Wypowiedzenie

2018-01-04 08:08

 

Jestem człowiekiem lewicy, z „odchyleniem konserwatywnym”, co oznacza parafialną skłonność do traktowania wszystkich ludzi jak siostry i braci, nawet jeśli robią wszystko, by na widok ich działań odwracać głowę. Wybaczam innym, że nie są tak doskonali, jakbym tego od nich oczekiwał. Co najwyżej nie znoszę złej woli, jawnej i bezczelnej.

Od prawie zawsze traktuję spółdzielczość, samorządność, różnorodność i humanizm – jak niezbędną podstawę relacji między ludźmi. Dobrze byłoby, aby pod słowem „spółdzielczość” rozumieć kolektywną-wspólnotową przedsiębiorczość na rzecz tzw. małej ojczyzny i swojego w niej „środowisteczka” (a nie prywatne, grupowe firmy łupieskie korzystające ze spółdzielczej formuły prawnej). Dobrze byłoby samorządu nie mylić z administracją lokalną zależną wprost od rządu, posługującą się „przygłuszonymi-obłaskawionymi” radnymi jako narzędziem autorytarnych rządów lokalnych. Dobrze byłoby różnorodność pojmować jako „spontaniczny bezład”, najlepiej rozkwitający bez jakiegokolwiek jarzma. Dobrze byłoby humanizm pojmować jako zdolność rzeczywistego, bez obrzydzenia i bez oskarżania, wczucia się w drugiego człowieka, jego los, jego poglądy, jego oczekiwania. Zdolność kochania i szanowania bliźniego jak siebie samego, bez ściemy, bez egzaltacji, bez pozoranctwa.

W tych sprawach jestem autorem niejednej inicjatywy, w większości były one nieudane (nie nabrały rozpędu), ale niektóre całkiem fajnie się powiodły.

Na tej podstawie czuję się nosicielem tradycji socjalistycznej (szczególnie) i ludowej (ze względu na miejsce wychowania): nie czuję się tej tradycji (ludowość z socjalizmem w Polsce przeplatają się nierozerwalnie) ani uzurpatorem, ani łże-czcicielem: tyle sam zainicjowałem spraw, że jeśli Tradycje pojmować nie brązowo-pomnikowo – to jestem jej współ-ożywicielem.

Będąc – z oczywistych względów – od lat szczenięcych blisko formacji PZPR, z jej młodzieżowymi i koalicyjnymi dostawkami – doświadczałem na własnej skórze, jak daleko była ta partia od Tradycji, o której mówię: co najwyżej gdzieś tam dbała o wizerunkowe fasady, wdrażając jako dominujące – zupełnie inne rozwiązania, przede wszystkim centralistyczne, arbitralno-odgórne, pogardliwe wobec „mas”.

W okresie Transformacji zachowanie rozmaitych ugrupowań noszących w sobie ciągłość PZPR (SdRP, SLD, SDPL, Lewica i Demokraci, itp.) – daleko odbiega(ło) od tego, co nazwałem wyżej spółdzielczością, samorządnością, różnorodnością i humanizmem.

Nie oskarżam: w polityce ma każdy prawo ogłupiać swój elektorat i czerpać z tego korzyści.

Zauważam natomiast, że jedyny nosiciel „polityczny” tradycji socjalistycznej – Polska Partia Socjalistyczna – jest „używany” przez głównego jak dotąd gracza lewicowego jak „broszka”. To jest poniżające i nieuczciwe. Uważam, że tak jak PSL powinien był po 1989 roku dokonać wielkiego otwarcia na zmiażdżony po II Wojnie ruch ludowy, używając słowa „przepraszam” jako wstępu do czegokolwiek – tak potomstwo polityczne PZPR powinno było w niskim ukłonie przeprosić PPS za powojenne wchłonięcie i represje wobec tych, którzy raczej z rezerwą do tego podeszli. Inaczej wszelka „kontynuacja” jest pozorna, fałszywa.

Ze swojej strony osobistej, jednostkowej, indywidualnej, jako ten, który niejedno dla tej tradycji zrobił – odmawiam kierownictwu SLD prawa do używania „wizytówki” z nadrukiem „Tradycja Lewicy” w przedsięwzięciach politycznych. Tym bardziej, że trudno po 1989 roku znaleźć choćby fasadowy, naciągany przykład „restartu” SLD w oparciu o tę tradycję. A przed 1989 PZPR zrobiła wiele, by tę tradycję zbrukać, przeinaczyć, dręczyć w kazamatach, marginalizować, zdeptać.

Chyba, że to co po 1948, a potem po 1989 – nazywa się tam „dorobkiem i tradycją”. Ale wtedy niech może sobie SLD znajdzie inne słowo, np. Dziedzictwo PZPR i nie wprowadza zamieszania pojęciowego.

Na niedawnych obchodach 125-lecia Tradycji Lewicowej (PPS) – obecni byli ludzie z SLD. Dwoje-troje (przepraszam, kogo nie zauważyłem). I jakoś nikt nie zauważył dobrodziejskiego wkładu SLD w tę tradycję. Może faktycznie nie było czego zauważać, bo konferencja zamieniłaby się w gorzkie żale…

Dość udawania.