Ukraina po wyborach

2014-11-01 05:48

 

Miałem ostatnio nadzwyczajny zbieg okoliczności, który pozwolił mi być przez kilka dni w Kijowie tuż po parlamentarnych wyborach niedzielnych. Dało mi to niepowtarzalną możliwość naocznego obserwowania ukraińskich mediów i „zwykłych ludzi”, na gorąco, kiedy komentuje się wydarzenie nie znając jego długofalowych skutków i szerszego planu.

Zacznijmy „ab ovo”.

1.       Gospodarcza i wizerunkowa oraz społeczna porażka Pomarańczowej Rewolucji doprowadziła do wiele mówiącego „powrotu”: prezydentem po raz kolejny został Wiktor Janukowycz, którego Majdan odsunął wcześniej od władzy (dodajmy: z naruszeniem legalności, która ustąpiła przed „głosem ludu”);

2.       Janukowycz niczego nie zrozumiał z poprzedniego doświadczenia i nadal wspierał polaryzację kraju na tych co „mają i mogą” oraz tych co „niech sobie radzą sami”. Rozwarstwienie oparte na tym kryterium stało się niczym podpalony torf: tliło się skrycie podnosząc temperaturę codziennego życia;

3.       Zapalnikiem stała się konferencja w Wilnie (formalnie: szczyt Partnerstwa Wschodniego), jesienią 2013. Jego głównym punktem miało być zawarcie umów europejskich przez Ukrainę, z przystawkami w postaci Mołdawii i Gruzji. Okazało się, że Janukowycz dojechał tam po konsultacji z Putinem, a „spontaniczni” manifestanci z Ukrainy pojawili się w Wilnie w sporej liczbie;

4.       Szczyt wileński został koncertowo spartolony: Europa zlekceważyła ukraińskie rozterki gospodarcze, Putin podstawił nogę procesowi przeniesienia ukraińskiego punktu ciężkości ku Europie, Janukowycz fatalnie ocenił nastroje we własnym kraju, nie dostrzegając „tlącego się torfu”. Przystawki postąpiły zgodnie z planem, ale to nie zmieniło obrazu totalnej porażki szczytu;

5.       Powstał znów Majdan, ale jego istotą nie była sprzeczność racji rosyjskich i europejskich, a nawet nie sprzeczność między racjami oligarchów i społeczeństwa, tylko podszyty szowinizmem projekt rzeczywistej „samostijności” ukraińskiej, wybuch pragnienia pokazania Ukrainy jako zdolnej do niezależności od nikogo;

6.       Dość szybko stało się jasne, że Majdanem rządzi część oligarchów konkurencyjna dla Janukowycza i skrajnie narodowe ugrupowania odwołujące się do najczarniejszych kart najnowszej historii: obserwatorów zmyliła „kozacka” oprawa spraw majdanowych;

7.       Europa, której celem była-jest kontynuacja kolonizacji Europy Środkowej – szybko pojęła, że „jeszcze nie czas”, zwłaszcza po hecy, jaką wywołał Sikorski swoim zgoła niedyplomatycznym postępowaniem podczas misji politycznej w Kijowie;

8.       Janukowycz został „zniknięty” (czas pokaże, co się stało rzeczywiście), a leżącą na ulicy władzę wziął Turczynow z Jaceniukiem, na scenę wszedł też – dotąd zakulisowy – Poroszenko. Kliczko zadowolił się wariantem rezerwowym w postaci merostwa w Kijowie;

9.       Majdan się rozsypał, choć wszyscy zainteresowani są (do dziś) stemplowaniem majdanowego etosu: do złudzenia przypomina to Polskę i Solidarność, której etos posypał się od chwili odebrania GW praw do znaczka, secesji Morawieckiego, a potem Jurczyka i Kaczyńskich – ale wszyscy pielęgnują etos;

10.   W tę lukę (skoro coś się dzieje, a nie ma zawiadowcy) – wkroczyła Ameryka, której interesem jest militarna obecność na Morzu Czarnym;

11.   Odpowiedź Rosji mogła być tylko jedna: zabezpieczenie, by rosyjska baza w Sewastopolu przestała być zależna od kaprysów chwiejnej władzy ukraińskiej. Spośród wielu możliwych sposobów Putin wybrał wariant referendalnej secesji Krymu, a uprzedzając ewentualną interwencję pacyfikacyjną armii ukraińskiej – „zgodził” się na przystąpienie Krymu do Federacji Rosyjskiej;

12.   W odpowiedzi Europa zupełnie zrejterowała, markując resztki zainteresowania okastrowaną umową z Ukrainą, a Ameryka postawiła na Jaceniuka. To stało się zalążkiem strategii „Europa karmi – Ameryka strzeże”, obecnej też w Polsce. Przy czym Ukraina nie chce z Polską iść ramię w ramię;

13.   O ile wybory prezydenckie – w formule przyspieszonej – można rozumieć jako łatanie dziury po „znikniętym” Janukowyczu – o tyle rozwiązanie parlamentu przez Poroszenkę i wybory z minionej niedzieli – to już – pierwsza z kilku zapewne – próba nowej redakcji ustrojowej;

Trzeba się trochę natrudzić umysłowo, by rozwiać dym ściemniający sytuację na Ukrainie. Treścią tego dymu jest „Majdan zwyciężył”. Otóż w sferze polityki Majdan już nie istnieje (obecny jest jedynie propagandowo-etosowo). Natomiast rzeczywistym problemem Ukrainy jest ustanowienie gospodarza, który weźmie na siebie odpowiedzialność za pomyślność Kraju i Ludności (jakkolwiek rozumiemy „pomyślność”). Poroszenko wyraźnie stawia na „dwie karmiące matki”, z których rosyjska jest „dojniejsza” niż europejska, i w tej formule odstępuje od nachalnej propagandy majdanowej (choć podtrzymuje ja w formie tlącej). Jaceniuk stawia na wspomnianą formułę „Europa karmi – Ameryka strzeże”, co jest elementem jawnie destabilizującym Europę Środkową i możliwe jest przy silnym uwypuklaniu narodowo-patriotycznej części etosu majdanowego.

Oba warianty wyraźnie mają w nosie zdanie „szarej Ukrainy”, więc element samorządności i obywatelstwa pozostaje „niezaspokojony” na najbliższe lata.

Przyszły gospodarz Ukrainy musi zmierzyć się z „nierazbierichą” na wschodzie kraju. Jest oczywiste, że bez poważnego dogadania się z Rosją będzie to niemożliwe. Przewiduję, że Poroszenko ma plan polegający na tym, że regiony otrzymają silną autonomię, a ustrój Ukrainy przemieści się w kierunku federacji na wzór niemiecki (wzór amerykański „nie przyjmie się”, bo rozbiłby jednorodność państwową). W koncepcie Poroszenki jest zapewne specjalna polityka kadrowa: przyjaźni mu oligarchowie zostaną gubernatorami. Paradoksalnie sukces „Samopomocy” na zachodzie Ukrainy wspiera ten projekt, a jednocześnie marginalizuje akcenty skrajnie nacjonalistyczne.

Drugim z najpoważniejszych problemów Ukrainy jest wciąż nierozwiązany problem „dostatku i pomyślności prostego ludu”. Jest on owym podpalonym torfem, z którego zawsze będą wybuchały rozmaite majdany. Mówiąc dosadnie: trzeba dać prostym ludziom możliwość wyżywienia się i podwyższenia standardów mieszkaniowych bez rujnujących poświęceń takich jak patologie (przestępczość rozpaczliwa, prostytucja, niewolnictwo) czy „bliska emigracja”.

Na koniec pozostaje problem korupcji, stanowiący lajt-motyw ostatniej kampanii wyborczej. W rzeczywistości – o czym piszę odrębnie – to co obserwujemy na Ukrainie to nie jest korupcja modelowa, tylko rozwiązanie ustrojowe sankcjonujące poza-budżetowe zasilanie administracji, której budżet państwa nie jest w stanie utrzymać. Dlatego można spodziewać się rozwiązania w postaci „odpisu obywatelskiego” od każdej czynności urzędniczej, co jest pokraczne, ale odpowiada „bakszyszowej tradycji” ukraińskiej.

 

*             *             *

W moim przekonaniu te trzy wyzwania zdolny jest udźwignąć Poroszenko – powiedzmy szczerze – uzurpator, który w dobrej chwili włączył się zakulisowo w Majdan i go „rozprowadził” na swoją korzyść (czyli w interesie chcących zachować swoje pozycje oligarchów). Ale Jaceniuk – coraz bardziej jawnie skłonny do flibustierstwa na szkodę Europy Środkowej – nie popuszcza, dymiąc w mediach, że to on musi być premierem. Sądząc z lektury 48 stron projektu ekipy prezydenckiej – Poroszenko ma jakiś koncept i zmierza do jego realizacji. Kto wie, może da Jaceniukowi szansę kompromitacji, ryzykując odroczenie rzeczywistej reformy ustrojowej?