Ugoszczeni tortami

2013-06-06 19:54

 

Już nie mogę. Zwykła medialna informacja zaczyna być eksploatowana daleko ponad miarę, co budzi podejrzenia.

Zostanie postawiony zarzut naruszenia nietykalności funkcjonariusza pełniącego obowiązki. Tym zdaniem podnieceni mediaści robią właśnie nagonkę w obronie sędzi.

Potwierdzam: nikt nie lubi, kiedy mu się rzuca „konsumpcję” jak psu, zamiast podać usłużnie na tacy.

Jestem obywatelem. Dzień w dzień wykonuję swoje obywatelskie obowiązki i egzekwuję swoje prawa. Jak dotąd ani mediaści, ani wymiar sprawiedliwości nie przychyla się do mojej argumentacji, że jestem współ-suwerenem politycznym, w dodatku finansującym pod przymusem (w każdym razie bez pytania o zdanie) wszystko, co przewija się przez Budżet Centralny i ładnych parę innych budżetów, w tym zbrodnicze wojny sojusznicze wspierające najbardziej bandycką soldateskę w Historii.

Jestem ofiarą wymiaru sprawiedliwości. Kiedyś – kiedy zbankrutowałem w wyniku jawnie wrogich i przestępczych działań – jako jedyny byłem ścigany i ostatecznie „zawyrokowany”. Każdy, kogo to interesuje, może sobie poczytać w aktach, jak to się odbyło. Całkiem niedawno, choć doznałem niepotrzebnej i bezprawnej interwencji „pożarniczej” – skończyło się na wyroku po bezprecedensowej akcji złożonej z kilkudziesięciu naruszeń prawa dokonanych przez Straż Pożarną, Policję i Sąd oraz Prokuraturę. Mam z tym kłopot polegający na tym, że polskie prawo nie przewiduje ani kasacji, ani ułaskawienia w takich duperelnych sprawach, a nawet dla laika z papierów wynika, że skazano mnie bezprawnie, choć „lege artis”.

No, to ja się pytam: jako obywatel zatrudniałem ludzi (uwaga, socjaliści nie lubiący wyzyskiwaczy, na wejściu każdy miał 2-krotną średnią pensję, plus tantiemy, a ważne decyzje podejmowałem kolektywnie, choć firma była prywatna) – i zostałem zlekceważony oraz pokrzywdzony przez wymiar sprawiedliwości, bezkarnie dla konkretnych osób to czyniących. Jako obywatel zgłosiłem, że akcja strażaków jest bezsensu (dymiła doniczka, wystarczyło zapukać do drzwi) – i to wystarczyło, by mnie z naruszeniem (kilkudziesięciokrotnym!) prawa skazać, bez możliwości odwołania. Dokumentacja – dla chętnych dostępna.

Teraz do rzeczy:

  1. Czesław Kiszczak był członkiem zorganizowanej zmowy wysokich urzędników państwowych, która – zapewne w sytuacji wyższej konieczności, zdania są podzielone – niewątpliwie naciągając prawo i Konstytucję sprowadziła na Kraj i Ludność poważną traumę. Fakt, że potem to samo towarzystwo spreparowało wspólnie z częścią opozycji warunki do miękkiej rewolucji – jest okolicznością łagodzącą. Oba zdania opatruje zastrzeżeniem: „moim zdaniem”;
  2. Każdy, nawet największa łajza, nawet ja, a już na pewno ktoś, kto współrządził Krajem i współdecydował o losie Ludności – ma prawo do sądu dającego się określić jako bezstronny i sprawiedliwy. Sędzina miała prawo, i to dobre prawo, a nie tylko wymówkę, utajnić przesłuchanie biegłych w sprawach wrażliwych dla podsądnego;
  3. Gość, który poczęstował sędzię tortem, zapomniawszy o tacce – popełnił przestępstwo. Ale jest okolicznością łagodzącą, że reprezentował między innymi takich jak ja, którzy nie umieją sobie poradzić z wymiarem sprawiedliwości, butnie przyznającym sobie racje i prawa nawet wtedy, kiedy działa „na wydrę”: pisząc te słowa, nie zabieram głosu w przedmiocie oskarżenia-dochodzenia, tylko w przedmiocie „państwa w państwie”, opartego na zawodowej solidarności przejawiającej się w złej wierze;
  4. Sądzę, że bez jakiegoś skutecznego mechanizmu obywatelskiej kontroli nad poczynaniami wymiaru sprawiedliwości – będą gęstnieć akty represji – durnej i wrednej – wobec Ludności, i będą się powtarzać gesty „z tortem”. Jednocześnie zaznaczam, że nieudana w ostateczności rewolucja Solidarności rozpoczęła się od absolutnie, niewątpliwie bezprawnych działań, takich jak spawanie torowisk, blokowanie „żywą tarczą” pociągów, „nieuzasadnione przerwy w pracy”, „spowodowanie złego rozporządzenia mieniem publicznym”, wprowadzaniem nieładu gospodarczego i polityczno-publicznego”, itd., itp. Rozumiem, że sprawy się przedawniły, ale czy kiedykolwiek demokratyczne państwo prawa ścigało za te niecne czyny organizatorów „festiwalu Solidarności”?

Gość z tortem równie dobrze mógł przyjść na którąś z moich rozpraw i poczęstować „moje” sędziny. Wybrał rozprawę bardziej medialną, co popieram jako bardziej efektywne. Ten gość popełnił czyn polityczny, w proteście przeciw totalitarnemu państwu (obecnemu i przeszłemu) – „po drodze” naruszając prawo, tak jak Czesław Kiszczak współ-naruszył prawo i Konstytucję, być może w równie ważkiej i słusznej społecznie sprawie.

Dążę do obalenia porządku konstytucyjnego narzuconego Polsce od lat około 24. Co to oznacza – wyjaśniałem wielokrotnie na blogach. Nie noszę ani broni, ani materiałów niebezpiecznych, w tym wyrobów cukierniczych. Rozumiem, że na tym od początku świata polega łamanie totalitaryzmu, że się zaczyna od „naginania” prawa, albo tylko tego, co wydaje się prawem.

Gość od tortu złamał prawo. Dobrze się stało, że powstrzymał się od poważniejszego przestępstwa, zresztą, zdaje się jest jasne, że on w swym sumieniu i mentalności nie jest przestępcą, tylko wojownikiem o sprawę, którą uważa za ważną.

Zasłużył na karę, z uwzględnieniem opisanych wyżej okoliczności łagodzących. Nie zasłużył na nagonkę. Nie zasłużył też na rolę pretekstu, by nadal obchodzić się z wymiarem sprawiedliwości, do spodu zgniłym, jak z jajkiem, by nadal podawać sądom na tacy przywileje i ochronę, a zaniechać wymagania podstawowych obowiązków konstytucyjnych.