Uwagi pierwsze /w sprawie interwencji ustrojowej/

2018-12-27 06:11

 

Prawa człowieka oraz prawa obywatelskie – to sprawa, która wydaje się już dobrze uregulowana w Konstytucji, Prawie i Obyczaju. Jak zwykle w takich sprawach – diabeł tkwi w szczegółach. Oraz w naszej, ludzkiej małości.

Niniejsze opracowanie dotyczy zaledwie trzech przykładowych – celowo wytypowanych – grup osób w Polsce (ujętych w szerszym, międzynarodowym tle), stanowiących niemałe zbiorowości, w sumie stanowiących większość:

  1. Ludzie krzywdzeni przez biurokrację, szerzej: przez „państwa w państwie”;
  2. Ludzie objęci aresztami tymczasowymi, poprawczakami i odsiadujący wyroki;
  3. Ludzie, którym odmawia się świadczeń konstytucyjnych (zdrowie, edukacja);

Problem jest o wiele szerszy swoim zakresem, ale te trzy zagadnienia są w Polsce najbardziej dolegliwe, stają się swoistym „wyrzutem sumienia” dla świata polityki i dla Społeczeństwa.

Biurokracja, „państwa w państwie”

Przynależność do wspólnoty politycznej (czyli tzw. umowa społeczna) ma sens, jeśli sieć osób upoważnionych do sprawowania funkcji publicznych nosi w sobie przede wszystkim obowiązek (nagradzany wynagrodzeniem i wdzięcznością). A jeśli urzędnicy i funkcjonariusze traktują swoje miejsce w społeczeństwie jako dobry powód do uzurpowania sobie władzy nad ludzkimi losami i jeszcze lepszy powód do bogacenia się oraz pozycjonowania – to umowa społeczna okazuje się pomyłką, a wspólnota polityczna staje się przestrzenią niewoli.

Obowiązująca w Polsce Konstytucja daje Obywatelom w kilku artykułach prawo wystąpienia ze wspólnoty politycznej nie spełniającej postulatu służebności – bez konsekwencji, na koszt biurokracji (a nie współ-obywateli).

W preambule Konstytucji[1] jest kilka wiele mówiących sformułowań:

  1. „my, Naród Polski - wszyscy obywatele Rzeczypospolitej”;

W sformułowaniu tym Naród utożsamia się z „wszystkimi obywatelami”, a to oznacza, że ktokolwiek może udokumentować swoje obywatelstwo RP – jest mocodawcą obowiązującej Konstytucji, nawet jeśli głosował przeciw jej uchwaleniu, nawet jeśli ją w całości lub w jakimś fragmencie neguje po jej uchwaleniu-zatwierdzeniu-ogłoszeniu. Ktokolwiek w imieniu swoim własnym, pojedynczego obywatela, grupy obywateli, środowiska, całej warstwy społecznej przywołuje Konstytucje jako argument w debacie-sporze – ma do tego pełne, bezdyskusyjne, niepodważalne prawo jako jej mocodawca. Prawo to nie jest nijak umniejszone przez to, że ktoś występuje „w pojedynkę” (w debacie lub sporze), w domyśle: przeciw tym niewystępującym. Inaczej referendum byłoby nic nie znaczącą zabawą w głosowanie. Naruszenie tego prawa w stosunku nawet do jednego obywatela – jest naruszeniem Konstytucji w ogóle.

  1. „ odzyskawszy możliwość suwerennego i demokratycznego stanowienia o Jej (Ojczyzny) losie”;

W sformułowaniu tym podkreśla się nie tylko powrót obywateli do pełni suwerennych praw obywatelskich, ale też kładzie się nacisk na demokratyczność (ludowładczość) stanowienia o losie Ojczyzny. To oznacza, że mające się mieścić w „konstytucyjności” prawa i obyczaje obowiązują wyłącznie wtedy, kiedy zainteresowany-uwikłany obywatel akceptuje te regulacje, zatem nie podlega to „głosowaniom”: sytuacja, w której na mocy jakiegoś głosowania (np. parlamentarnego nad ustawą) wprowadza się rozwiązania nie akceptowane przez nawet pojedynczego obywatela – jest sytuacją przymusu, czyli zniewolenia. To zaś oznacza, że jeśli obywatel działa na szkodę innych obywateli lub dobra wspólnego – reagować mogą ci obywatele lub konkretni strażnicy dobra, zaś reakcja urzędów, służb, organów każdorazowo powinna być poparta przyzwoleniem poszkodowanych

  1. „równi w prawach i w powinnościach wobec dobra wspólnego - Polski”;

Polacy są sobie równi. Bezwzględnie, bezwarunkowo. Wszelka dyskryminacja i wszelkie uprzywilejowanie – są w myśl Konstytucji nie-istniejące, nawet jeśli zapisane są w artykułach tejże Konstytucji, a tym bardziej, jeśli Konstytucja „deleguje” rozwiązania w tej mierze do ustaw.

Począwszy od serii francuskich ΕΠΑΝΆΣΤΑΣΗ (epanástasi) – a mamy w tym słowie insurekcję, rebelię, rewoltę, powstanie, bojkot, apel, manifestację (nie mylić z „pochodem”), protest – szczególnie kiedy mówimy o „pięciopaku rewolucyjnym”, od Frondy, poprzez Rewolucję, po Komunę Paryską – fenomen Obywatela (le citoyen) przestał być tożsamy z dyskryminującym „poddanym” (les sujet, les ressorissant, prolétaire), a jedyny dopuszczalny „epitet” to „la patriote”.

  1. „pragnąc na zawsze zagwarantować prawa obywatelskie, a działaniu instytucji publicznych zapewnić rzetelność i sprawność”;

Tych słów nie ma potrzeby wyjaśniać: prawa obywatelskie gwarantuje się, a instytucje publiczne (czyli Państwo) zobowiązuje się do rzetelności i do osiągania – wciąż od nowa – sprawności (optymalizacji logistycznej).

  1.  „ustanawiamy Konstytucję Rzeczypospolitej Polskiej jako prawa podstawowe dla państwa”;

Konstytucję – w tych słowach jest to podkreślone – ustanawiają „wszyscy obywatele Rzeczpospolitej” (my, Naród), nie jest ona nijak ani własnością, ani narzędziem jakichkolwiek elit, urzędów, służb, organów, które mogłyby sobie nią dowolnie manipulować wedle swoich intencji i wyobrażeń, tym bardziej wedle interesów jakichkolwiek poza zaznaczonym poniżej „dobrem Trzeciej Rzeczpospolitej”.

Manipulowanie partykularne Konstytucją tym bardziej jest pod żadnym pozorem niedopuszczalne szczególnie PRZECIW tym, którzy ja współ-ustanawiają, choćby byli więźniami, aresztantami, nosicielami zła – tytułem do opresji wobec obywatela na pewno nie jest pełniona funkcja czy urząd, bo nie są to jakiekolwiek źródła przywilejów, nie mają oparcia w żadnej „racji wyższej” niż Konstytucja.

  1. „ oparte na poszanowaniu wolności i sprawiedliwości, współdziałaniu władz, dialogu społecznym oraz na zasadzie pomocniczości umacniającej uprawnienia obywateli i ich wspólnot”;

Jeszcze raz wymieńmy: poszanowanie wolności, poszanowanie sprawiedliwości, współdziałanie władz (dla dobra Trzeciej Rzeczpospolitej), dialog społeczny, pomocniczość umacniająca uprawnienia obywateli i ich wspólnot.

Gdziekolwiek i jakakolwiek „władza” sprzeniewierza się tym racjom – traci jakiekolwiek swoje władztwo, bo działa wbrew Konstytucji.

  1. „Wszystkich, którzy (…) tę Konstytucję będą stosowali, wzywamy, aby czynili to, dbając o zachowanie przyrodzonej godności człowieka, jego prawa do wolności i obowiązku solidarności z innym”;

Te słowa nie budzą wątpliwości. Godność człowieka jest przyrodzona, podobnie jak jego prawa do wolności i obowiązki solidarności z innymi obywatelami.

  1. „dla dobra Trzeciej Rzeczypospolitej”;

Trzecia Rzeczpospolita – to ten fenomen państwowy z przypisanym „numerem”. Mylnie interpretuje się „brak numeru” dla okresu PRL – jako wymazanie tego okresu z Historii Polski. Nie, doświadczenie lat 1944-1989 jest jak najbardziej obecne i uprawnione. Odrzuca się jednak sposób, w jaki w tym okresie traktowano obywatelstwo i obywateli, odrzuca się „władzę” tych, którzy pełnią funkcje i urzędy państwowe, którzy stanowią korpus luminarzy i prominentów.

Słowo Rzeczpospolita w języku polskim oznacza „sprawa powszechna”, dotycząca wszystkich, wspólna, zbiorowa „z akcentem na wspólnotę”. Co oznacza, że odebranie „prawa wspólnotowości” choćby jednemu obywatelowi – jest naruszeniem Konstytucji.

  1. (by) „poszanowanie tych zasad mieli za niewzruszoną podstawę Rzeczypospolitej Polskiej”;

Każde z tych sformułowań jasno i bez cienia wątpliwości, bez szans na jakąkolwiek „interpretację” wskazuje na to, że Kraj i Ludność są wymiarami wspólnoty i „należą” do całej wspólnoty. To oznacza, że nie istnieją żadne dozwolone (cywilizowane) sposoby na to, by za pomocą ustaw, rozporządzeń, dekretów, a do tego rutyny-praktyki czy „obyczaju” pozbawiać kogokolwiek dosłownego i bezpośredniego przywileju korzystania z zapisów Konstytucji zawartych w jej Preambule.

Tymczasem nawet zapisy konstytucyjne (sic!) wyraźnie „stawiają pod dyskusję” przytaczaną Preambułę, czyniąc z niej nic nie znaczącą „ściemę”, szyderczą zasłonę dla barbarzyństwa.

Ostateczny upadek idei zawartych w Preambule – to niepohamowany rozkwit „państw w państwie”. Ich istotą jest to, że – z wykorzystaniem rozmaitych podstępów – ograbiają one Państwo (urzędy, organy, służby, legislaturę) z prerogatyw, immunitetów i regaliów, a kiedy się dostatecznie „obłowią na zrabowanym” – przeciwstawiają ten swój „dorobek” rzeczywistemu Państwu, rozszarpując je niczym przysłowiowy „postaw sukna”, czyniąc je „teoretycznym”, albo – mniej elegancko – konstrukcją formatu „członek, odwłok i kamieni kupa”, co w poufałych, familiarnych rozmowach zauważają nawet najwyżsi funkcjonariusze-urzędnicy.

 

 

Areszt i wyrok

Areszt – to najsurowszy środek zapobiegawczy, niekiedy kara (za wykroczenia, albo zastępcza), przymusowe odizolowanie poddanej mu osoby od świata zewnętrznego, niekiedy odizolowanie pełne, w tzw. postępowaniu niejawnym. Kara pozbawienia wolności – jeden z najpowszechniejszych rodzajów kar polegający na przymusowym umieszczeniu skazanej osoby na określony czas w zamkniętym i strzeżonym zakładzie karnym. Oprócz konieczności przebywania w zakładzie karnym, dalsze dolegliwości dla osoby skazanej polegają na poddaniu jej rygorom regulaminu więziennego, ograniczeniom w dostępie do niej osób spoza zakładu karnego oraz w kontaktach z takimi osobami, ograniczeniom lub braku możliwości wyjścia na wolność w ramach przepustek oraz stosowaniu kar regulaminowych za przewinienia przeciw dyscyplinie.

W Polsce powszechnym, popełnianym na każdym kroku „błędem” jest coraz bogatsze w formy i coraz intensywniejsze – ale samowolne – dokładanie do wyroku (tym bardziej do izolacji-aresztu) kar będących w rzeczywistości bezprawnym „wyrokiem dodatkowym”. Funkcjonariusze aresztów-więzień – zarówno ci szeregowi, mający bezpośredni kontakt z osadzonymi, jak też ci „administrujący” – używają swojej pozycji-roli w „systemie” jako narzędzia do ustawicznego łamania prawa kosztem osadzonych.

Nie chodzi tu ani o „przekroczenie uprawnień”, ani o „niedopełnienie obowiązków”: oba te sformułowania przemycają ukryty domysł, że to mają miejsce tylko odstępstwa od głównego powodu osadzenia. Tymczasem mowa jest o świadomym „wyżywaniu się” na osadzonych.

99% przypadków takiego wyżywania się – pozostaje bez skarg, interwencji. Bo maja one miejsce na co dzień, kilkanaście-kilkadziesiąt razy dziennie. Funkcjonariusze czują się „władcami” zarówno przestrzeni penitencjarnej, jak i ludzi w niej osadzonych. Są przestępcami. Jest na to artykuł 280 KK (poparty tzw. formą kwalifikowaną przestępstwa. Ale jest też Art. 156 § 1. Pkt 2 Kodeksu karnego, mający tu zastosowanie wprost:  Kto powoduje ciężki uszczerbek na zdrowiu w postaci (…) innego ciężkiego kalectwa, ciężkiej choroby nieuleczalnej lub długotrwałej, choroby realnie zagrażającej życiu, trwałej choroby psychicznej, całkowitej albo znacznej trwałej niezdolności do pracy w zawodzie lub trwałego, istotnego zeszpecenia lub zniekształcenia ciała,  podlega karze pozbawienia wolności na czas nie krótszy od lat 3. Następne artykuły KK też znajdują tu zastosowanie, aż do Art. 160: § 1. Kto naraża człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3. § 2. Jeżeli na sprawcy ciąży obowiązek opieki nad osobą narażoną na niebezpieczeństwo, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5. I dalej: Art. 162. § 1. Kto człowiekowi znajdującemu się w położeniu grożącym bezpośrednim niebezpieczeństwem utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu nie udziela pomocy, mogąc jej udzielić bez narażenia siebie lub innej osoby na niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.

Nękanie polega najczęściej na celowym, uporczywym i długotrwałym działaniu skierowanym przeciwko danej osobie, którego celem jest upokorzenie i dezorganizacja jej życia. Czynność sprawcza w przypadku tzw. stalkingu polegać ma na uporczywym nękaniu innej osoby lub osoby dla niej najbliższej, wzbudzające u niej uzasadnione poczucie zagrożenia lub istotnie naruszać jej prywatność.

O uporczywym zachowaniu się sprawcy przestępstwa przewidzianego w art. 190 a k.k. świadczy szczególne nastawienie psychiczne polegające na nieustannym nękaniu, pomimo sprzeciwu pokrzywdzonego, a także dłuższy upływ czasu, przez który sprawca powtarza swoje zachowania skierowane przeciwko osobom nękanym. Skutkiem zachowania się sprawcy musi być wytworzenie u pokrzywdzonego uzasadnionego poczucia zagrożenia lub poczucia istotnego naruszenia jego prywatności.  

Wspólna cechą wymienionych przestępstw „dla przypadku” osadzonych jest to, że przestępstwa te powszednieją w polskim „systemie penitencjarnym”, przestają na nie reagować wszyscy, włącznie z Rzecznikiem Praw Obywatelskich, a sami osadzeni – z bezradności i w dobrze pojętym interesie własnym – starają się uzyskać dla siebie jak najlepsze położenie W RAMACH AKCEPTACJI siebie jako ofiary. To ostatecznie utwierdza służby więzienne w ich patologicznej „racji”.

/w zupełnie innej perspektywie podobnie wyglądają stosunki przełożony-podwładny w pracy/

Podstawowym środkiem zapobiegawczym powinno być poręczenie społeczne od lokalnej społeczności (sąsiedztwa). To jest nasze naczelne – obywateli – zadanie, by pozbawić elity urzędnicze (i funkcjonariuszy) uzurpowanych dla siebie na wyłączność uprawnień, przysługujących wyłącznie Narodowi, czyli wszystkim.

Ludowładztwo nie jest pustym słowem… chyba że sami na to przyzwalamy…

 

Konstytucyjne bezpieczeństwo świadczeń

„Ojciec” konceptu Social Credit, Clifford Hugh “CH” Douglas, autor klasycznej już dziś książki z 1920 roku, „Demokracja ekonomiczna” (Economic Democracy), znany jest z wypowiedzi dziś nie budzącej emocji, ale wtedy (początek XX wieku) oryginalnej: "Systems were made for men, and not men for systems, and the interest of man which is self-development, is above all systems, whether theological, political or economic" (Systemy tworzone są dla Człowieka, a nie ludzie dla systemów, zatem ludzka potrzeba samorozwoju jest ponad jakiekolwiek systemy, zarówno teologiczne, jak też polityczne czy ekonomiczne). Budowanie „nowego ucywilizowania” powinno być jego zdaniem oparte na „absolutnym bezpieczeństwie ekonomicznym” każdej jednostki. „To czego rzeczywiście żądać należy,to  aby każdy mógł spocząć pod swoim „drzewkiem figowym” i nie odczuwać jakichkolwiek obaw życiowych. Patrz też, tegoż autora, „Credit-Power and Democracy” (1920) albo „The Control and Distribution of Production” (1922).

W  latach 40. XX w pracach np. Juliet Rhys-Williams, pojawiła się koncepcja Negatywnego (ew. ujemnego) Podatku Dochodowego. Negative Income Tax - NIT) – czyli algorytmu osobistego podatku dochodowego, w którym podatnicy - osiągający dochód poniżej określonego progu uznanego za graniczny-dopuszczalny – otrzymują wypłaty wyrównujące (zwykle częściowo) różnicę pomiędzy osiągniętym dochodem (choćby zerowym), a kwotą wyżej wspomnianego progu dochodowego.

Chodziło zatem o dofinansowanie ludzi najmniej zarabiających, którym nie przysługiwało prawo do zasiłku dla bezrobotnych. Ulgi podatkowe nie były wystarczające, aby zapewnić minimum socjalne najniżej uposażonym osobom pracującym. Wypłata NIT była zasadna ekonomicznie, gdyż państwo płaciło mniej niż w przypadku kwoty zasiłku dla osoby bezrobotnej (nie dotyczy to sytuacji, kiedy państwo w ogóle nie wypłaca zasiłku dla bezrobotnych). NIT był też (w zamyśle autorki) formą wspierania mniej zamożnych pracodawców.

Patrz: tejże autorki: „Something to Look Forward to; a Suggestion for a New Social Contract” (1943), „Family Allowances and Social Security” (1944), “Taxation and Incentive” (1953).

Na całym świecie rozmaite Państwa rozważają i wdrażają rozmaite warianty nieuchronnego projektu społecznego, który tu ma nazwę Minimalny Dochód Gwarantowany, ale występuje od lat jako Basic Income Guarantee (USA), Basic Income Guarantee (Nigeria), Gwarantowane Minimum (ZSRR), Social Credit (Australia, Wielka Brytania, Kanada, Nowa Zelandia), Grundeinkommen, Socialdividende, Existenzgeld (kraje niemieckojęzyczne) – a także premia państwowa, dywidenda narodowa, dywidenda socjalna, wynagrodzenie obywatelskie, dochód obywatelski, grant powszechny, dochód podstawowy, a nawet „freedom dividend”. Ostatnio zaś Unconditional Basic Income (inicjatywa ogólnoeuropejska, 2013).

Warianty pomysłu – w różnych formach i w różnych okresach – wspierali ludzie różnorakiego autoramentu ideowego i politycznego, m.in.: Friedrich Hayek, Janis Warufakis, Bertrand Russell, Philippe Van Parijs, Charles Alan Murray, Tim Berners-Lee, Antonio Negri, Mark Zuckerberg, Elon Musk, Martin Luther King, Andrew Yang.

W najbardziej ogólnej charakterystyce projekt taki oznacza, że każdy żyjący mieszkaniec świata (jako zaspokojenie Praw Człowieka) otrzymuje gwarantowane, niezbywalne, nie podlegające obrotowi (rynkowemu) i wolne od windykacji świadczenie w formie naturalnej albo w formie finansowania, na takim poziomie, który pozwala żyć godnie, ale bez zaspokojenia.

Żyć godnie – to oznacza, że niezależnie od pozycji społecznej jest się traktowanym przez społeczeństwo „jak człowiek”. Na użytek niniejszego opracowania powtarzane będzie sformułowanie 5 + 2, gdzie PIĘĆ oznacza symbolicznie Podłogę (powierzchnie mieszkalną), Koszulę (odzienie), Posiłek (niezbędne pożywienie), Bilet (możliwość korzystania z przewozów), Gazetę (dostęp do serwisów informacyjnych dających rozeznanie), a DWA oznacza wymiary ucywilizowania: Opiekę Medyczną oraz Edukację Ustawiczną.

Ważne jest tu rozróżnienie „stopni usatysfakcjonowania”:

  1. Minimum oznacza likwidację problemu rażącego niedostatku (shortage, scarcity, deficiency, insufficiency, lack, absencje, starvation, itp.), oznaczającego brak, głód, nieludzką nędzę, nieobecność, bez-udział;
  2. Norma oznacza dostęp do pełnego zaspokojenia w dostępny cywilizacyjnie sposób na poziomie „powyżej wszelkiej deprywacji”, ale uwarunkowany (ów dostęp) uczestnictwem w życiu społecznym (świadczenie pracy,
  3. Dostatek oznacza taki stan zaspokojenia typowego (dla kraju-regionu) modelu spożycia i aktywności, który oddala na bliżej nieokreślony dystans-przyszłość jakąkolwiek potrzebę interwencji, wsparcia, opieki instytucjonalnej;
  4. Obfitość oznacza nieograniczony dostęp do wszystkiego, co wyobrażalne pod względem konsumpcyjnym oraz do zajęć (realizacji zainteresowań) pozwalających na pełnię samorealizacji bez szkody i ograniczeń dla innych uczestników zbiorowości;

Tylko w takim kontekście należy odczytywać dowolny postulat MINIMUM: w ramach minimum dopuszczalne są deprywacje, ale nie mające charakteru kary, dyskryminacji, zemsty, tylko konieczności związanej z „zasłużoną” albo „niezbędną” dyscypliną nałożoną jednostce-grupie przez społeczność, środowisko, społeczeństwo.

Deprywacja – to wedle słowników stałe niezaspokojenie jakiejś potrzeby biologicznej, bądź psychologicznej. Jest jednym z głównych źródeł stresu obok zakłóceń, przeciążeń i zagrożeń. Przykładem deprywacji może być trudna sytuacja życiowa, w której niedostatek staje się „współobecny”, na przykład jesteśmy głodni, niedostatecznie okryci, nieuczesani – ale też tracimy bliską osobę lub opuszczamy dom rodzinny (na tym polega choćby areszt-więzienie).

Można deprywację interpretować jako „dyżurną” niemożliwość (zablokowaną możliwość) wtopienia się w tych setki nanizanych nano-więzi społecznych, które „normalnie” grupują się w „pakiety” instytucji społecznych, zarządzających człowiekiem po części dobrowolnie, na jego życzenie.

Otóż Minimalny Dochód Gwarantowany – to solidarne społeczne zabezpieczenie wciąż od nowa „odświeżanego” pakietu nano-więzi nanizanych wcześniej przez każdego człowieka, ale też pełna możliwość dalszego nawiązywania ich w trybie dobrowolnym (areszt daje taką możliwość wyłącznie „spolaryzowaną” o warunki skoszarowania). Pojawianie się symptomów „choroby sierocej” albo „syndromu więziennego” – znane również w warunkach „wolnościowych”, na przykład przy skrajnej nieodwracalnej biedzie – powinno być sygnałem do bezwarunkowego przerwania aresztu-więzienia, natychmiastowego objęcia hospitalizacją społeczną (sąsiedzką, wspólnotową, środowiskową), inaczej okazuje się pierwszym krokiem do dehumanizacji.

 

*             *             *

Proponuje się powołanie instytucji Społecznego Ławnika Praw Obywatelskich i Praw Człowieka (NOC&HR – od angielskiej redakcji National Ombudsman of Citizen & Human Rights), w skrócie NOoR, której to instytucji powinien przewodzić człowiek niewątpliwy i niezłomny jako rzecznik tych praw, rozumiejący, że prawa te nie mogą ani zależeć od „profilu osobowego” człowieka i obywatela (prawami tymi nie wolno "zarządzać", one po prostu SĄ), ani nie mogą być „redagowane” pod naciskiem „bieżących okoliczności i uwarunkowań”. Chodzi o to, by prawa te były w oczach Rzecznika bezwzględne.



[1] Tekst uchwalony w dniu 2 kwietnia 1997 r. przez Zgromadzenie Narodowe, poparty referendum  referendum konstytucyjnym, odbyło się 25 maja 1997. Konstytucja ta obowiązuje do dziś, dotychczas z dwiema nowelizacjami (w sprawie wydania polskiego obywatela innemu państwu oraz w sprawie przesłanek biernego prawa wyborczego) i ze sprostowaniem (dwie „literówki”: w art. 31 w ust. 3 zamiast wyrazu „by” miał być wyraz „być”,;, zaś w art. 93 w ust. 1 zamiast wyrazu „organizacyjne” miał być wyraz „organizacyjnie”;