W słowie nie jest zły

2015-08-06 19:50

 

Wszystko się uda, zobaczycie – powiedział Andrzej Duda. Po wojnie tytuł Prezydenta RP nosiło kilku polityków, a każdy był nieco inny:

Bolesław Bierut – starał się być dobrym notariuszem sąsiedniego mocarstwa, ale odpłacono mu kiepską monetą.

Aleksander Zawadzki (Przewodniczący Rady Państwa) i jego kilku następców (Edward Ochab, Marian Spychalski, Józef Cyrankiewicz, Henryk Jabłoński) – celebrowali swoje funkcje „pod kontrolą” sekretarzy, aż przyszedł czas Wojciecha Jaruzelskiego, który najpierw w roli Przewodniczącego RP, a potem Prezydenta RP był notariuszem politycznego aspektu transformacji ustrojowej.

Lech Wałęsa postawił urząd w stan „wojny na górze”, ale do dziś nie wytłumaczył, o co w tym wszystkim naprawdę chodziło (bo że miał na myśli zburzenie poczucia solidarnościowej „jednomyślności” – to raczej nieprawda).

Aleksander Kwaśniewski przez 10 lat przeistoczył Urząd w Dwór i z tej pozycji celebrował rozmaite monarsze frukta, na początku zachowując się zresztą jak sztubak, patronując przy okazji przejściu Polski z rąk Moskwy w ręce Brukseli i Waszyngtonu.

Bronisław Komorowski – podobnie jak jego poprzednik – kilkanaście pierwszych miesięcy uczył się roli, po czym pracował poprawnie, aż mu w końcówce wyraźnie coś zaszkodziło. W każdym razie nie zawsze dawał powody do tego, by być z niego dumnym.

Ktokolwiek ma ochotę wątpić lub wierzyć w słowa Andrzeja Dudy wygłoszone przy okazji orędzia i w ogóle DZIŚ – może powinien założyć, że co innego Andrzej Duda, stosunkowo młody człowiek rodem z Krakowa, a co innego Urząd. Np. wielokrotnie twierdziłem, że rejent Bronisław Komorowski nie nadaje się do pełnienia swojej funkcji. Nie wiem, co będę sądził o Andrzeju Dudzie: Prezydent ma liczne prerogatywy, które może wykorzystać nawet dla korekty ustrojowo-systemowej. Najważniejsza jest jego absolutna nie odwoływalność: instytucja „impeachmentu” w Polskiej rzeczywistości nie istnieje, Trybunał Stanu działa raczej ex-post, a znaleźć poważnego medyka, któryby w trakcie kadencji stwierdził niepoczytalność czterdziestokilkulatka – byłoby wielką sztuką.

Moje nadzieje są takie: Andrzej Duda nie będzie się kierował tym, że za 5 lat odbędą się kolejne wybory: po prostu zadba o to, by Polska była krajem suwerennym (zdolnym do kreowania autonomicznej podmiotowości państwowej), a także o to, by była krajem bliższym demokracji (czyli poczyni działania na rzecz rozbicia monopoli politycznych).

Jeśli nie dam rady – to będę Prezydentem 5 lat, i odejdę z żalem i wstydem.

Tytułowe słowa wypowiedział Wałęsa. Zaś A. Celiński wspomniał: nie padły słowa „wolność” i „solidarność”, za to padło słowo „wspólnota”. Ale chyba o to chodzi…?