Trwają

2014-04-17 19:17

 

Pytam brutalnie, choć grzecznie, Piotra, jednego z liderów protestu przed-sejmowego: macie jakieś wyobrażenie co do tego, czym ten protest ma się skończyć? Nie boicie się, że sytuacja „nic się nie dzieje w sprawie” wchodzi wam w krew i zanurzacie się w woniejący z lekka bezsens?

Odpowiada po żołniersku: może i nas tu „zasiedzą na zatracenie”, ale nawet TO jest nam potrzebne, i wszystkim, których to dotyczy, bo na przykład są podatnikami, władcami, wykluczonymi w jakimś innym obszarze. Bo tu jest testowana nie tylko uczciwość konstytucyjna Państwa, nie tylko wrażliwość parlamentarzystów i urzędników, ale również prawda o tym, na jakim poziomie cywilizacyjnym jesteśmy. Czy niepełnosprawny ma startować w olimpiadzie w „rynkowych” warunkach, które w Polsce oznaczają „wszyscy ze wszystkimi o wszystko” – czy może jednak stać nas moralnie i budżetowo na handicap…?

Od jutra Pasja. Ta przed Sejmem będzie taka, jaka „ma być”: ludzie, którzy nie mają ochoty ani zabić swoich podopiecznych, ani oddać ich „na dożywocie” do mało wiarygodnych, choć drogich ośrodków, będą odsyłani od jednego do drugiego, zamilczani, podstraszani, wprowadzani w Pi-aR-owe pułapki.  Jakże łatwo jest zrobić głupiego jasia z kogoś, kto idzie prosto, prostolinijnie, w sprawie, w którą wierzy, którą żyje!

Ci, którzy jednym ludzkim pociągnięciem pióra mogą – kosztem jednego używanego samolotu bojowego z importu – rozwiązać problem – będą chodzić ze święconką, będą sobie życzyć, turlać jajka, wznosić zdrowie i biesiadować po rodzinnemu. I potem wyjaśnią: protest nie jest potrzebny, przecież wciąż próbujemy uporać się z problemem, w miarę możliwości budżetowych…!

A niech tam. Dlaczego pasja ma być na smutno? Wezmę jutro gitarę, i w rocznicę Golgoty postaram się umilić kilka chwil tym ludziom, którzy nie wiedzą, na ile trzeba być zdeterminowanym, a na ile rozsądnym.