Ziobro Czarzastego

2012-04-20 07:07

 

Że taczki już czekają na tego pana, co próbuje dotrwać do mistrzostw, a potem się zobaczy – dla mnie jest oczywiste. Nie wiem tylko dwóch rzeczy: kto chwyci za taczki i posadzi na nich tego pana, oraz kto go zastąpi.

 

Naliczyłem niedawno kilkadziesiąt środowisk „taczkowozowych”, które mają poważne powody, aby posłać rząd na szczaw. Wśród nich są bezrobotni z bezdomnymi, ludzie w wieku przedemerytalnym, pracownicy „śmieciowi”, absolwenci szkół średnich i wyższych, drobni przedsiębiorcy, część służb mundurowych, przewoźnicy (towarów i ludzi), pasażerowie masowego transportu, internauci, nauczyciele, większość społeczników, pacjenci, pielęgniarki, ruch lokatorów, większość związkowców, część środowisk prowincjonalno-ludowych, kibice, środowiska patriotyczne, ofiary narastającej przestępczości gangsterskiej i urzędniczej, ofiary windykatorów i naganiaczy, użytkownicy dziadziejącej infrastruktury, inteligenci bez szans na przebicie się przez beton, itd., itp. Każde z tych środowisk zdążyło już w jakiejś formie dać wyraz swojemu niezadowoleniu.

 

Nawet apostołowie, mający jeszcze cień przekonania, że Okrągły Stół przyniósł Demokrację i Wolność, i że Balcerowicz wybawił Polskę od kryzysu, i że w Polsce jest jakikolwiek Rynek – powoli zamieniają się w sępy, czyhające na chwilę słabości, której zapach już czuć. A ci, którzy zaludniają rozmaite sztaby tego pana w dzielnicach i powiatach – tracą entuzjazm, przeczekują, kalkulują.

 

Oczywiście, nie ma już w Polsce zwartych, świadomych swojej wagi środowisk takich jak niegdyś stoczniowcy, górnicy, rolnicy, kolejarze, inżynierowie, akademicy. Nie ma też żadnej większej redakcji (albo rozgłośni), która miałaby odwagę zaryzykować jakiś czas bez reklam i zleceń, aby powiedzieć to, co naprawdę się myśli i czuje. Dlatego taczki jeszcze czekają, choć już wiadomo, że nie pordzewieją z nieróbstwa. Jest za to kilka redakcji doktrynerskich (tym można wybaczyć) oraz robiących wszystko dla kasiory (to są podlece i paździerze), które znajdują jakoś argumenty na to, że Polska rozkwita a ludzie aż dziwią się swojemu szczęściu. I że – jeśli w ogóle kłopoty – to tylko chwilowe i przypadkowe.

 

Kto zatem kogo konkretnie wywiezie – wiedzą tylko dawni kolesie lowelasa zwanego agentem Tomkiem, mający większe rozeznanie a mniej testosteronu i żądzy łatwego, choć podłego życia. Pytanie brzmi: kto go zastąpi?

 

Nie mam wieści najlepszych. Bo żaden „człowiek nowy” nie ma dziś szans. Raczej. Zatem trzeba szukać pośród graczy już znanych.

 

Pierwszym takim jest niegdysiejszy rumiany Delfin, leczący swoje kompleksy poprzez podsłuchiwanie kolegów, a kiedy mu dano w nagrodę za „coś” poważniejsze zabawki, stworzył Anty-układ bardziej niszczący niż Układ, uruchomił sieć ciemnych interesów w urzędach i organach, którą trudno jest i trudno będzie wytrawić, choć na to zasługuje.

 

Drugim jest facet od lubczasopism, który po rozmaitych próbach wreszcie znalazł sposób na swój kompleks (panicznie boi się wyborów, więc najpierw wysyła na linię frontu harcowników, potem dopiero sam wkracza). Jego podstawową wadą jest pogląd „bogaćmy się, a kraj będzie bogaty naszym szczęściem”. Tzw. lewica ma szczęście do nosicieli obcych jej etosów.

 

To są goście jak ogień i woda, jeden fotogeniczny i popularny, drugi – mistrz tego co za kulisami. Jeden próżny i umiejący upić się chwilą – drugi przemiły w obejściu i silny psycho-mentalnie. Jeden udaje patriotę i „czystorękiego” – drugi przywołuje dziedzictwo lewicowe równie łatwo, jak uzależnia od siebie ludzi.

 

Polska – wbrew rozmaitym pocieszającym badaniom – jest krajem sypiącego się majątku, niszczejącego ekośrodowiska, obywateli popadających we wtórny analfabetyzm, rozpadających się gospodarstw domowych, kurczącego się „rynku pracy”, braku inwestycji intensyfikujących gospodarkę (za to wielu inicjatyw drenujących zasoby), powszechnej demoralizacji tzw. władzy (lokalnej i centralnej), inteligentów wybierających między „ekspercką prostytucją” a pocerowanymi marynarkami, narastającego konfliktu między pragnieniem bezpieczeństwa zatrudnieniowego a „przedsiębiorczością rwaczy”, Polska jest krajem, w którym prawdziwa, szczera, autentyczna, dosłowna przedsiębiorczość w dziedzinie biznesu, społecznikostwa, sztuk artystycznych czy twórczości naukowej – przegrywa z patologiami żerującymi bez opamiętania. Jest krajem, z którego bezrobocie i nadzieja wyjeżdżają na poniżające saksy, ponosząc tam coraz więcej porażek. Polska jest krajem, który zapłacił i paradoksalnie, mimo dotacji, nadal płaci światowym i rodzimym spekulantom lichwiarską cenę za „powstanie solidarnościowe”.

 

Polska jest krajem, w którym słowo „zachód” nadal wywołuje westchnienie.

 

Polska jest krajem ludzi coraz częściej drażnionych różnymi „drobiazgami”. Popychanych i potrącanych przez gości niewartych, by im dać w gębę, ale upierdliwych.

 

To dlatego źle się dzieje, a garaż z taczkami pęka w szwach.

 

To dlatego obaj panowie nie zbawią Polski, choć swoje ugrają, bo nie tylko nie rozumieją rzeczywistego stanu Polski, ale też nie starają się spoglądać w tę stronę i myśleć w ten sposób.

 

Oczywiście, jest nieśmiertelny „stabilizator”, co już ma w życiorysie dwa premierostwa i dwa wicepremierostwa. Ale on jakoś nie ma daru walnięcia w stół wtedy, kiedy jest to najbardziej potrzebne. Woli ogrywać konkurencyjne wilki we własnym stadzie.

 

Właściwie dojrzała już potrzeba, aby Polska ogłosiła konkurs na wykonanie prostego zadania: pozamiatanie i przywrócenie ładu.

 

Jest takie pojęcie, z nieprawego łoża, ale celne, "sytuacja rewolucyjna". Ma ona zachodzić wtedy, kiedy "stare JUŻ nie może", a "nowe JESZCZE nie może".

W Polsce raczej "nowe" dopiero się kluje, nie ma jeszcze swojej, jakby tu rzec, narracji, a co dopiero wodza.

Zatem jest wiele napięć, ale ewentualny wybuch to będzie "przegrana rewolucja". Grunt pod właściwą.