Zanim zakwili spazm przedostatni

2013-03-25 11:36

/przejściowa struktura metapolityczna/

 

Przez Polskę przechodzi (nie obca całej Europie) fala dyskusji o tym, jak przekształcić system-ustrój z takiego, który się alienuje wobec Kraju i Ludności (alienacja: wyobcowanie, przeciwstawienie, przemożność, powodowanie) w taki, który satysfakcjonująco dowartościowuje Człowieka, Wspólnotę  i Społeczność jako współ-suwerenów politycznych. Dyskusja ta, prędzej czy później, dotrze do punktu, w którym kluczowym trój-zagadnieniem będzie Monopol, Kapitał Fikcyjny i Akumulacja Pozycji, trzy filary Wyzysku i Deprywacji.

System-ustrój, w moim koncepcie politycznym, to flexible-rock (dynamiczny, elastyczny, pulsujący, ale samoutrwalający się, skłonny do petryfikacji) tygiel czterech substancji konstytuujących rzeczywistość polityczną: Ekozasobów (dóbr, wartości i możliwości „zastanych” przez człowieka), Państwa (hybryda praw i reguł ogniskowana przez organy, urzędy i służby), Kultury (społecznych zdolności twórczych i ich historycznie trwałych owoców) oraz Świadomości (wiedzy, poglądów i postaw wobec rzeczywistości materialnej i społecznej). Nota bene – Konstytucja powinna zawierać – jako treść główną – gwarancje swobodnego tyglenia się tych czterech substancji.

System-ustrój ma dwie, niemal nierozróżnialne postacie. Wszak jest dziełem ludzkim (historyczno-społecznym), ze skłonnością do alienacji wobec tego, co rodzime, macierzyste. Pierwsza postać – basic – to owoc historycznego procesu instytucjonalizacji, od powtarzalności, poprzez nawyki, oczekiwania, postulatów, aż po obyczaj, regułę, prawo, w wyniku których człowiek uspołeczniony ułatwia sobie funkcjonowanie w rzeczywistości, ułatwia sobie „czynienie Ziemi sobie poddaną”. Postać „basic” jest jak multi-aureola, wspierająca człowieka zespolonego społecznie w jego codziennym trudzie ujarzmiania Ekozasobów. Natomiast postać topic – pojawia się wtedy, kiedy postać „basic” staje się oczywistością tak oczywistą, że potocznie kojarzona jest z Ekozasobem.

Jaśniej: postać „basic” służy Człowiekowi w jego eksploatacyjnych kontaktach z Naturą: mleko pozyskuje on od krowy, np. hodując ją, mięso ma z dziczyzny, np. polując na nią, owoce ma z sadu, np. uprawiając go. Ekozasoby są więc podłożem, po którym stąpa Człowiek i pozyskuje zeń – z pomocą instytucji, na mocy Kultury, Świadomości, pod rządami Państwa – to co uważa za korzystne.

Postać „topic” natomiast służy Człowiekowi do tego, aby – w formule ułatwiania – pozyskiwać dobra i możliwości nie bezpośrednio z Ekozasobów (krowa, dziczyzna, sad), tylko od wyalienowanej postaci „basic”, która niepostrzeżenie stała się zastępczym Ekozasobem: mleko, mięso, owoce mamy nie z Natury, tylko z sieci dystrybucyjnych, aby je pozyskać, trzeba mieć pieniądz, a ten uzyskujemy świadcząc swój trud nie poprzez hodowlę krowy, polowanie na dziczyznę, uprawianie sadu – tylko z pracy zupełnie oderwanej od tych zajęć, np. wytwarzanie czipów półprzewodnikowych, operacje ubezpieczeniowe, marketing internetowy.

Można powiedzieć, że systemowo-ustrojowa postać „topic” staje się społeczną multi-aureolą, a postać „basic” ściele się u naszych stóp, zastępując Ekozasoby, izolując nas od nich, eksploatując je za nas, nawet nie w naszym imieniu, wedle reguł nie ludzkich, ale systemowo-ustrojowych.

Egzystencjalnym dramatem każdego człowieka z osobna i różnych jego wspólnot, społeczności, zbiorowości jest fakt, że postacie „topic” i „basic” różnią się od siebie, poprzez sam fakt, że są odrębne, oddzielne, ale też ze względu na swoją genezę. Dramat ten pogłębia to, że na co dzień, potocznie, są te obie postacie nierozpoznawalne, wydaje się nam, że mamy do czynienia z jednym systemem-ustrojem, może skomplikowanym, może eklektycznym, ale jednym. Skoro jednak obie postacie różnią się od siebie, to znaczy, że coraz więcej jest sytuacji, w której zaspokajając wymagania jednej postaci (podporządkowując się prawu) – nieuchronnie łamiemy reguły-prawa drugiej postaci (popełniamy wykroczenie-przestępstwo). Fachowcy zwykli nazywać to wewnętrznymi sprzecznościami systemu prawnego, ale gdyby to było takie proste – dawno zostałoby zniwelowane, a jakiś Super-Trybunał upraszczałby prawo z dnia na dzień. Oto dialektyka współczesnej egzystencji.

Już na pierwszy rzut oka widać, że spośród czterech elementów systemowo-ustrojowej konstytuanty, człowiek może mieć największy, najbardziej efektywny wpływ na Państwo. Ekozasoby – eksploatowane i odnaturzane – mimo wszystko są „suwerenne” wobec człowieka. Kultura – jest ludzkim dziełem „po drodze”, staje się, a nie jest zamierzonym produktem, Świadomość – jest wypadkową tego, co historycznie człowiek czyni. A Państwo – to są prawa, pragmatyka, reguły, a do tego organy, urzędy, służby. Państwem może się człowiek dość dowolnie „zabawiać”. Wszelkie zatem akty uszczęśliwiania Ludzkości poprzez zmiany systemów-ustrojów – skupiane są na Państwach. Od początku wszelkiej państwowości. Doszło do tego, że jakiekolwiek pretensje do Losu i jakiekolwiek postulaty jego naprawy – związane są z naprawianiem Państwa poprzez jego reformy lub na drodze rewolucji albo innych, mniej głębokich przewrotów.

Refleksje polityczne

Polska dysputa powojenna w sprawie „kondycji Państwa” wciąż owija się pnączem wokół dwóch rytów: roszczeniowości (pretensji do Państwa) oraz samorządności (brania spraw w swoje ręce). Dowodzi tego analiza społecznych odruchów tuż po wojnie (przed referendum), w roku 1956, w roku 1968, 1970, 1976, 1980, 1988. Okrągły Stół stanowi paretowskie residuum w tym ciągu derywacji: przywołano ideę umowy społecznej, co jest tym bardziej znamienne, że Polska (żywioł słowiański) jest miejscem dalekim od demokratycznych formuł zdefiniowanych przez Platona (Obrona Sokratesa, Kriton) czy Epikura (Główne Myśli), potem przez Hobbes’a, Locke’a czy Rousseau. Aż chciałoby się zawołanych totalitarystów, strażników stanu wojennego, nazwać największymi demokratami w Europie współczesnej. Dodajmy, że w samej Europie koncept umowy społecznej rozwinięto w praktyce w kierunku założeń protestanckich (twoja praca, wkład do wspólnego dzieła, legitymizuje twój udział w polityce).

Przez Europę i świat przetacza się od dwóch pokoleń spazm Oburzenia. Forum Społeczne (zainicjowane w Porto Allegre), potem Indignados czy 99-percenters, rozmaite alter/ antyglobalizmy.

W Polsce oburzenie ma paradoksalny dwuwymiar: z jednej strony dość głęboko, w dobrym kierunku, przeorana została świadomość tych, którzy jeszcze pielęgnują w sobie obywatelstwo (animatorzy różnych akcji rozumieją, że „wrogiem ludu” jest Monopol i Kapitał Fikcyjny), z drugiej strony brak jest w nich dobrej woli do obalenia „murów poziomych”, dzielących żywioł konserwatywny (np. moherowy, parafialny), żywioł prawicowy (np. wolnych zawodów czy mikro-przedsiębiorców), żywioł lewicowy (np. związkowy). Osobiście miałem-mam możliwość „obserwacji uczestniczącej” trzech takich inicjatyw: Komitet Pomocy i Obrony Pracowników Represjonowanych (KPiORP, animowany przy zw. zaw. Sierpień’80), Komitet Obrony Pracowników (KOP, w rejestracji), Platforma Oburzonych (na razie w fazie zaczynu), a z nieco dalszej odległości (ale nie tylko poprzez media) widywałem „masówki” organizowane przez koncern medialny z Torunia albo przez kluby Gazety Polskiej. Sądząc z dyskusji „na żywo” i internetowej – te trzy nurty są na tyle zapiekłe wobec siebie i na tyle sobą gardzą – że jeszcze długo nie dogadają się. Szkoda. Mam, niestety, osobiste doświadczenie w tej sprawie.

Oczywiście, jest to na rękę tym, którzy system-ustrój zagospodarowują z pozycji Monopolu, Kapitału Fikcyjnego i Pozycjonowania Akumulowanego. Zajadłość, zapamiętałość, ślepota na argumenty, brak próby zrozumienia pozycji „przeciwnika” – nie służy Ludowi, przesłania wspólny interes.

Refleksje praktyczne

Spróbuję zarysować pewien schemat, możliwy w Polsce nawet wobec opisanego dwuwymiaru. Na schemat ten składają się trzy elementy:

  1. Społeczny detektor problemów (najczęściej roszczeniowy);
  2. Społeczny akumulator energii obywatelskiej (najczęściej NGO);
  3. Polityczny lobbing na rzecz rekonstrukcji systemu-ustroju;

Wyjaśnijmy sobie najpierw, że dotąd w Polsce wszelkie spazmy zamierały, kiedy detektory (np. związki zawodowe) delegowały swoich najlepszych wojowników bezpośrednio do do lobbingu, z pominięciem elementu drugiego (akumulator): Wałęsa zostawał prezydentem, związkowcy zostawali parlamenarzystami. Wtedy dość szybko – to były kilkutygodniowe „chwile” – lobbyści (politycy) alienowali się wobec „detektorów” i przechodzili „na stronę przeciwnika”, choć udawali sami przed sobą nawet, że nadal są „oddolni”. To dlatego, w ostatnim okresie powstały i powstają rozmaite „ruchy”, które zaklinają się i zaklinają rzeczywistość, że nie są, nie będą partiami. Platforma Obywatelska u swego zarania (jako ruch przedsiębiorczych obywateli), Samoobrona (jako związek protestacyjny gospodarzy i biznesu rolnego), nawet PSL woli używać w potocznym języku historycznego słowa Stronnictwo a nie Partia, podobnie jak SD. Co sądzić o nazwie Ruch Palikota? W nazwach partii będących głównymi graczami – nie uświadczysz słowa „partia”, a jeszcze nie dawno było to powszechne.

Jeśli jednak „detektory” (np. związki zawodowe, rodziny radia Maryja, izby rzemieślnicze i gildie mikroprzedsiębiorców) wygenerują spośród siebie takie inicjatywy jak KOP czy Ruch Oburzonych albo Kluby Gazety Polskiej, ale też odpowiednio wykorzystają tradycyjne środowiska inteligenckie (spośród starszych – KIK, spośród nowszych – Stowarzyszenie Ordynacka), to możliwa jest (choć wcale nie przesądzona) sytuacja, w której leninowski „pas transmisyjny” zacznie działać prawidłowo: „na wierzchu” będą (referendum, konsultacje społeczne) instrukcje Ludu dla Władzy (czyli rugujemy z konstytucji artykuł 104), a „roboczo” będą generowane prawa i to co się mieści w formule „administrowanie”.

To, co fatalne – czyli zamiast jednego „pasa” w kierunku Władzy, będą trzy albo więcej takich „pasów” – działa na korzyść „starego” systemu-ustroju”, ale rozumiem, że jakiś czas jeszcze będzie musiało tak być, aby uniknąć jadu i zapiekłości. Szkoda.

Nie da się tego zaprowadzić ani drogą „czysto pokojową”, ani łatwo: wszak system-ustrój jest „własnością” Monopolu (tu: uosabianego przez polityków). Dlatego trzeba będzie nauczyć się, że obecny polski spazm jest co najwyżej przedostatni.

Twierdzę od dawna, że to, co „oddolni” nazywają „złem” – osadzone jest w przestrzeni wyznaczanej przez Konstytucję, Ordynację Wyborczą i Regulamin Sejmu. Są to akty diametralnie różnej wagi i całkiem inaczej osadzone w przestrzeni państwowej – ale ustanawiają zręby tego, co nazywam porządkiem konstytucyjnym, i co trzeba koniecznie obalić.