Znów bierzemy w d... pod Austerlitz

2015-03-25 13:38

 

Czegóż to sie nie śpiewało za studenta! Zwłaszcza, że to JA byłem dyżurnym brzdąkaczem spełniającym życzenia muzyczne panien i druhów.

Ta pieśń, a właściwie melorecytacja, a nawet melopea (obrzędowa pieśń taneczna), w warstwie słownej brzmiała tak (trzeba to teatralnie wykrzyczeć po wojskowemu):

·         Pod Ulm, pod Ulm, pod Austerlitz

·         Braliśmy w d... nie gadaliśmy nic

·         Bo taką naturę od Boga już mamy

·         Że w d... bierzemy i nic nie gadamy

/i tak kilka razy/

W styczniu, dwa miesiące temu, Czesi jak gdyby nigdy nic urządzili imieniny w Austerlitz dla Węgrów i Austriaków. Tylko chyba przez przypadek nie było tam żadnego Habsburga, bo paralele historyczne są aż nazbyt wyraźne.

A żeby było ciekawiej, w 2-m tygodniu kwietnia wybieram się do wszystkich trzech stolic tego nowego porozumienia, tyle że ja w sprawie naukowej konferencji środkowo-europejskiej.

Dodajmy, że podobnie aktywni w regionie są Rumuni.

Polska ma do takich organizacji stosunek jednoznaczny: albo będzie się kręcić wokół nas, albo nic z tego nie będzie. Tak było z CEFTA, tak było z V4, tak było z ISE. Ostatnim aktem „przewodnictwa” Polski w regionie było zwołanie „książąt” środkowo-europejskich do Warszawy z okazji przyjazdu Obamy, który „zachował się” i ogłosił Polskę lokalnym kacykiem, aby po kilku miesiącach postawić na Estonię.

Odległość Praha-Budapest – to mniej-więcej 450-500 km. Gdzieś pośrodku leży Wiedeń. To tak jak z Warszawy do Szczecina przez Poznań, tylko nieco krócej.

Czesi zagrali chytrze i praktycznie. Nie po to Słowacje „relegowali”, by ją wozić ze sobą. A Polska nic nie rozumie z geopolityki. Zatem do Madziarska doprosili Rakousko i mają swoje CRM-3.

Moim zdaniem Polska powinna w takiej sytuacji natychmiast zainicjować BLP (Białoruś-Litwa-Polska), A Rumunia – zgłosiwszy na wszelki wypadek akces do CRM – powinna zainicjować RBS (Rumunia-Bułgaria-Serbia).  Bo – patrząc realnie na wpólnote interesów – takie trzy mikrobloki gospodarcze (ach, ta polityka!) mogłyby nieźle sobie radzić, a potem integrować wokół siebie sąsiadów, na koniec zejść się, dając do spółki całkiem niezłe trój-wiano.

Ani Rosja, ani Europa nie powstały od jednego kliknięcia.

Tyle, że my – niezależnie od realności powyższych propozycji – wolimy raczej przeżuwać zdradę Czechów. A to pepiki jedne, no!