W TYM zostanę. Lilavati dla obywateli, drobnym drukiem

2014-03-13 18:51

 

Czujności wobec tego, co się do mnie mówi i piszę, uczyłem się już jako młodzież pobierająca edukację podstawową (zwaną nieprawdziwie powszechną). Otóż zapytano mnie, dlaczego sułtan nosi ZIELONE szelki. Podobno to pytanie jest z książki Lilavati (autor polskiego wydania tych rozrywek matematycznych: Szczepan Jeleński, rok wydania książki: 1926, tytuł jest imieniem na wpół legendarnej Hinduski, matematyczki i filozofki z XII wieku, Lilovarti lub Lilavati). Prawidłowa odpowiedź: nosi te szelki, żeby mu spodnie nie opadały. Ale każdy z nas wie, że uwagę pytanego pochłania przede wszystkim wyakcentowany KOLOR szelek, co zupełnie myli, skierowuje intelekt pytanego ku meandrom niepotrzebnym.

Opiekuję się Krzysiem, mającym kłopoty z logicznym poskładaniem do kupy rozmaitych danych, czyli uchodzi za głupka, zwłaszcza u tych, którzy go pierwszy raz widzą. Ale oto Krzyś, jeśli nie chce mu się iść na spacer, zapowiada trzymając się za sweterek: W TYM zostanę. Dla niego ważne jest słowo ZOSTANĘ, ale akcentuje W TYM, co myli interlokutora. W ten sposób Krzysio okazuje się sprawniejszy „lilavatowo” niż większość z nas, choć skutecznie przekonuje nas do tego, że jest „niekumaty”.

Na tym kończą się żarty.

Wystarczy bowiem przez tydzień pooglądać – trzy razy dziennie – serwisy informacyjne różnych rozgłośni radiowych i telewizyjnych. Manipulowanie akcentami jest w tych serwisach ewidentne. Cel? Zmylić odbiorcę, zwieść tak, żeby zamiast o czymś poważnym zaczął myśleć o czymś zgoła innym, by zamiast skupić się na jednym – przeniósł uwagę na coś innego, ale jednocześnie by nie mógł zaprzeczyć, że go poinformowano. Jeszcze śmieszniej to wygląda, jeśli śledzi się tytuły komunikatów na portalach internetowych. Na przykład tytuł „On jest jak Putin” może oznaczać innego przywódcę (pretendenta) o cechach psychomentalnych podobnych do Władimira Władimirowicza, ale też – i tak jest najczęściej – oznacza sympatycznego, wysportowanego, nieśmiałego blondyna z Leningradu, który właśnie startuje w programie „Jak oni śpiewają”.

 

*             *             *

Swoje obywatelskie Lilavati dostajemy już w Konstytucji, w jej preambule. Pisana jest ona bowiem w pierwszej osobie liczby mnogiej i zaznacza, że MY to ci, co wierzą w Boga lub czerpią wartości z innych źródeł.

Na styku między Konstytucją, Ordynacją wyborczą i Regulaminem jest tyle niespodziewanych paradoksów, że w rzeczywistości zapisy konstytucyjne, może i „demokratyczne”, są skasowane przez inne zapisy, w innych dokumentach.

Na przykład artykuł 104 Konstytucji stanowi, że poseł, choć jest w parlamencie przedstawicielem Narodu, nie jest przed wyborcami związany swoimi obietnicami wyborczymi (na podstawie których – podobno – został wybrany. Nie przeszkadza to w takim oto oszustwie, że – wedle procedur ordynacji wyborczej i na mocy regulaminu sejmowego – poseł ten w swoim działaniu (np. w głosowaniach) podlega ściśle kierownictwu swojej partii, nawet jeśli członkowie kierownictwa nie są w Sejmie (tak jest w przypadku Zbigniewa Ziobry). Więcej, w rzeczywistości wybory dokonują się nie w dniu głosowania, tylko dużo wcześniej, na redagowaniu „list kandydatów”, na które przeciętny obywatel ma wpływ zerowy.

I potem taki Sejm, wybrany przez nie wiadomo kogo, instruowany przez wiadomo kogo (mówię tylko o tym, co przejrzyste) – naciska przycisk, podnosi rękę i „cała Polska widzi”, że się dokonuje demokratyczny proces podejmowania decyzji!!!

Nie wiem, czy przykład idzie z góry, czy tam, do góry, dotarł z różnych zakamarków. Mało mnie to obchodzi, wobec postępującej durnoty, intelektualnej i obywatelskiej niemoty przeraźliwej.

Najbardziej mnie śmieszy i poraża, kiedy w mediach rusza kampania, mająca ogłupić do imentu obywateli, ale prowadzona najczęściej pod hasłem „nie masz mądrego, wrażliwego i szlachetnego  nad polskiego obywatela”. Właśnie takiej kampanii doświadczamy znów.

 

PS:

Wiadomość z ostatniej zatem chwili, choć wciąż aktualna: Polska pozostaje POD WPŁYWEM….