Zburzyć twierdzę

2014-12-08 11:31

 

Ukułem już dawno pojęcie Twierdzy Konstytucyjnej (choćby TUTAJ, albo TUTAJ), pisząc o tym, że Państwo (jego ludzki „aparat”) zebrał organy, służby i urzędy za murem z przepisów, regulaminów, praw, procedur, algorytmów, dopuszczeni, wtajemniczeń, immunitetów, certyfikatów – i spoza tego muru bezkarnie oraz dowolnie razi Ludność i pozbawia ją atrybutów obywatelstwa, sobie zaś przydaje wciąż nowe prerogatywy.

W związku z tym otrzymujemy system-ustrój, który nazwałem meha-neo-totalitaryzmem:


1.       Zupełne zerwanie więzi służebności-odpowiedzialności Państwa i jego Pajęczni wobec ludności (z wykorzystaniem konstytucyjnych artykułów 104, 105 i 108), „mazista obyczajowość legislacyjna” przeistaczająca Obywatela w „obiekt rejestrowy” (NIP, PESEL), a reprezentantów i przedstawicieli Społeczeństwa – w szeroko pojętą Władzę;

2.       Konsekwentna koncentracja Władzy ekonomicznej, ideologicznej i politycznej w rękach między-partyjnej formacji, firmowanej hasłami technokratyczno-europejskimi;

3.       Postępująca separacja domeny „wolnego rynku” (gdzie rządzi prawo buszu, a przetrwanie jest sukcesem bardziej pożądanym niż godziwy dochód) od strefy Nomenklatury (Administracja, Infrastruktura, Finanse, Polityka), gdzie rządzi arogancki pragmatyzm i bezwzględna weryfikacja lojalnościowa;

4.       Bezkarne zaniedbanie, graniczące z porzuceniem przez Nomenklaturę publicznego obowiązku dbałości o mnożnikową kondycję Administracji, Infrastruktury, Finansów, Polityki, co doprowadziło owe sfery i cały kraj do skraju nieuchronnego bankructwa;

5.       Wsysanie wszelkich – nie tylko terytorialnych – Samorządów w formułę Nomenklaturową (janczarzy-władykowie Państwa), deprywacja fenomenu Obywatelstwa do fasady: podatki, wybory;

6.       Fetyszyzacja komercyjności i wnoszenie jej tam, gdzie ona nigdy się nie sprawdziła, bo szkodzi dobru publicznemu: edukacja, ochrona zdrowia, art.-kultura, zabezpieczenie rentowo-emerytalne, pomoc socjalna (tak, tak!), nauka, media i – miejscami, w szczególny sposób – wspominane wcześniej cztery obszary Nomenklatury;

7.       Praktykowane „odgórnie” szyderstwo z zapisów konstytucyjnych, choćby artykułu 20 Konstytucji, o Społecznej Gospodarce Rynkowej (rzeczywistość była i jest bardziej „wolno-amerykankowa” niż ów zapis i jego głęboka, znana z doświadczenia europejskiego treść);

8.       Przerysowanie instytucji Tajemnicy (państwowej) oraz Racji Stanu, pozwalające Państwu i Nomenklaturze na swobodę w działaniach pozaprawnych i pozakonstytucyjnych, w tym zbrodniczych, czego apogeum obserwowaliśmy 25-go listopada w wypowiedzi Sędziego Trybunału Konstytucyjnego, powiadającego, że Konstytucja nie jest absolutem, musi ustępować ze swoich racji w stanach wyższej konieczności;

9.       Aroganckie, woluntarystyczne, poparte przemocą i przymusem przerzucanie przez Państwo na Społeczeństwo finansowego ciężaru własnych zaniedbań i życiowego ryzyka związanego z harcami odseparowanej, wywyższającej się Nomenklatury (Władzy) – w konsekwencji poszerzanie obszaru nędzy i skurczenie obszaru bezpieczeństwa ekonomicznego i osobistego;

10.   Tolerowanie, niekiedy animowanie przez Państwo i Nomenklaturę, terroru wobec Obywateli i ich grup, społeczności, wspólnot, polegającego na bezprawnych napaściach na Obywatela przez rozmaite janczarsko-władykowe służby (celne, komornicze, policyjne, sądowe, prokuratorskie, obsługujące infrastrukturę, pracodawcze, itp.);

11.   Itd., itp.;

 

Dziś sprawy zaszły daleko dalej. Nie umiem powstrzymać się od natrętnej refleksji, że posłowie z senatorami, ministrowie z wojewodami i liczni osobnicy top-nomenklaturowi mają na swoich urzędach tak wiele spraw do załatwienia, że brakuje im czasu na działania związane z zakresem obowiązków i ustawowo-statutowymi wymaganiami pełnionych funkcji (sprawowanych-piastowanych „godności”).

Jest powszechne przyzwolenie na to, aby wszyscy oni razem wzięci i każdy z osobna w godzinach pracy „dopieszczali” swoje biznesy, geszefty, inicjatywy o charakterze publicznym. A, niech tam sobie działają – zdajemy się mówić z rezygnacją, choć jako pracodawcy-donatorzy ich działalności na posadach mamy prawo wymagać i kontrolować (i nawet tego prawa próbują nas pozbawić rozmaitymi „mykami”).

Nie ma jednak przyzwolenia na to, co widzimy: to już nie jednostki, a całkiem liczne osoby i nawet grupki zajmują się zwyczajnie łamaniem prawa i czynami nieobyczajnymi. Przekręty małe i duże, pijaństwa, przekupstwa polityczne, nagonki i dyskryminacja, ustawy i inne akty prawne „na zamówienie”, zaniechania w sprawach oczywistych, ułańskie jazdy samochodami i sarmackie występy w samolotach, niedopuszczalne wypowiedzi publiczne. Ja, szary obywatel, za każde z takich działań dostałbym tak po tyłku i portfelu, że zapamiętałbym do końca życia. Oni zaś są chwaleni, jeśli sami „z honorem” się skądś niby-wycofają.

„Pod ogniem ciągłym” – napisałem TUTAJ. Na przykład takie słowa:

W rozpędzie demokratycznym zawierzyliśmy swoje losy ludziom, którym niestety dowierzać nie wolno. Oni – kiedy tylko dostali do ręki możliwość tworzenia prawa – zaczęli od budowania Twierdzy Konstytucyjnej, której budulcem są przepisy, normy, standardy, cesje, certyfikaty, paragrafy, procedury, algorytmy, kompetencje, upoważnienia, wtajemniczenia, dopuszczenia, uprawnienia (np. do stosowania przemocy). Twierdza ta wciąż jest rozbudowywana, ale już od dawna „spełnia warunki”, by służyć Władzuchnie.

Zza murów tej Twierdzy możnaby bezpiecznie budować pomyślność Kraju i Ludności, ale to jest robota żmudna i niewdzięczna, wymagająca pilności, rzetelności, samozaparcia, uczciwości, a przede wszystkim kwalifikacji. O wiele łatwiej jest – pod pozorem, że zbieramy środki na lepsze jutro – wyduszać daninę z najdrobniejszego ludzkiego zakamarka, poświęcając dobro wspólne, ludzkie zdrowie, łupiąc biednych. Bogaci i Ważni – zawsze znajdą sposób, by uniknąć ognia artyleryjskiego, stać ich przecież na kupienie specjalnych masek, a nawet na przekupienie celowniczych i oszwabienie rachmistrzów.

Nomenklatura, czyli te wszystkie dywizjony artyleryjskie prowadzące ogień ciągły przytłaczający nas wszystkich, zapewniwszy sobie bezkarność, zrzuciwszy z siebie jakąkolwiek odpowiedzialność, zagwarantowawszy sobie trwałe dochody i rozmaite swobody (których poskąpiła ogółowi) – uruchamia w Gospodarce swoiste DYSZE, które „swoim” wieją w plecy, wspierają ich łapczywość – a „szarakom” dmuchają w nos, dodatkowo ich uginając. Niekiedy „szarak”, już wpasowawszy się w uciążliwy wiatr z przeciwka – nagle dostaje podmuch z boku, i cała jego stabilizacja, nawet uzyskana w skrajnie niekorzystnych warunkach,  idzie na chorobowe.

To Twierdza Konstytucyjna wyzwala w ludziach Władzuchny tę potworną arogancję, niechęć do uczenia się, odrazę do współczucia ze społeczeństwem, pogardę dla maluczkich i dla Kraju. Cokolwiek to towarzystwo zrobi nie tak – „szaraczkowie” mają „obowiązek oczywisty”, by się pochylić, ugiąć, znosić uciążliwości. Jeśli ktoś się nie pochyli, jeśli „podskakuje”, wystaje ponad zglajchszaltowaną masę uciemiężoną – tym bardziej łatwym jest celem. Ostatecznie nie winowajcy-artylerzyści ponoszą karę za swoje bezeceństwa, niecnoty i bezprawie – tylko ci, którzy im to wypominają. Im bardziej krytycy władzy mają rację – tym ciężej są doświadczani, bo są nieliczni pośród „przykulonej” Ludności. Łatwo ich dopaść, nauczyć moresu. A przykulona Ludność to widzi i utwierdza się w przekonaniu, że trzeba tę ofiarę ponieść, by nie doznać losu „podskakiewiczów”.

 

*           *           *

Czas z tym skończyć. Zburzyć. Tego plugastwa i paskudztwa nie ma sensu naprawiać. I niech sobie co poniektórzy nie myślą, że mam na uwadze tylko „niektórych” celebrytów.