Tradycja. Bilet wielosezonowy

2017-12-28 06:18

 

Obchody 100-lecia odzyskania przez Polskę państwowości, podmiotowości w politycznej przestrzeni międzynarodowej – oby nie utonęły w celebrze, pustosłowiu i ceremoniach.

Stulecia Niepodległej nikt nam nie dał za darmo, ani na kredyt. Polskość, zadzierzgnięta w nas tysiąc lat temu – dojrzewała pośród innych żywiołów przez kolejne stulecia, obcując z niemieckością, litewskością, czeskością, rosyjskością, z innymi sąsiedzkimi.  To jest polskość nasza, wspólna, a chociaż niekiedy bywa chropowata i nieelegancka, niezamożna, siermiężna, niepokorna i nieobliczalna – to jednak nie tylko ostała się, ale też rozkwitała wielokrotnie, jakby odnowiona, w nowego wyposażona ducha.

Bo polskość to Tradycja. Jedyna taka.

Wciąż od nowa o sobie przypominała, inaczej w Wielkopolsce, inaczej wokół Krakowa czy Lwowa, inaczej na Mazowszu czy na Wileńszczyźnie, na Ziemi Gdańskiej, na Śląsku, opodal Sieradza, Torunia czy Łowicza albo Lublina. Gdziekolwiek jednak zakwitała – cieszyła oczy, radowała dusze jako nasza, rozpoznawalna od pierwszego wejrzenia w pejzaż, od pierwszych taktów muzyki, od pierwszych rymów.

Wypełnialiśmy tę Tradycję wciąż nowymi inicjatywami. Bo prawdziwa Tradycja nie fiksuje się na tym jedynie, co było dawno, co widać w brązie i w podręcznikach oraz w hymnach. Bladłaby taka Tradycja, którą odnajdowalibyśmy jedynie w Cepelii oraz w Wikipedii.

Dlatego w roku 1918 oddano nam Ojczyznę widząc, że nasza Tradycja wciąż żywa jest i wartościowa, że coś prawdziwego w przestrzeni regionu oznacza, wciąż bije jej serce, a jej owoce nadal są świeże i soczyste. Do tego co stworzyli przodkowie – dorzucamy wciąż nowe i nowe. To dlatego mocarstwa wystawiły nam bilet na następne sezony, których już mija sto. I oby ta podróż trwała wiecznie.

Może nie zawsze różniliśmy się pięknie. Może taka nasza natura. Ale – w cokolwiek ojczystego wierzymy – dawaliśmy i wciąż od nowa dajemy Ojczyźnie i Rodakom kolejne inicjatywy, niektóre bezimienne, inne wyraźnie „podpisane”, niektóre „stare jak świat”, inne całkiem świeżej daty. Wymieńmy niektóre:

1.       W dziedzinie gospodarczej tworzyliśmy własne albo adaptowaliśmy zagraniczne wzorce spółdzielczości (pracy, mieszkaniowej, bankowej, rolniczej, ostatnio socjalnej), składkowe inwestycje „środowisteczek” (wodociągi, kanalizacja, ciepłownictwo, melioracje, prąd), cechy rzemieślnicze i izby branżowe, kasy mikropożyczkowe;

2.       W dziedzinie dbałości o substancję człowieczą dorobiliśmy się ogrodów Jordana i Raua, ogrodów działkowych, świetlic i czytelni, TKKF, LZS, RKS;

3.       W dziedzinie bezpieczeństwa tworzyliśmy towarzystwa ubezpieczeń wzajemnych, kasy chorych, ale też drużyny strzeleckie i harcerskie, LOK, OHP, żeglarstwo;

4.       W dziedzinie zaopatrzenia powstawały kooperatywy spożywcze, przetwórnie oparte na skupie darów natury, ośrodki maszynowe i nasiennictwa;

5.       W dziedzinie sąsiedzkich działań gospodarczych powstawały takie przedsięwzięcia sieciowe jak Społem, Samopomoc Chłopska, spółdzielnie mleczarskie;

6.       W dziedzinie dobrosąsiedzkiej tworzono przedszkola, żłobki, ochronki, domy dziecka, a rozwinięte w kierunku filantropii i walki z patologiami – markoty, TPD, PCK;

7.       W dziedzinie zachowania specyfiki kulturowej powstawały „pozarządowe” konkursy umiejętności i towarzystwa rękodzielnicze, Koła Gospodyń Wiejskich, uniwersytety robotnicze i ludowe, ostatnio Uniwersytety Trzeciego Wieku;

To tylko przykłady. Każdy z tych praktycznych elementów polskiej Tradycji składa się na nasz wspólny dorobek, którego nie wolno nam ani marnotrawić konserwując i trzymając za szkłem z napisem „nie dotykać” – ani zohydzać nie wolno, znakować epitetami zależnie od atmosfery politycznej w kraju.

Nie ma mowy o tym, nie ma zgody, by „prawo do Tradycji” było w Polsce zawłaszczone przez doraźne interesy polityczne, tym bardziej przez jedne idee kosztem innych. Powodowani szczerym patriotyzmem wnosiliśmy do ojczystej Tradycji to co narodowe. Powodowani wrażliwością społeczną wnosiliśmy rozwiązania socjalistyczne. Powodowani życiowym pragmatyzmem wnosiliśmy wszystko, co zawiera się w słowie „ludowość”. I kiedy dziś – bywa – pohukujemy na siebie – to niech to będą odgłosy zdrowej konkurencji, kto da Ojczyźnie więcej i lepiej, a nie szczęk oręża wznoszonego w bratniej bijatyce.

Cóż by to było, gdyby inicjatorzy kolejnych przedsięwzięć o znaczeniu społecznym – stemplowali swoje dzieła jako przeznaczone tylko dla narodowców, socjalistów, ludowców, itd…? Tradycja nie ma poglądów politycznych, choć ma polityczne doświadczenia, niekiedy będące wspomnieniami przykrymi. Cokolwiek robimy – to nie dla sztandarów, ale dla Ludności i Kraju. Wtedy to ma sens. Abyśmy w tej Tradycji „byli jedno”. A spory ideowe rozstrzygali po sąsiedzku i bratersku, i nawet jeśli zapalczywie – to pamiętając, żeśmy wszyscy Rodakami, z jednej wyrośli Tradycji.

Cechą wspólną tych wszystkich inicjatyw jest ich samorządowy wymiar obywatelski: społeczności lokalne, całe środowiska – brały we własne ręce rozmaite sprawy lokalne (choć podobne w całym kraju, to jednak „przypięte” do konkretnego miejsca, w tym sensie „gminne-osiedlowe”).

I niech ten kierunek trwa. Bo Niepodległość – to trwająca j rozbudowywana Tradycja, a dopiero na niej budowane sa rozwiązania zwane politycznymi.