Ukraińska deeskalacja

2014-05-03 10:05

 

Właśnie zakończyłem dłuuuuugaśną rozmowę z osobą o niebo bardziej zorientowaną w meandrach rozmaitych, która jednakowoż MNIE pyta, co sądzę. W Odessie zginęli ludzie. Moja odpowiedź: nie znam sprawców. A teraz wyjaśniam na gorąco.

Ukraina jest dziś 40-milionowym krajem Europy Środkowej, o powierzchni większej niż Polska, który został żywcem wyrwany z procesów kontynentalizacyjnych i przeniesiony do epoki Kozaczyzny. To jest kraj bez Państwa. Jego pozory obserwujemy co dnia, w postaci groźnych błysków zaciętego okularnika robiącego za premiera, „ludzkiej” polityki osobnika robiącego za prezydenta, rozmaitych „wrzutek” kilkunastu osób mających lub chcących mieć „kijowskie” znaczenie.

Jeszcze kilka miesięcy temu Ukraina miała państwo: po części manipulowane przez oligarchów, po części przez obce „agentury wpływu”, i to nie tylko ze strony Moskwy. Dziś te siły nie są realne politycznie, rządzi „nierazbiericha”, rządzi kozaczyzna w najgorszym wydaniu, do czego przyczyniły się zarówno lata „socjalistycznego rozwoju”, jak też ostatnie dwie dekady totalnej grabieży zasobów (funduszy) oraz orphanizacji Ludności (czynienia z niej zbydlonego motłochu, ogłupiałego, doprowadzonego do zachowań w stylu „amok na prochach”). To słowa niemiłe, ale przecież nie wyrażają mojego stosunku do ludzi, tylko moją ocenę tego co „się staje”. Wszelkie kotwy, wszelkie uwięzi, wszelkie jarzma – poszły na przemiał i przetop, robi się z nich samorobny, poza-standardowy oręż nadający się nie do cywilizowanej bitwy, ale do rozpierduchy totalnej, bez zasad, bez reguł, bez norm, bez dowództwa po jakiejkolwiek stronie. Wyrosną z tego zamieszania wodzowie? Wątpię!

Otóż Ukraina „się staje” od nowa. Staje się pośród niebezpiecznego, toksycznego, żrąco-trującego rumowiska, a nie na „ekologicznie czystych” dzikich polach, jak kilka wieków wcześniej.

Kiedy pisałem o tym, że Europa „udaje”, a Rosja i Ameryka próbują „przejąć” – to pisałem o sytuacji „tuż po starcie” ukraińskiego lotu. Dziś ów lot polega na rozpaczliwych próbach utrzymania „poziomu” przez zdesperowanych żulików, którym nijak siedzieć bezczynnie w kabinie pasażerskiej, wdarli się więc do kokpitu i wyrywają sobie manetkę, a wokół burza z błyskawicami, nie widać lądu, nie wiadomo czy to dzień czy noc, nawet kierunek nie jest znany.

Odmawiam odpowiedzi na pytanie „co o tym sądzisz”. Będę miał zdanie, kiedy wehikuł gdziekolwiek wyląduje (czy to w ogóle jest możliwe?) albo rozbije się „w drabiazgi”.

Te wszystkie zabawy w osaczanie Putina – to psoty w psiarni, skończą się dotkliwymi pokąsaniami i dobrym tematem kilkudziesięciu doktoratów z politologii stosunków międzynarodowych. Polska jak zwykle bezrozumnie wkłada nie w swoim imieniu, ale swoim kosztem, kij do klatek, drażniąc psy, które powinno się uspokajać opanowaniem i dobrym słowem nawet, jeśli wściekle się szarpią.

Ktokolwiek widział tornado knajpiane, gdzie nikt z nikim nie jest, wszyscy są przeciw wszystkim, a wygrywa chwilowa siła i przypadek, emocje zaś sycą się gorzałką i prochami – ten wie o czym mówię. Czy w takich warunkach może dziwić kilkadziesiąt ofiar pożaru? Czy jest na Ukrainie dziś bezpieczne miejsce? Czy ktokolwiek z czynnych tam ludzi orientuje się w czymkolwiek, panuje nad czymkolwiek?

Oderwano mnie od spokojnej notki na temat Władimira Wysockiego (piszę o nim jako o dysydencie nieznanym z tej strony masom). Niepotrzebnie mnie oderwano, bo tylko się wkurzyłem. Ja, syn narodu, który sformułował Konstytucję 3 Maja, do pięt nie dorastającej Konstytucji Kozackiej.