Zmiana wajchy. Polska Solidarna

2017-12-02 09:01

 

Gdy mnie ktoś pyta o wybory samorządowe, odpowiadam różnie, najczęściej rozwlekle i zawile, ale używam – od jakiegoś czasu – takich sformułowań jak Środowisteczko, albo Osada Obywatelska, albo Remutualizacja, rzeczywista Samorządność, Ordynacja Swojszczyźniana, itd., itp.

I wtedy obrusza się ten i ów, mówiąc: nikt tego nie rozumie, przestań mądrować, wyłóż jasno o co chodzi. A ja odpowiadam: nie będę używał słownictwa tak wytartego, tak spsiałego, że tylko pozornie zrozumiałego, a w rzeczywistości zawierającego słowa, które dawno zmieniły swoje znaczenie na odwrotne, jak na przykład Spółdzielnia czy Samorząd.

Ale proszę bardzo, mogę sypnąć „po oczach i uszach” dosłownościami. Oto jedna z nich:

Jestem jawnym i świadomym, chociaż niepłatnym współpracownikiem wszelkich sił, które wspomogą mnie w forsowaniu kandydatury Dra Mateusza Piskorskiego do funkcji Prezydenta Warszawy. Z zastrzeżeniem: nie wiem jeszcze, czy goszczony w areszcie Mateusz jest tego samego zdania. Nie wiem, jak go zapytać, no bo on siedzi, a wszystko wkoło niego jest utajnione.

Jeśli znajdą się kandydaci „na Szczecin”, na Opole, na Suwałki, na Lesko, na Nowy Targ – na 2,5 tysiąca gmin, na 350 powiatów, na 16 województw, na kilkanaście metropolii – którzy zrozumieją, że promując Dra Mateusza Piskorskiego nie gram na nosie PiS-owi, tylko pokazuję, że bierne prawo wyborcze pochodzi z nadania obywatelskiego, a nie od kamaryl – to właśnie się porozumieliśmy.

W wyborach samorządowych nie Partie, nie Kamaryle mają wygrywać – tylko Obywatele, nie chodzi więc o „kandydata zza krat” – tylko o obywatelski samorządny odruch: to my, mieszkańcy, wyszukujemy spośród siebie kandydatów, a nie jak cielęta głosujemy na podaną „skądś” listę partyjną, obojętne jaką.

Na miejscu Kandydata-in-spe (Mateusza P.) – sięgnąłbym po zadawnione hasło wyborcze formacji dziś rządzącej: POLSKA SOLIDARNA. I okrasiłbym podkreśleniem rdzenia projektu politycznego uruchomionego przez Mateusza: ZMIANA WAJCHY. Jakoś „przypadkiem” oba zawołania są komplementarne, wpadają w siebie wzajemnie.

1.       Polska Solidarna, a nie Liberalna – przecież jeszcze niedawno pod tym naprawdę dobrym hasłem prowadzona była efektowna kampania polityczna. Czemu zatem jej nie powtórzyć?

2.       Polska potrzebuje Zmiany – niemal każde ugrupowanie polityczne woła na głos przy kolejnych kampaniach. No, to ja doprecyzowuję: Zmiana Wajchy z „odgórnej” na „oddolną”;

W Warszawie podstawowym wyzwaniem politycznym jest wyrwanie Miasta z konwencji „łupu kamaryl politycznych”, wyzwaniem jest uczynienie Warszawy – Osadą Obywatelską, gdzie administracja służy wspólnotom obywatelskim, a nie ogólnokrajowym jaczejkom podporządkowującym Miasto celom nie zawsze Miastu służącym. Niemal tych samych słów użyłbym pisząc o Nysie, w której się urodziłem, o Lęborku, w pobliżu którego się wychowałem, o Czarnej w Bieszczadach, gdzie robiłęm różne społecznikowskie rzeczy, o Suwałkach, gdzie zakotwiczyłem na jakiś czas, o Grodzisku Mazowieckim, w którym spędziłem 7 lat, o Gdańsku, gdzie mieszka moja siostra, o Hajnówce, gdzie odwiedzam przyjaciół, o Krosinie (gmina Grzmiąca, niedaleko Szczecinka) – i tak dalej, i temu podobnie. Każdą z tych miejscowości – niechby liczyła 500 mieszkańców, a może milion – wyzwanie jest takie samo: wygra ten, kto uczyni tę miejscowość Osadą Obywatelską.

Hasło Polski Solidarnej znamy – powtórzmy zatem – w opozycji do Polski Liberalnej. Poprzez tak skonstruowaną opozycję jedni zostali postawieni ramię-w-ramię z Solidarnością i jej tradycją, inni zaś – po stronie przeciwnej, na przykład tam gdzie stało… się, by pacyfikować ofiary Transformacji i jej „układów”.

Dla wyjaśnienia: liberalizm w politycznym „języku polskim” nie oznacza liberałów ideowych (tych jest obecnie najwięcej w Nowoczesnej) – tylko euro-etatystów, zwolenników i pomocników kolonizacji Polski przez Europę. W tym sensie alternatywa w postaci Polski Solidarnej – jest aktualna. Tyle że Solidarności – jak pamiętajmy – w jej chwilach największej szczerości politycznej chodziło o Samorządną Rzeczpospolitą, w której Państwo jest służebne wobec Suwerena. Aby tak się stało – musi nastąpić Zmiana Wajchy, bo dziś Suweren nadal jest „podopiecznym” Państwa, a przecież „nie o to szło”.

Polska ma być – aby trwała w dobrej kondycji – solidarna, oparta na samorządzie obywatelskim, zupełnie różnym od łże-samorządu przejętego w całym Kraju przez najsprawniejsze drużyny partyjne. Jeśli mieszkaniec dowolnej miejscowości poczuje, że wybrał do władz kogoś, kto czuje się w obowiązku zaspokoić mieszkańców – to jesteśmy dużo dalej niż obecnie. Bo obecnie największe siły polityczne Kraju toczą boje – w skrócie – „o Warszawę”, ustanawiają tam swoich Trzaskowskich – i nadal mają w nosie obywateli, robią to, co potrzebne jest zwycięskiej partii.

Ci zaś, co ich każą nam zwać radnymi – to jest co najwyżej „czynnik społeczny”, wyposażony w pozory władzy. Władzę rzeczywistą ma drużyna skupiona wokół Prezydenta miasta, burmistrza, wójta, w tej drużynie są czasem osoby „spoza Rady”, ale mające wpływy, przy których radni mogą co najwyżej dołączyć, licząc na drobne beneficja.

UWAGA: jestem daleki od negowania dobrej woli i zaangażowania radnych, a także burmistrzów, wójtów, itd. Ale jest jasne dla każdego, że tylko w nielicznych przypadkach do Rady albo do Zarządu dostają się ludzie autentycznie „oddolni”: zawsze muszą się oni ubiegać o zaufanie – uwaga – ugrupowań politycznych, a dopiero potem o zaufanie głosującego „elektoratu”. I tu jest pies samorządowy pogrzebany.

Tak skonstruowana Polska – to nie jest Polska Liberalna, tylko – jak już wspomniałem – Polska euro-etatystyczna. W to miejsce proponuję Polskę Solidarną, stojącą na Samorządach rzeczywistych, na Radach i Zarządach służących najpierw Ludziom i Miastu (Gminie) – a dopiero potem „warszawskim” ugrupowaniom politycznym.