Wiwat wszystkie stany…!...?

2013-10-21 10:20

 

Jestem rzecznikiem jak najdalej posuniętej samorządności, i nie mylę jej z postulatem decentralizacji władzy, już prędzej wyrażam tu opcję „oddolnościową”.

To jednak nie nastąpi tak szybko, a to dlatego, że „ktoś” konsekwentnie trzyma niemałą połać społeczeństwa w obywatelskim analfabetyzmie. A potem powiada – całkiem słusznie – że ciemne matolstwo nie nadaje się do rządzenia samorządnego, bo nawet nie wie, co to jest.

To dlatego – tytułem ćwiczeń systemowych – poddaję pod rozwagę koncept zaludnienia Parlamentu reprezentantami Stanów.

Pojęcie Stanu wiąże się z epoką feudalizmu. Czyli takiego ładu społeczno-gospodarczego, w którym funkcje państwowe skupione są w monarszym dworze, nosicielem etosów najwyższych jest autoryzująca monarchię arystokracja, managment terytorialno-gospodarczy sprawuje magnateria, rolę nomenklatury sprawuje szlachta, nośnikiem postępu intelektualno-technicznego są elity miast uniwersyteckich, stosunki międzynarodowe napełnia treścią kosmopolityczny żywioł (e)migracyjny, a pozostali mieszkańcy kraju stanowią pozbawioną praw obywatelskich tłuszczę. Spoiwem tej stratyfikacji społecznej było LENNO. Awans społeczny opierał się na krańcowej lojalności-posłuszeństwie-pokorze i przebiegał wyłącznie kanałem święceń kapłańskich lub mezaliansów-przysposobień. Bez urazy, ale jakbym opisywał współczesną Rosję. Krytykom takiego podejścia podpowiem, że nie ma takiej „obłasti” w Rosji i krajach byłego ZSRR, w której bym nie był w ostatnich 25 latach (tylko do Anadyru nie dotarłem). I niekoniecznie kwaterowałem w hotelach czy metropoliach.

Podręczniki i Pedia wyróżniają trzy-cztery stany: duchowieństwo, rycerstwo, mieszczaństwo-chłopstwo. Dwa ostatnie stanowią tzw. gmin, co ma znaczenie wtedy dopiero, kiedy w ramach „demokratyzacji” zaczęto uwzględniać opinię Stanów Prowincjonalnych (odpowiednik dzisiejszych sejmików wojewódzkich). Z czasem rycerstwo przeistacza się w urodzonych. Takie rozróżnienie więcej myli niż wyjaśnia. Nie uwzględnia najwyższego suwerena (monarchy i jego otoczenia), nie uwzględnia spoiwa ustrojowego (lenna lub innej instytucji „podatkowej”).

Widzę we współczesnej Polsce szansę na wykreowanie następujących reprezentacji stanowych:

  1. Biedota: ludzie 3-go – 4-go stopnia wykluczenia (cztery stopnie: utrata możliwości samorozwoju, utrata bezpiecznego źródła godnego dochodu, utrata możliwości gniazdowania dla Domu, zobojętnienie społeczne, czyli apatia i znieczulica);
  2. Wieśniacy: środowiska pozamiejskie pozostające w kulturze „gospodarskiej”, gdzie autorytetem jest wielohektarowy „producent”, pozostali zaś radzą sobie albo w roli „gospodarstwa przydomowego” albo w roli parobków, siły najemnej;
  3. Miastowi: ludność miast rozpostarta między zatrudnienie etatowe i czas wolny, zamieszkała w lepszych lub gorszych termitierach (blokowisko, osiedle domków, ulice kamieniczne), podzielona producentów i biuralistów oraz akwizytorów;
  4. Przedsiębiorcy i rzemieślnicy: ludzie mający w sobie podwyższoną skłonność do brania na własny rachunek i własne ryzyko zaspokojenia płynnych potrzeb społecznych (rynkowych, konsumenckich) w jakiejś konkretnej niszy, w konkretnym środowisku lokalnym;
  5. Inteligencja: ludzie profesji twórczych (artyści, naukowcy, dziennikarze), profesji koncesjonowanych (prawnicy, medycy, nauczyciele, eksperci), profesji państwowo-strukturalnych (średnie i wyższe kadry policyjne, wojskowe, itd., itp.);
  6. Management: profesjonaliści od zarządzania gospodarczego, urbanizacyjnego, infrastrukturą (w tym tzw. krytyczną), sieciami (transportowymi, handlowymi, usługowymi), administracyjnego (urzędniczego), budżetowego (kultura, nauka, pomoc socjalna, sport);
  7. Służby strukturalne: ludzie zatrudnieni w specjalnej formule w systemach całodobowych, w aparacie podtrzymującym funkcjonowanie Kraju na wymaganym poziomie kulturowo-cywilizacyjnym: koleje, energetyka, łączność, poczta;
  8. Nomenklatura: ludzie zatrudnieni według kryteriów politycznych, z rekomendacji klik, koterii i kamaryl, sprawujący władzę w trzech obszarach: ustanawiania-wdrażania praw i reguł oraz standardów i norm, nadzoru i kontroli funkcjonowania praw, karania i egzekucji wobec niepodporządkowanych;

Niewprawne oko dostrzeże, że grupy te pokrywają się częściowo. Ale to jest notka internetowa, daruję suchych analiz szczegółowych.

Dobrze byłoby, aby reprezentacja poszczególnych grup była w Sejmie proporcjonalna do liczebności (wtedy istniałby naturalny mechanizm wyhamowujący patologie, np. wykluczenia), a w Senacie była zapośredniczona poprzez samorząd powiatowy (tu też powstrzymam się od argumentacji).

Powyższe traktuję jako pole do refleksji nad tym, JAK JEST OBECNIE. Jako znakomity pretekst do wprawek ustrojowych. Celowo pomijam w tej koncepcji reprezentantów mega-kapitału i mega-polityki oraz – coraz bardziej ważące ustrojowo – środowiska przestępcze.