Wymordować czy przechrzcić. Skolioza ustrojowa

2015-12-12 09:59

 

Ze względu na brak „mojej” opuściłem wczorajszą „domówkę” zdecydowanie przedwcześnie, zdążyłem do swojego gniazdowiska przed północą, zataczając się od nadmiaru „myśli politycznej”. Czytelnikowi podejrzliwemu wyjaśniam, że na stole było ptasie mleczko, winogrona i napoje chłodzące, zdecydowanie pozbawione C2H5OH, ze względów pryncypialnych. Tematem imprezy „w dwie damy i trzech mężów” – po wielu przedwątkach – okazała się polityka kadrowa w Rzeczpospolitej, związana z konceptem przebudowy ustroju.

Rozważaliśmy: jest prawdą coraz bardziej oczywistą, że nastały złe czasy dla „ludzi społecznego zaufania”, którzy zamiast – jak np. prawnicy – wykonywać przyzwoicie swój zawód, realizują przede wszystkim jakieś geszefty osobiste i grupowe, sprawiedliwość pozostawiając samej sobie, a niekiedy ją poddając poważnym turbulencjom. Przypadków gangsterskich i geszefciarskich poczynań tego „korpusu sprawiedliwości”, a nawet osobistych rozgrywek kosztem „wymiaru” – jest wystarczająco dużo , by wkurzyć obywateli przy urnach wyborczych.

I co z nimi teraz robić? Na pierwszy rzut oka stróż, który sam okrada strzeżony gmach, powinien być wykorzeniony do spodu. Tu mamy jednak do czynienia nie ze zwykłym stróżem, ale takim, na którego podatnik wykosztował się, by go rzetelnie wykształcić najpierw w uniwersytecie, potem w sieci tzw. aplikacji, nie mówiąc już o apanażach w czasie „służby czynnej” i „potem”. A jeszcze bardziej ważące jest to, że – poza niezgodnym z niczym przyzwoitym wykorzystywaniem swoich kompetencji i pozycji do załatwiania „prywaty” – są oni powiązani służbowo w specjalnym reżimie, z którego nie da się po prostu wyjąć – najbardziej nawet nieprzyzwoitego” – osobnika i zastąpić go nowym.

Porównajmy to do wojska. Nie da się po prostu usunąć oficera i wstawić w jego miejsce sierżanta. Są oni zupełnie innymi, inaczej uformowanymi ogniwami, sierżant jako dowódca kompanii może jakiś czas sprawnie funkcjonować dzięki „rutynie organizacyjnej” oddziału, ale z czasem okaże się, że zaniedbał tu, zaniedbał tam – bo nie wiedział, że trzeba te miejsca pielęgnować. Równie dobrze możnaby Messiego przesunąć do obrony, a Boruca uczynić napastnikiem.

I jeśli – wracając do korpusu stróżów – ktoś znajdujący się na konkretnej pozycji w „wymiarze” okazuje się paskudnikiem, szubrawcem i plugawcem – to nic nie stoi na przeszkodzie, by go po prostu usunąć (niech ktoś spróbuje, zobaczy ile zasieków prawniczo-intelektualnych chroni „państwo w państwie”). Znów mamy świeży przypadek komornika, który mimo ewidentnych dowodów na to, że zajmuje samochód nie mający żadnego związku z długiem i z dłużnikiem – w przytomności policji robi swoje, a ustępuje dopiero po ujadaniu mediów, a i to odszczekuje się i nie ma zamiaru nawet przeprosić. Zatem jeśli bezprawne, amoralne i sprzeczne ze społeczną racją gry i zabawy uprawia – na przykład – 10% środowiska – to mamy już poważny problem.

„Moi” Czytelnicy znają przypadek konkretnej pani sędzi, mającej zawodowy tytuł Sędzia Sądu Okręgowego, prezesującej sądowi rejonowemu w Grodzisku. Opisałem rzecz TUTAJ. Patronowała – bez osobistego do mnie stosunku – paskudztwom, które się działy w „podległym rewirze”, a kiedy paskudztwa jej przedstawiłem – nazwała rzecz „konwalidacją”, bez związku z czymkolwiek. Więc publicznie i za jej wiedzą nazwałem ją przestępcą i kimś, kto „kryje” przestępców. Bez reakcji, choć ma korporacyjny obowiązek bronić powagi urzędu, a ja nie jestem pacjentem psychiatrycznym. Powinienem albo gnić w więzieniu, albo wykazać, że faktycznie jest przestępcą i w zorganizowany sposób „kryje” podobnych sobie. Zatem wysyłam do wielu instytucji, które decydują o jej losie (w tym do Prezydenta RP, który przecież nominuje sędziów) zapytanie: co mam myśleć o SSO, która nie reaguje na poważne zarzuty obywatela. Z 12 adresów otrzymałem kilka zaledwie odpowiedzi w stylu „nie zawracaj głowy” (patrz: skecz „książka życzeń i zażaleń”, w wykonaniu J. Kobuszewskiego, TUTAJ), a odpowiedzi te sygnowane były – bez urazy – przez urzędników bardzo podrzędnych. Odezwała się też sama pani sędzia, i to w stylu skeczu Kobuszewskiego: na piśmie opatrzonym orzełkiem ogłosiła mi, że „nie nadaje biegu sprawie i dalsze pisma o takim charakterze spotka ten sam los”. Tym samym – mając obowiązek ochrony powagi urzędu – powiadomiła mnie, że nie będzie tego czynić.

Owa pani sędzia to nie szeregowa SSO, tylko szefowa organizacji sędziów apelacji warszawskiej, z siedzibą w „sądach” warszawskich. Nie byle kto. Plucie obywatela na taką osobę powinno przynajmniej zainteresować środowisko. Nic. Patrz notka „Wstyd” (TUTAJ), w której tę samą osobę nazywam „głupią gęsią” i „wredną suką”, nadal bezkarnie. Czy to jest możliwe w normalnym kraju?

/kiedy w zdrowym politycznie kraju obywatelskim ktoś ma zatarg z kolejarzem, strażnikiem miejskim, kontrolerem ZUS albo skarbowym, strażakiem pożarowym, politykiem lub kimś podobnym – to wystarczy, by on sam lub ktoś z bliska powiedział: urzędniku, funkcjonariuszu, zbastuj – ale w kraju takim jak nasz w tej sytuacji obywatel powinien zacząć się zastanawiać, czy scysja pozwoli mu, by przeżyć dalsze życie w spokoju, zdrowiu, dobrej kondycji psychicznej/ - tak napisałem.

I – gdybym miał jakąś władzę – najprostszym rozwiązaniem byłoby pogonić tę jejmość z funkcji, a może nawet z zawodu, nieprawdaż?

Podaję ten przykład – a mógłbym kilka innych, nie bez przyczyny jestem „indignados” – aby uświadomić Czytelnikowi, jak niebłahy problem nas zajmował podczas wczorajszej „domówki”. Środowiska prawnicze, lekarskie, „sportowe”, kościelne, urzędnicze i kilkanaście innych ma w Polsce tak dalece posuniętą „autokefaliczność”, że „normalna” społeczna-obywatelska ich kontrola jest zwyczajnie niemożliwa, a niekiedy niebezpieczna dla obywateli. Usunę jedną paskudnicę – następca będzie grał to samo. Inaczej zawaliłby się ten cały ich „świat”.

Trzeba inaczej, zażartuję: po leninowsku.

Prawnicy, medycy, działacze „sportowi” , duchowni, urzędnicy – itd., itp. – to ludzie mający wysokie kwalifikacje formalne i duże doświadczenie praktyczne. Mają tylko „skoliozę ustrojową”, na skutek której etos i deontologię zawodu depczą dla celów sprzecznych z tym, co stanowi o istocie profesji.

Skoro Pan Prezydent ogłasza, że rozpoczyna debatę konstytucyjną (zgodnie z TUTEJSZĄ zapowiedzią zgłosiłem akces) – to warto w Konstytucji zamieścić normę o ponadczasowej i nie dającej się przedawnić  wyższości dobra społecznego i obywatelskiego nad dobrem środowisk typu „państwo w państwie”. Fachowcy muszą po prostu przebudować swoje „morale”. I niech mi tu nikt nie zarzuca propagowania faszyzmu, biurokratyzm wymienionych środowisk i ich kamaryl jest tak oczywista, że doprowadziła do elekcyjnej redukcji formacji, wspierającej opisane wyżej sprawy i sprawki.