionymi, złoczyńcami, biednymi, pozbawionymi uzdolnień – niż ich wykluczać.

Są też ustrojowe, systemowe, państwowe „sposoby na wykluczenie”, niekiedy traktowane rzeczywiście poważnie, innym razem połebkowo. Manifestują się albo w postaci „franczyzy społecznej” (upowszechniania, promowania rozwiązań, które każdy może powielać po swojemu), albo w postaci „ruchu” (wielu inicjatyw pod wspólnym zawołaniem), albo jako instytucjonalno-organizacyjne przedsięwzięcia. W Polsce najbardziej znane są Monar-Markot oraz Barka i Caritas, ale inicjatyw o mniejszym zasięgu, mniej znanych – jest setki. Pisałem o tym wstępnie z podróży studyjnej, w notce „Margines optymizmu” (https://publications.webnode.com/news/margines-optymizmu/ ).

Gajdarowski Timur wkradł się w towarzystwo młodocianych łobuzów, a udając chojraka większego niż oni stał się ich przywódcą, po czym subtelnie przekierował ich zainteresowania i ambicje w kierunku pożądanym społecznie: stali się dobrymi chłopakami z sąsiedztwa. Bo Timur był odpowiednikiem polskiego instruktora harcerskiego.

Jestem współ-autorem (a raczej liderem redagującym) programu-projektu, którego przesłaniem było: osobę wychodzącą z uzależnień  (mówiłem: odprowadzoną do „krzyża” wioski złej) trzeba doprowadzić do „krzyża” wioski dobrej, czyli takiej, gdzie ta osoba wchodzi bezkolizyjnie w „normalność”, staje się „przezroczysta” przy tych, których nigdy nie mieli problemów wykluczeniowych. Aby tak działać – należy spośród społeczników wyławiać ludzi o konkretnym psycho-mentalu, a potem ich przygotowywać profesjonalnie do roli przewodnika „od krzyża do krzyża” (ten odcinek jest w Polsce najsłabszym ogniwem). Bo polski problem polega na tym, że mamy dość dobrze rozwinięty „aparat wspomagania w biedzie” (też zresztą popadający w chorobliwą rutynę), za to z wdziękiem pozostawiamy „wyleczonych” (po detoksie, po wyjściu z więzienia, po wręczeniu zasiłku, po umieszczeniu w noclegowni) – samym sobie, choć mamy niemal pewność, że „powrót” do wykluczenia jest tu łatwy, a przywrócenie statusu społecznego sprzed wykluczenia – wymaga pokonania symbolicznej przełęczy (patrz: książka Jalu Kurka „Pod przełęczą”). Program, który współ-tworzyłem – wolałem porzucić, kiedy urzędniczka z warszawskiej administracji zaczęła go traktować jako swój geszeft. Miałem rację: po trzech latach formalnie został rozliczony, ale efekt – zerowy.

Polsce – zwłaszcza kiedy idzie przesilenie społeczne – trzeba takich ludzi jak opisani we wspomnianej notce Tomasz Sadowski, Jerzy Owsiak, Henryk Kliszko, Marek Kotański, jak – nie wspomniani tam – Jacek Kuroń, dr Judym (Tomasz Wiktor Janiszewski), Siłaczka (Faustyna Morzycka). Można ich nazywać liderami, przywódcami, opiekunami, hurra-wodzami, instruktorami, asystentami, socjo-terapeutami, „porywaczami”, „mojżeszami” – najważniejsza jest jednak ich rola współbraci wykluczonych, działających w formule DAR-u, czyli takiego rodzaju wsparcia, który nie poniża, nie sygnalizuje różnicy statusu, nie tworzy obowiązku wdzięczności. Stwarza za to coś, czego coraz bardziej brakuje w polskiej rzeczywistości społeczno-prawnej (a to pociąga za sobą namnażanie-proliferację wykluczeń): Swojszczyznę, czyli wpisanie się w lokalną społeczność jako jej integralny, komplementarny, NIEZBĘDNY współ-komponent tej społeczności.

Konstytucja RP daje okazję (a może też nakłada obowiązek na jednych i daje prawo drugim), by tę „robotę” prowadzić dla powszechnego dobra. Tyle że u nas Konstytucja służy do świętowania rozmaitego, celebry fałszywej, a nie do wdrażania zawartych w niej postulatów i zawołań.