Zamienił stryjek

2015-12-08 12:45

 

Z kilkunastu stron dostaję informację w miarę jednorodną, choć zawartą „między wierszami”: największy po-okrągło-stołowy wiecownik socjalistyczny, trybun ludzi krzywdzonych przez Transformację – jest przygotowywany do ceremonii pogrzebowej w roli głównej, a jego „brutusami” mają być ostatni z akolitów.

Ja swoje w sprawie tego aktywisty zrobiłem. Napisałem notkę na jego temat w swoim Poczcie TUTAJ, cierpię też osobiste moralne katusze związane z tym, że nie umiem – jak śliczna i mądra Zuzanna D. – wznieść się ponad urazy. Więcej nie zrobię. No, chyba że mowa o tym, co napiszę poniżej.

Był taki czas, kiedy w różnych warszawskich izdebkach zbierali się ludzie aktywni w różnych „antytransformacyjnych” zakątkach i przygotowywali koncept Unii Lewicy, mającej być konceptem bardziej ponętnym niż zbiurokratyzowana SLD. Przygotowania zaowocowały wielkim spotkaniem w siedzibie NOT, przy ul. Czackiego w Warszawie. Unia Lewicy powstała 7 maja 2005, a jej przewodniczącą została wicepremier Izabela Jaruga-Nowacka. Od 10 grudnia 2005 przewodniczącym partii jest Piotr Musiał, wcześniej szef partii Racja.

W rozmowach „izdebkowych” brali udział przedstawiciele wielu nurtów flibustierskich i tych „poważniejszych”, ale przede wszystkim:

·         Antyklerykalna Partia Postępu RACJA

·         Centrolewica Rzeczypospolitej Polskiej

·         Demokratyczna Partia Lewicy

·         Nowa Lewica

·         Polska Partia Pracy

·         Polska Partia Socjalistyczna

·         Unia Pracy

W takich okolicznościach poznałem Adriana Zandberga, wtedy jeszcze „poszukującego” miejsca w przestrzeni politycznej, choć już zdradzał wtedy swoje rozpostarcie między pryncypialność ideową i pragmatyzm w stylu „trzeba z czegoś żyć”.

Gdyby przyszło mi za pieniądze porównywać Piotra i Adriana – to różnią się oni w moich oczach wyłącznie poziomem „samoogarnięcia”: Piotr jest wiecznym dzieckiem, ale z tych bijących w piaskownicach i na trzepakach inne dzieciaki, natomiast Adrian woli intrygować z pozycji „ja wiem”, umie też w porę pobiec do piknikowego koszyka z jadłem i napojami.

Dlatego Piotr ma w dorobku narażenie na śmiertelne niebezpieczeństwo PPS, którym kierował, upadłe, a wcześniej wiecznie dryfujące kółko o nazwie Nowa Lewica, biuro samopomocy lokalowej, które przeistoczył w partię polityczną (KSS >> RSS) – i dziesiątki, jeśli nie więcej, osób które zwyczajnie skrzywdził, depcząc ich nadzieje, oskubując z pieniędzy, poniżając, oszukując. Piotr do tego stopnia jest (był?) zazdrosny o swoją pozycję, że niczym Owsiak czy Tusk podcinał gardła każdej - również domniemanej – konkurencji.

I dlatego Adrian ma za sobą całkiem udany projekt MS (dziś już będący swoistym „zakonem”), a ostatnio całkiem zgrabnie reprezentuje projekt Razem, bo nie dość, że podstawił nogę Millerowi, czyniąc go karykaturą samego siebie, to jeszcze dobrał się do koszyka z wiktuałami chytrzej niż Kukiz. Adrian kokietuje ugrupowanie Razem specjalnie spreparowanym kolegializmem zarządzania, co formalnie oznacza, że nie jest szefem, choć z niekrywaną satysfakcja robi za skrzyżowanie Fidela, Che i Chaveza.

Jeszcze dziesięć-piętnaście lat temu mówiłem, i mam na to świadków: nowy przywódca polskiej lewicy ma około 30 lat, zna niuanse rozmaitych meandrów ruchu lewicującego, i tylko czeka na zbieg dziejowych okoliczności.

Moje słowa stały się ciałem. Polska lewica zatem ma dziś sytuację ciekawą, ale wyłącznie z punktu widzenia badacza:

1.       Autorytetem ponadczasowym lewicy staje się zwolna Włodzimierz Cimoszewicz, przez wiele lat podkreślający swoją niezależność i to, że „ceni się”;

2.       Do lamusa odchodzą tacy mistrzowie lewicy, jak Kwaśniewski (którego wartością są dwie kadencje w Pałacu) i szorstko się z nim przyjaźniący Miller (który jako „kanclerz” jest zdecydowanie „były”);

3.       Nosicielem lewicowej pasjonarności polskiej stał się na dłuższy czas Adrian Zandberg, który spiął się, by dotrzeć do ludzi „nieprzesadnie wykluczonych” na prowincji, jakoś omijając związki zawodowe (gdzie doradza „wykuty” w MS Szumlewicz);

Ikonowicz jako lider NL patronował pismu o proroczej nazwie „Lewizna”. Zandberg nie dysponuje żadną prasą, korzysta z urzeczenia (nieco instrumentalnego) takich mediów jak GW czy TVN. Liczne pisma lewicowe. Mimo daleko posuniętego pragmatyzmu Zandberg – tak to widać z ulicy – nie fatyguje się do takich „tradycyjnych” środowisk jak Pokolenia, Ordynacka, organizacje kombatanckie, lokatorskie, nie słychać, by Sierpień’80 czy ruch lokatorski miały z nim coś wspólnego, podobnie ZSP, ZSMP, zaś środowiska LGBT czy feministyczne „ogarnia” raczej poprzez dobry kontakt z młodszą Nowacką. W tym sensie zawołanie Razem jest raczej „twórczym rozwinięciem” konceptu znanego w innym zaułku polityki: TKM.

Ciekawe będą też wybory polityczne Adriana na scenie międzynarodowej.

Nagrobek Piotra – który mu szykują „najbliżsi” – nie będzie nawet pokropiony przez Adriana. Ale niewątpliwie Adrian jest następcą Piotra w roli czempiona.