Trochę się miotam, ale chyba z sensem

2020-06-07 10:07

 

Jestem spod znaku Ryby, więc podobno jestem skazany na niezdecydowanie. Trochę w tę, trochę w tamtę. Co jest niemal oczywistą nieprawdą, podejrzewanie mnie o brak zdecydowania – trochę mnie irytuje.

Może to wynika z tego, że mam rozmaite zainteresowania i nie ograniczam się do tych kilku „grup filatelistycznych”. I że poważnie traktuję dewizę sprzedaną mi w młodości przez starszych braci ciotecznych: wybacz drugiemu, że nie jest tak doskonały, jakbyś odeń oczekiwał. Wybaczam, jasne że wybaczam, ale nie powstrzymuję się od krytyki, byle tylko było cicho i spokojnie.

Dziś (obecnie) zajmują mnie sprawy z pogranicza ludzkiej kondycji («sytuacja człowieka w świecie, wynikająca z jego natury i uwarunkowań zewnętrznych»). Gołym okiem widać, że zanurzamy się w doraźnościach, w tu-teraz sprawach nie cierpiących zwłoki, a nasza refleksja o świecie i o nas samych – wciąż bardziej beznadziejnie czeka na swoją kolej. Jak to powiedziała Szymborska? Aha: głupiejemy hurtowo, mądrzejemy detalicznie.

Wracam sobie do lektury Agambena, tego młodego, do jego eseju (na którym uczyłem się tego języka) „L’uomo senza contenuto”. Ja sobie ten tytuł eseju przetłumaczyłem następująco: O CZŁOWIEKU, KTÓRY NIE MA NIC DO POWIEDZENIA, NAWET SOBIE SAMEMU.

Starszy już Agamben „dojrzał”, czyli sprzeniewierzył się sobie samemu, ale za to zasłynął (książką Homo sacer), znakomicie łagodząc swoje wyobrażenie o proletarskości (proletariactwie?).

Niepotrzebnie. Mamy wszyscy coraz mniej sobie do powiedzenia. Poza inwektywami, żałosnymi apelami o bieżącą pomoc i pustymi egzaltacjami, samopodnoszącymi na duchu.

Kilka uwag o moim „niezdecydowaniu”:

  1. Nie biorę udziału w nagonkach i linczach, tym bardziej w tych politycznych, zaś u „przeciwnika” (z dowolnego „plemienia”) dopatruję się człowieczeństwa (ludzkich słabostek), a nie cynicznej gry, chyba że to przeciwnik procesowy w sądzie pracy;
  2. Kiedy pojawia się nowa, wypromowana publicznie inicjatywa – to się jej przyglądam, czasem uczestnicząco (czyli przystępuję na próbę), i niepotrzebnie nieżyczliwi komentują „ty to byłeś już wszędzie”. Tak, byłem obecny, ale rzadko byłem „w”;
  3. Najbardziej nie znoszę bezczelnej zdrady, polegającej na tym, że ktoś coś deklaruje, a potem czyni odwrotnie, na szkodę: czułe się wtedy „robiony w konia”. Nota bene: lewicowość i ludowość to przestrzenie zdradliwe, nieprzyjazne dla ufających;
  4. Nie znoszę też tłumności i egzaltacji: mam tzw. naukowe podstawy by sądzić, że na tym tle dochodzi do największych nadużyć, uproszczeń, oszustw, a to co się na jako jedno – prawie zawsze okazuje się czymś innym;
  5. Często padałem ofiarą tzw. ukradzionej racji: np. coś komuś szczerze zarzucałem – a potem ten ktoś dokładnie te same zarzuty kierował do mnie i przepoczwarzał się w rzecznika tej racji, którą wcześniej zdradzał, a potem mnie z niej okradł;
  6. Jestem za tzw. postępem, ale widzę, że to las pełen czarcich zapadni: taką zapadnią jest np. urbanizacja, czyli „przyszłość oparta na infrastrukturach”, które jakimś swędem stają się w pewnej chwili hiper-strukturami, panującymi nad człowiekiem;
  7. Uważam, że Człowiek jako fenomen – na naszych oczach i z naszym udziałem „rozdwaja” się na Fenomen Szlachetny (żyjący w kokonie cywilizacyjnym) i Fenomen Podły (żyjącym w świecie zdegradowanym i zdegenerowanym na użytek tamtych kokonów): wolę być „podłym”;

Czytelnika uprzedzam: takich złotych myśli produkuję po jednej na miesiąc, a mam lat 63. Większość ludzi których obserwuję w swoim życiu – produkuje po jednej złotej myśli na rok (też nieźle), ale większość tej większości nic nie produkuje, tylko zapożycza, kalkuje, papuguje. Stadnie.

I tego chcę uniknąć niemal za wszelką cenę.