To się wszystko kupy nie trzyma

2012-11-21 17:32

 

 

Ściema i mętlik, jaki serwują nam mediaści zewsząd, przeraża mnie. Wrażenie jest takie, że albo świat zwariował, albo nikt go nie rozumie. Oba przypadki wymagają leczenia, zwanego przed wojną sanacją.

Spróbujmy wprowadzić w to wszystko jakiś element porządkujący.

Może wtedy zrozumiemy, skąd się biorą rozmaite cuda jakimi nas epatują i egzaltują mediaści do spółki z politykami.

Pojedynczy człowiek cieszy się życiem, jeśli zaspokoi potrzeby podstawowe i potem wyższe, jeśli funkcjonuje we wspólnocie dającej mu „ciepełko” oraz jeśli porównując swoją sytuację z przeszłością i z innymi ludźmi – zauważa postęp. Im bardziej jest zadowolony, tym więcej w nim samym dobra, piękna i prawdy. Czasem jest tak, że na jakimś punkcie traci poczucie miary, na przykład uzależnia się, i wtedy nigdy nie jest zadowolony czy syty. Wtedy właśnie wspólnota jest najbardziej potrzebna.

Wspólnota cieszy się życiem i sobą samą, jeśli w jej łonie wszystkie „przepływy” są drożne i zadowalające, jeśli nie ma problemów z nieumiarkowanymi osobnikami, jeśli nierówności między osobnikami są „uzasadnione” i powszechnie akceptowane, jeśli zdoła uniknąć katastrof i patologii. Oraz jeśli ona cała buduje wspólny dorobek i odczuwa postęp. Im bardziej wspólnota zadowolona z siebie, tym mniej agresywna wewnętrznie i wobec innych wspólnot, choć zdarzają się patologie.

Społeczność – rozumiana jako tygiel wspólnot – jest zadowolona z siebie, jeśli dzieje się postęp (jak wyżej), a między wspólnotami nie dochodzi do agresywnych konfliktów, co nie wyklucza konkurencji i rywalizacji. To oznacza, że rozmaite standardy, normy, reguły, instytucje – są powszechnie akceptowane, a umożliwia to ich sprawiedliwość. Podział ról i podział pracy, a także dystrybucja wypracowanych społecznie dóbr, wartości i możliwości – „bilansuje” się, a patologie są incydentalne.

Społeczeństwo-Naród – współcześnie w ok. 90% dysponujące Państwem, zarządzającym Krajem i Ludnością – są zadowolone z siebie, jeśli panuje wielorównowaga ludzi, wspólnot, społeczności, zapewniana zrozumiałym i akceptowanym prawem (prawo zaś zarządza standardami, normami, regułami, instytucjami) oraz jeśli swoista dlań kultura cieszy się poważaniem innych społeczeństw-narodów. Minimalnym warunkiem jest powszechne poczucie służebności Państwa.

Na tym ostatnim poziomie agregacji społecznej stosunkowo najłatwiej wyróżnić można trzy obszary jakościowo się różniące od siebie co do logiki i filozofii (paradygmatów) działania. Infragospodarka – to obszar elementarnych, bazowych, soczystych działań, opartych na naturalnej żywotności ekonomicznej i na przedsiębiorczości (biznesowej, społecznikowskiej, artystycznej). To tu wytwarzane są dobra gospodarcze i kulturalne oraz odkłada się społeczny-narodowy dorobek. Ultragospodarka (dzielę ją na czworo: Administrację, Infrastrukturę, Finanse-Budżety-Fundusze oraz Politykę alokacyjną) na mocy społecznych instytucji, zarządzanych Prawem przez Państwo – odbiera część owoców Infragospodarki po to, by witaminizować, intensyfikować, przyspieszać działania tejże Infragospodarki. Jednocześnie te cztery obszary Ultragospodarki są filarami i esencją a zarazem tyglem-kuchnią kultury społecznej-narodowej. Paragospodarka natomiast jest zagregowanym sposobem Społeczeństwa-Narodu na odzyskiwanie różnych równowag i wyciszanie patologii. Jej rozmaite – w założeniu doraźnie, ale ulegające parkinsonowemu biurokratyzmowi – rozwiązania, to w gruncie rzeczy terapeutyczne pigułki sanacyjne, skierowywane do bolesnych i kontuzjowanych miejsc Infragospodarki.

Cały ten mechanizm nazywam Dynalogic. Jest to najpoważniejszy mechanizm cywilizacyjny, funkcjonujący (i psujący się) identycznie niezależnie od miejsca na globie czy poziomu rozwoju, w tym sensie jest to mechanizm uniwersalny. Odpowiada zań Państwo: monitoruje Infragospodarkę (równowagi i zadowolenie jednostek, wspólnot, społeczności, Społeczeństwa-Narodu), stymuluje Ultragospodarkę (usprawnia mnożnikowanie), inicjuje rozwiązania Paragospodarki. To w założeniu, w deklaracjach „państwowców”. W rzeczywistości Państwo, zagnieżdżając się w Ultragospodarce i ją zawłaszczając (wręcz udając ją), zamiast oliwić i modernizować mechanizm Dynalogic – uruchamia rozmaite w niej nierównowagi.

Oczkiem w głowie Państwa nie jest Społeczeństwo-Naród (ogół Gospodarki), tylko ten kawałek Budżetu (odessanego z Infragospodarki), którym ono – Państwo – dysponuje niepodzielnie i praktycznie bez kontroli. Ultragospodarka opanowana przez Państwo przeciwstawia się Infragospodarce i staje się jej kolonizatorem, łupieżcą, ekploatatorem, wyzyskiwaczem. Czyni to budując własne i generując-stymulując rozmaite Monopole: za ich pomocą Ultragospodarka niecha mnożnikowania, a staje się narzędziem „czystej” Władzy, przechodzącej w opresję. Te przenoszą opisaną, patologiczną kulturę kolonizatorską na wszelkie wyobrażalne sfery i aspekty życia publicznego (lubię podawać przykład Rwactwa Dojutrkowego rugującego Przedsiębiorczość, albo Roszczeniowość zastępująca Naturalną Żywotność Ekonomiczną).

Ostatni akapit jest właściwie receptą na rozmaite patologie: ograniczenia lub samoograniczenia rozwoju osobowego (ludzie prymitywnieją), powszechniejący brak stałego źródła godnego dochodu, powszechniejąca bezdomność (okastrowywanie Ludności z uczłowieczającego fenomenu Domu), powiększanie się obszarów nędzy, rosnąca niechęć Ludności do Państwa i polityków, rosnące rozwarstwienie między Nomenklaturą a Ludnością (nie tylko dochodowe), totalna zapaść Infrastruktury, niesprawność Administracji (w obu wypadkach za specjalną dopłatą są super-sprawne enklawy), drenażowa drapieżność sfery bankowo-finansowo-budżetowej, cynizm sfery politycznej, od szczytów Państwa po doły „samorządowe”, agresywna konfliktowość w obszarze zagregowanych interesów społecznych oraz w tzw. współżyciu społecznym, drenaż Państwa i Ultragospodarki przez interesy prywatne, w tym zagraniczne.

I co? Państwo ma na to znakomite lekarstwo: skoro „oni” są niezadowoleni z naszych rządów, to popełniają „grzech obywatelski”, zatem umacniamy Państwo Stricte (specjalna część Państwa: służby specjalne i porządkowe, sztaby służb mundurowych, dyplomacja, organy kontroli, służby pograniczne, celne i skarbowe) i pacyfikujemy Społeczeństwo-Naród.

Nazywam to od dawna Mega-Neo-Totalitaryzmem. W ciągu tych kilku lat stał się on już nie tyle jawny, ile oczywisty dla każdego.

Na tym tle – czyż można się dziwić, że rośnie liczba sabotażystów, dywersantów, żałosnych terrorystów, szarych transakcji i przedsięwzięć gospodarczych, przestępców rozpaczliwych i tych zorganizowanych? Ta spirala samonakręca się. Wymiar sprawiedliwości (prokuratury, inspekcje, służby inwigilacyjno-interwencyjne, sądy, służby finansowe) chętnie daje się „zmusić” do wspierania w tym procederze Państwa, choć właśnie stamtąd powinny płynąć sygnały o „statystycznie istotnych” nieprawidłowościach. Więcej: sam ów wymiar jest nosicielem pogardy i arogancji wobec obywatela i przedsiębiorcy.

Żadna Europa nam nie pomoże w rozwiązaniu tych problemów. Ale to już odrębny temat.